HxH, HisoIllu (#1)

236 22 18
                                    


Napisane z życzenia sakuja_3~


W sumie, to nie chodziło o to, że Hisoka miał nieprzyjemny głos.Pomijając jego bezwstydnie kokieteryjną barwę, mógłby uchodzić za umiarkowanie znośny. I właściwie, to nawet nie fałszował specjalnie. Melodia, którą nucił pod nosem, przekraczając próg apartamentu, choć niewątpliwie irytująca, także nie niosła w sobie nic alarmującego.

Czemu więc Illumi, od momentu w którym tylko usłyszał pierwszą nutę,akompaniującą otwarciu drzwi odczuwał niewytłumaczalny n i e p ok ó j?

Może miało to związek z ulegającej zmianie pogodzie; wahania ciśnienia niekiedy wpływały negatywnie na nastroje. Może winić należało odpychająco szeroki wyszczerz klauna w nonszalanckim kroku zostawiającego za sobą przedsionek korytarza, a może papierową torbę na zakupy, którą, wmaszerowawszy do salonu demonstracyjnie oparł na stoliku do kawy, tuż obok kubka z zieloną herbatą Zoldycka, nieomal wylewając zawartość na panele.

Bez względu na powód w każdym razie, wszystkie komórki smukłego jestestwa bruneta trąbiły na alarm. Błazen musiał najwyraźniej przyuważyć nieufne spojrzenie taksujące pakunek, bowiem błysnął rozbrajającym uśmiechem i – ku dezaprobacie czarnookiego –musnąwszy ustami tasiemkę czarnych włosów oznajmił;

- Kupiłem ci prezent, kwiatuszku ♣!

Illumi pomyślał o rzeczach, które za prezent mógłby uznać on, a później tych, którym podobne miano przypisać mógłby Morou. Nie znalazłszy zbieżności zmarszczył nos i przesunął się w głąb fotela, przezornie zabierając z sobą naczynie z płynem.

- Nie chcę.

Niezrażony deklaracją mężczyzna jednak przystąpił do bebeszenia nieszczęsnej torebki z zawartości.

- Aj, nie bądź taki~ - zaszczebiotał radośnie. - Sam dla ciebie wybrałem! - oświadczył, wydobywając zakup na światło dzienne.

Które, najwyraźniej nie znajdując w sobie litości dla oczu skrytobójcy, wyraźnie obrysowało kontur oraz przydało kolory kompletowi bielizny. Nie byle jakiemu jednak, lecz kompletowi pokrytemu zabawnymi kreskówkowymi kociętami, baraszkującymi po materiale jak pod wpływem kocimiętki, z falbanką u górnej krawędzi majtek, a nawet dwoma czy trzema kokardkami z turkusowej tasiemki. Kompletowi ponad wszelką wątpliwość zresztą damskiemu.

Po chwili milczenia, Zoldyck w końcu podjął próbę znalezienia rozsądnego argumentu wyjaśniającego obecność fatałaszka w ich konkretnym salonie, w Hisoki konkretnych dłoniach.

- Chyba pomyliłeś torby z innym klientem w sklepie.

Wyszczerz pajaca, jeśli to w ogóle możliwe, tylko zyskał na szerokości.

- Mój słodki, naiwny Illumi, zapewniam cię, że pomimo niezwykłej przenikliwości umysłu tym razem nie masz racji ♦

- Nie założę tego – zapewnił, wywierciwszy w zestawie kilka dziur wzrokiem.

Magik uniósł z kpiarskim powątpiewaniem brwi.

- Nie zmusisz mnie.

Śmiech.

- Cholera – mruknął, chowając nos w kubku i nie bez poczucia beznadziei zaczynając kombinować, jakby draństwo unicestwić, zanim Morou sobie tylko znanymi sposobami jak zwykle osiągnie co mu się żywnie podoba.

To będzie długi, ciężki dzień.

Słodkości do herbatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz