7- Adelajdy Trzeba Się Pozbyć.

538 23 9
                                    

Rok 1348

Dziennik królewicz Olgierda:
Lata płyną, Adelajda jaka była, taka jest, ojciec ma nas gdzieś, nie przejmuje się nawet tym, że Kundzia chodzi smutna pi tym jak ten Drań zostawił ją po ślubie. Chciałem jechać do Bawarii i nie wracać bez głowy tego leszcz, ale ojciec kazał zamknąć mnie w komnacie do czasu, aż  nie przejdzie mi złość. Nigdy nie przejdzie.... Do puty do póki Kunegundę będzie nieszczęśliwa nie przestanę nienawidzić tego Frania. Jedynie Elżbieta miała więcej szczęścia...

-Olgierd! Ojciec cię prosi! - powiedziała Kundzia.
-Idę Kundziu, ide- odpowiedziałem niezadowolony tym, że muszę zobaczyć mojego szpetnego ojca.
-Chciałeś mnie widzieć! - krzyknąłem wchodząc do sali obrad.
-Chciałem... - wymamrotał Kazimierz.
-Co się dzieje, że zmuszasz się do rozmowy z synem?
-Siadaj...
-Nie mam czasu, każdą chwilę spędzam z Kunegundą, nie wiesz jak ona się smuci tym... Tym... Tym..
-Dobrze, opanuj się!
- Jak możesz tak mówić! Nie upominaj mnie w słusznej sprawie!
-Chyba się zapomniałeś, mówisz do króla!
-Do ojca mówię!
-Nie przeginaj!
-Do rzeczy, po co mnie tu sprowadziłeś?
- masz już 13 lat, trzeba znaleźć ci żonę.
-Mam 13 lat, daj mi jeszcze spokój.
-Nie, ja nie miałem wiele więcej biorąc ślub z twoją matką.
-Miałeś lat 14, czekamy jeszcze rok, dziękuję, do widzenia! - krzyknąłem udając się w stronę drzwi.
-Co ty wyprawiasz?!
- A co cie to obchodzi?
-Jesteś moim synem, dziwi cię to, że się martwię?
-martwisz? - zaśmiałem się.
- Jeszcze dzisiaj propozycje mariaży jadą do kandydatek.
- Nie pozwalam!
-Nie obchodzi mnie to, będziesz królem! Potrzebujesz żony!
- Zgodzę się pod jednym warunkiem...
-Jakim? - wymamrotał ojciec
-pozwolisz mi poślubić  litwinkę!
-Nie ma takiej obcji!
-To trudno, wiedz tylko, że jeśli spróbujesz wysłać bez mojej zgody propozycje mariaży, wyjadę.
-Tak? Gdzie? - zdziwił się Kazimierz.
-Na Litwę! Do wuja Olgierda! - krzyknąłem.
-Spróbuj!
-Spróbuję!
-Olgierd.... - burknął ojciec.
-Co ten niewdzięczny smarkacz od ciebie chce?! - krzyknęła Adelajda wbiegając do sali obrad.
-Słucham? Ojcze co ta wyrodna žona od ciebie chce? - zaśmiałem się patrząc na minę Adelajdy.
-Kazimierz! - zdenerwował się macocha.
-Adelajdy wyjdź...
-Kazimierz!
-Wyjdź! - krzyczał ojciec, a ja z wielką satysfakcją patrzyłem na Adelajdę.
-ojcze, dlaczego Adelajda krzyczy? - zasmuciłem się przytulając ojca na pokaz.
-Adelajdy wyjdź, przestraszyłaś go!- powiedział ojciec domyślając się komedii, którą właśnie wystawiłem.
Kiedy żona ojca wyszła wpadliśmy w śmiech.
-Muszę przyznać, że to było wyborne, Olgierdzie!
-Ma się zdolności aktorskie!
- Dlaczego nie mogliśmy przez 13 lat normalnie bez wrogości że sobą porozmawiać?
-Nie wiem ojcze, nie wiem. Przepraszam za to...
-Rozumiem cię, to ja przepraszam!
-wysyłaj propozycje mariaży, ale pozwól może mi pojechać na Litwę!
-Jedź, możesz nawet poszukać tam żony!
-Dziękuje ojcze!
- Nie hędze ci niczego zabraniać.
-A! Jeszcze jedno! Adelajdy Trzeba Się Pozbyć.
-Wiem to od kiedy ją zobaczyłem! - zaśmiał się.
-Pozbędziesz się jej?
-Pewnie tak, pokekajmy jeszcze chwilę.

Po wyjściu od ojca i tak wiedziałem, że jeszcze nie raz będziemy toczyć wojnę między sobą. Teraz jest spokój, ale za dwa, trzy dni będziemy znowu dla siebie wrogami. Jeśli muszę wezmę ślub, i tak długo nie wytrzymam w małżeństwie. Szkoda, że matka nie żyje.... Brakuje mi jej, wiem, że nie chciałaby żebyśmy z ojcem żyli w Kłótni, ale to jej brak ukształtował mój charakter. Spoczywa w spokoju mamo...

Dziedzic [Korona królów] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz