LUCYFER: Po ostatnim spotkaniu na miejscu zbrodni nie byłaś dobrze nastawiona co do czarnowłosego, jednak Twój szef uznał, że będziecie pracować razem. Właśnie wracałaś ze swojej przerwy przed nadgodzinami. Dodatki brałaś jedynie, gdy śledztwo uważałaś za ważne i warte znacznie większej uwagi. Trzymając w ręku swoją ulubioną kawę wróciłaś ponownie za biurko...
Przez mniej więcej godzinę udało Ci się doszukać nagrań z monitoringu, gdzie ofiara została zabita. Już miałaś się zabierać za dokładniejsze przybliżenie, gdy do Twojego gabinetu wszedł szanowny Lucyfer Morningstar. Uważałaś, że jego imię jest żartem i nie traktowałaś tego na poważnie, dopóki nie zajrzałaś w akta swojego współpracownika. Zdziwienie sięgało zenitu, jednak jak zwykle, postanowiłaś zostawić kąśliwe uwagi dla siebie.
- Cześć, T.I! - zawołał radośnie. Przeniosłaś na niego swój zażenowany wzrok i odłożyłaś kubek na stół.
- Cześć. - odparłaś, przyglądając się jego poczynaniom. Brązowooki postanowił zgarnąć skądś krzesło i przysiąść się do Ciebie. - Mogę wiedzieć co robisz? - uniosłaś brew, ciągle patrząc na jak zwykle ubranego w garnitur Lucyfera.
- No jak to co? - zapytał, patrząc na Ciebie z nonszalanckim uśmiechem. Wywróciłaś oczami. - Pomagam Ci, nie możesz wszystkiego robić sama. Po za tym... Jesteśmy wspólnikami. - wypiął się pewnie, przeczesując przy tym włosy.
- Niech będzie. - westchnęłaś, czując, że mężczyzna nie przyjmie sprzeciwu. - Jak widzisz, znalazłam już nagrania z monitoringu. Teraz pozostaje nam tylko przybliżyć twarze wszystkich tu obecnych i będziemy mogli ich ponownie przesłuchać. - oznajmiłaś, w czym o dziwo Morningstar w ogóle Ci nie przerwał.
- Szybko się uwinęłaś, Detektyw. - odpowiedział, posyłając Ci podziwiające spojrzenie. - Możemy się tym zająć. - dodał, sięgając po myszkę od komputera.
Ku Twojemu zdziwieniu, Lucyfer bardzo dobrze sobie radził, a Twoja pierwotna opinia zaczynała odchodzić w niepamięć. Jak się okazało, Morningstar jest świetnym słuchaczem i nawet zna się na dość ważnych rzeczach. Uznałaś, że współpraca z nim przyniesie dobre skutki. Pod wieczór, czarnowłosy odwiózł Cię prosto do domu, miło się żegnając.
AMENADIEL: Po wpadnięciu na przystojnego ciemnoskórego o zdecydowanie nietypowym imieniu, udało Ci się zdążyć na spotkanie z klientem. Jak się okazało, był nim dość miły, starszy mężczyzna, dzięki czemu nie musiałaś się obawiać o złośliwość czy wygórowane oczekiwania co do obrazu. Wiedziałaś doskonale, że niektórzy bywają przewrażliwieni, ale wyżywanie się na malarzach nie jest najlepszym sposobem do pozbycia się swoich problemów.
Po omówieniu wszystkich szczegółów co do Twojego zlecenia, opuściłaś Kawiarnie, udając się do swojego ulubionego, a tym samym najlepszego z możliwych sklepów malarskich. Sprzedawczyni doskonale Cię znała, dzięki czemu miałaś gwarancję iż znajdziesz tutaj doskonale sprawujące się produkty.
- Dzień dobry, T.I. - kobieta w średnim wieku przywitała się z Tobą miło.
- Dzień dobry Pani. - uśmiechnęłaś się przyjaźnie, wchodząc między regały z farbami. Podczas drogi do kawiarni już mniej więcej miałaś zarys co do barw, jednak na Twoje nieszczęście wpadłaś na Amenadiela, o którym ciągle myślałaś; Podczas przechadzki po sklepie natknęłaś się na rzeźbę aniołów, zaś w jej opisie znalazłaś imię mężczyzny, którego spotkałaś parę godzin temu. Amanadiel - pomyślałaś. Imię po aniele, ciekawie. Uśmiechnęłaś się pd nosem na swoje przemyślenia, po czym odwróciłaś się, aby ruszyć po odpowiednie płótno. Po raz kolejny na kogoś wpadłaś.
- Przepraszam bardzo. - wydukałaś, dopiero po chwili podnosząc wzrok na tą osobę. Amenadiel. - Och, po raz kolejny... - zarumieniłaś się nieśmiało.
- Witaj, T.I T.N. - uśmiechnął się do Ciebie sympatycznie. - Malujesz? - zapytał, patrząc na Twoje dłonie, w których widniały już niektóre farby.
- Zgadza się. - przyznałaś. - Ostatnio śpieszyłam się do klienta. - dodałaś, zagarniając kosmyk swoich włosów za ucho.
- Może chciałabyś zrobić sobie krótką przerwę i udać się ze mną do parku? - zaproponował, na co automatycznie się zgodziłaś. Nie wiedziałaś co to było, ale mężczyzna wydawał Ci się godny zaufania jak i honorowy. Po zakupieniu wszystkich potrzebnych Ci materiałów, wraz z Amenadielem zaczęliście spacerować po parku, gdzie nabrałaś jeszcze większej weny na swoje zlecenie.
DANIEL: Jako, że wraz z Danielem zostaliście wspólnikami, zaczęliście spędzać ze sobą coraz więcej czasu. Właśnie był weekend, a Espinoza był bardzo przyjaźnie do Ciebie nastawiony, zaproponował oprowadzenie Cię po mieście. Zgodziłaś się, gdyż nie znałaś tej okolicy, a Daniel miał czas jak i przypadł Ci do gustu.
Zanim zdążyłaś się obejrzeć, wraz z brunetem znaleźliście się w pobliskiej kawiarni na smacznym cappuccino. Detektyw postanowił zagaić rozmowę, a tym samym dowiedzieć się o Tobie czegoś więcej.
- A więc, T.I. Jak pierwsze wrażenia? - zapytał, uśmiechając się ślicznie.
- Cóż, uważam, że miasto jest... Ciekawe, tym bardziej jeśli mamy dużo spraw do rozwiązania. - odwzajemniłaś jego gest, upijając po chwili łyk ciepłego napoju.
- Widzę, że moja współpracownica bardzo się angażuję. - kiwnął głową, ponownie posyłając Ci uśmiech. - Lubisz tą pracę, prawda? - dopytał, patrząc na Twoje oczy.
- Zdecydowanie. - przyznałaś. - Można się w tym zakochać. - parsknęłaś śmiechem, a sam Daniel się zaśmiał.
Wasza rozmowa dzieliła się na coraz to różniejsze tematy, a ostatecznie oboje dowiedzieliście się wielu rzeczy o sobie na wzajem. Pod koniec dnia byłaś bardzo zadowolona z waszego wypadu jak i poznania chociaż części Los Angeles.
***
Hej! Kolejna część z preferencji, a następne powinny pojawić się już jutro. Zapowiadam mały maraton ze względu na czyjąś wygraną. ;)
Mam nadzieję, że Wam się spodobało, a tym czasem... Do następnego!
CZYTASZ
Lucyfer: Preferencje
FanficPreferencje z serialu: ,,Lucifer'' Osoby występujące: - Lucifer Morningstar - Amenadiel - Dan Espinoza