Kiedy nieświadomie na niego wpadniesz.

851 37 3
                                    


LUCYFER: Właśnie siedziałaś w swoim apartamencie, wypoczywając po tygodniu pracy. W Twojej głowie jednak ciągle siedział Twój nowy współpracownik. Nie wiedząc czemu, Lucyfer wydał Ci się zdecydowanie godny uwagi. Inny, ale tym samym tajemniczy. Popijając sok, dostałaś wiadomość od swojej przyjaciółki, a tym samym wspólniczki z pracy. 

- Hej, T.I. Znalazłam ŚWIETNY klub, jeszcze w nim nie byłyśmy. Chcesz się dziś udać?  - przeczytałaś. Uśmiechnęłaś się na widok samego tekstu, gdyż wiedziałaś, że jest już podekscytowana. Jako, że nie miałaś większych planów niż lenistwo, zgodziłaś się. 

- Pewnie, o dwudziestej? Przyślij mi adres. - odpisałaś, a dziewczyna natychmiastowo wysłała Ci miejsce waszego spotkania, zaś Ty zaczęłaś się powoli szykować. 

***

Kiedy byłaś gotowa, miałaś jeszcze półgodziny na dojazd. Uznałaś, że to idealny czas, gdyż klub, do którego się wybierałyście nie był niedaleko Twojego mieszkania. 

Gdy tylko zaparkowałaś przed klubem, dojrzałaś swoją przyjaciółkę jak i tłum jeszcze bardziej podekscytowanych osób stojących w kolejce. 

- Mówię Ci, T.I. Będzie idealnie! - pisnęła, na co zaśmiałaś się cicho. 

- Najpierw musimy się tam dostać. - parsknęłaś śmiechem, a następnie ustawiłyście się w kolejce. Zanim zdążyłaś się obejrzeć, zza wielkich, szklanych drzwi wyszedł nie kto inny, a wasz nowy współpracownik. Lucyfer. Twoje zdziwienie sięgało zenitu, gdyż nie wpadłaś na to, że Morningstar będzie prowadzić takowy klub. 

- O! Cześć, dziewczyny. - uśmiechnął się nonszalancko w Waszą stronę. Następnie wpuścił bez zbędnego czekania... 

AMENADIEL: Dziś postanowiłaś trochę poćwiczyć, a tym samym zdobyć się na kreatywniejsze pomysły do następnych zleceń. Od Twojego i Amenadiela spotkania minęły już dwa tygodnie, ale Ty cały czas miałaś w głowie jego imię jak i pewnego rodzaju dobroć. 

Właśnie kończyłaś trzecie okrążenie parku, gdy Twój but się rozwiązał. Tym samym zdecydowałaś się na krótką przerwę przed następnymi ćwiczeniami. Kiedy Twój uporczywy trampek w końcu został porządnie zawiązany, wstałaś, aby wyciągnąć butelkę z wodą. 

Po paru minutach postanowiłaś biec dalej, a nawet przyśpieszyć tempa. Jednak Twoje nieszczęście znów zadziałało, a tym samym wpadłaś znów na kogoś. 

- Witaj, T.I. - zdziwiłaś się, że ten ktoś zna Twoje imię, dopiero po chwili zorientowałaś się, że to ponownie Amenadiel...

DANIEL: Gdy Twoje uzależnienie od pracy jak i rozwiązywania wszelkich zabójstw musiało przystać ze względu na dni wolne, dla zabicia nudy udawałaś się do pobliskiej biblioteki, która zainteresowała Cię już na spotkaniu z Dan'em. 

Przywitałaś się miło z bibliotekarzem, a następnie udałaś do regałów z książkami akcji i sensacji. Jeśli nie śledztwo w rzeczywistości to chociaż w książkach. - pomyślałaś, a następnie chwyciłaś książkę, która wydała Ci się najlepsza do przeczytania. 

Zanim jednak udało Ci się ją wziąć, czyjaś ręka wylądowała na niej jako pierwsza. Chciałaś już spojrzeć z wrogim nastawieniem na tą osobę, gdy jednak oprawcą Twojego dosłownie chwilowego gniewu był nie kto inny, a Daniel. 

- Cześć, T.I. - uśmiechnął się do Ciebie miło, a ty zaśmiałaś się w duszy.

Lucyfer: PreferencjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz