4

53 7 0
                                    

Dwa tygodnie później

- Sierra! Wstawaj. Mieliśmy jechać na zakupy - usłyszałam rozbawiony głos Shawna. Przeciągnęłam się leniwie, po czym udawałam, że śpię. Brunet zawsze ciąga mnie po najróżniejszych sklepach, lecz ja i tak wchodzę tylko do sklepu muzycznego i patrzę, jak inni biegają z butiku do butiku.

- Wstawaj śpiochu - słyszę charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi i przyjemny tenor, który pieści moje uszy. Mruczę w poduszkę, nie chcąc wstawać z mojego poduszkowego azylu. Chłopak chwyta moją kołdrę i ją ze mnie ściąga, odsłaniając moją ulubioną piżamę w małe niebieskie pingwinki.

- Nigdzie nie idę - mówię z poranną chrypą. Wywołuję kaszel, żeby przekonać Shawna, że nie mogę z nim chodzić po sklepach, tak jak obiecałam. Jakbym popatrzyła mu teraz w oczy, prawdopodobnie bym się spaliła ze wstydu.

- Nie udawaj, wiem, że nie jesteś chora - patrzy na mnie surowo, ale wiem, że wcale nie jest na mnie zły. Otwiera kolorowe drzwi mojego zapełniacza czasu (szafy) i wyciąga z niego starannie poukładane ubrania.

- Sierra! Po południu wskocz do Mirabelki, bo Cameron idzie na badania - krzyczy z kuchni Lay. Wzdycham, siadając na łóżku. Patrzę na Shawna, który pisze do kogoś smsa.

- Jeśli nie ogarniesz się w dziesięć minut, to sam wparuję ci do łazienki i pomogę - poruszył zabawnie brwiami, na co spojrzałam na niego rozbawiona i ożywiona. Wstaję i zabieram wcześniej przygotowany przez chłopaka komplet. Chwytam szybko bieliznę i biegnę do łazienki, chociaż wiem, że chłopak nie byłby w stanie wejść do mojej łazienki.

***

- Chcę wiedzieć, co wymyśliłeś! No Shawnie! - wołam, kiedy Shawn nie zabiera rąk z moich oczu, tak jak obiecał. Zaczęłam go po omacku szturchać, po czym w akompaniamencie jego perlistego śmiechu ujrzałam coś, co zaparło mi dech w piersiach.

- Gdzie my jesteśmy? To miejsce jest cudowne! - prawie wykrzyknęłam, nasłuchując echa. Moje oczy wpatrywały się w łąki spowite najróżniejszymi kolorami. Wsłuchiwałam się w cykające świerszcze i śpiewające ptaki. To miejsce było magiczne. Jestem przekonana, że znajduje się bardzo daleko Toronto. Chłopak bez słowa podszedł do mnie i oglądał widok. Czułam nieziemskie ciepło, bijące od ziemi. Czego się dziwić? Jest końcówka lata, a do tego Shawn wybrał akurat środek dnia, przez co nie było zbyt wiele cienia. Czy to nieoczywiste? Piękne, ale niestety oklepane. No cóż... Najpiękniejsze jest to, że uczestniczę w tym.

- Pięknie prawda? - spojrzał na mnie, kiedy starałam się zapamiętać każdy szczegół spokojnego krajobrazu. Jest jak bajce! Mój wzrok błądził po różnorakich roślinach. Po jakimś czasie, beztrosko przymknęłam powieki. Promienie słońca muskają moją twarz, a ja delektuję się tym uczuciem. Nieprzyjemne ciepło otula moją skórę, kiedy podchodzę do auta. Shawn opiera się tuż koło mnie.

Naszej ciszy nie przerywa żadna rozmowa. Patrzę tylko zaciekawiona, kiedy chłopak odbija się biodrem od auta i kuca, zrywając kilka kwiatów. Mrużę oczy, chcąc zrozumieć, co on robi. Jeśli dałby mi je teraz z tandetnym tekstem, to powinnam powiedzieć, że to miłe z jego strony czy oklepane? Shawn jest miłym chłopakiem. Korzystam z jego towarzystw, a ile mi życie pozwoli. Nie ukrywajmy. Wszyscy prędzej czy później się ode mnie odwracali lub odchodzili.

Nim zdążę zauważyć, uroczy wianuszek z kwiatów ląduje na mojej głowie. Szczerze? Nie mam zielonego pojęcia, co mogę powiedzieć. Jego palce przeczesują moje splątane włosy. Kiedyś chciałam ściąć je do ramion, ale Cameron kategorycznie mi zabronił, co uznałam w tamtym momencie za słodkie.

Spoglądam na uśmiechniętą twarz Shawna. Layla kiedyś mi opowiadała o mimikach twarzy i znaczeniu napięcia poszczególnych części. Chociaż zapamiętałam z tej rozmowy mało, mogę stwierdzić, że uśmiech Shawna jest szczery.

One Coffee, Please | Shawn Mendes Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz