Za oknem deszcz. Chłopaki śpią więc ich nie budzę. 7 nad ranem , miałem iść spać kiedy przypomniało mi się o broni. Postanowiłem udać się do leśniczówki mojego ojca. Po drodze na stację , na której kupiłem sobie kawusie. Leśniczówka była położona daleko od od domu , oczywiście gdybym miał auto była by blisko , bo to było coś koło 7 km. Po godzinie udało mi się dojść do leśniczówki. Wziąłem revolver i 2 maczety bo tylko tyle zdołałem wziąć. Po jeszcze jedna udam się z chłopakami gdy wstaną. Minęła kolejna godzina , będąc już prawie przy domu zadzwonił do mnie Rafał z pytaniem gdzie jestem. Odpowiedziałem że już dochodzę do domu bo byłem po trochę sprzętu. Usiedliśmy przy stole , obgadaliśmy cały plan od początku do końca. Wzięliśmy ze sobą nasze przedmioty i wyruszyliśmy w podróż. Oczywiście udaliśmy się do leśniczówki po jeszcze jedną maczetę. Potem wyruszyliśmy z kominami na głowach prosto w stronę kryjówki. Szliśmy tak przez parę godzin , a ja przez ten czas wędrówki przeczyściłem broń. Zrobiłem to , żeby mieć pewność że ten skurwysyn zaśnie i się nie
obudzi.
W końcu doszliśmy. Weszliśmy tam na pełnej kurwie. Postanowiłem że broń dam chłopakom , bo bałem się że im stanie się krzywda.
- Rozdzielamy się.-powiedziałem.
- Spoko. Trzymaj się , jak coś to krzycz.- odpowiedział Rafał.
- Właśnie , my tez tu jesteśmy , wchodzisz niebezpieczniejszym miejscem , więc jak coś to krzycz nasze imiona. - dodał Piotr.
-Dzięki że jesteście , jak coś wy też krzyczcie.-rzekłem.
- Nawzajem , rozdzielimy się szybko , bo weźmie nas z zaskoczenia i będzie kaput.
- Racja , tam jest piwniczka , powodzenia , uważajcie na siebie.
No i rozdzieliliśmy się. Wchodząc do zamku w głowie miałem tylko jedno- zabić , wyjść i opić stratę przyjaciela.
Wszedłem do pierwszego pomieszczenia. Zobaczyłem tam gotujące się trupy. Śmierdziało tam strasznie zgnilizną. Postanowiłem zejść do piwniczki żeby otworzyć drzwi Rafałowi i Piotrkowi. On tam był. Zaczął rzucać w nich nożami. Oboje dostali w okolice ścięgien Achillesa , tak aby nie móc wstać. Pieprzony sadysta. Chciałem zajść go od tyłu powoli , bezszelestnie , ale on wyjął tasak i złapał za włosy Piotrka. Pomyślałem że chce mu odciąć głowę , więc postanowiłem szybko ruszyć. Niestety usłyszał mnie i rozciął mi na ok. 2 centymetry klatkę piersiową. Krzyknąłem z bólu. Patrzyłem jak zabójca powoli zmierza w stronę chłopaków aby zabić ich na moich oczach. Rafał wyciągnął broń. Była zabezpieczona , a on nie umiał jej odbezpieczyć. Zabójca ruszył w jego stronę. Nie mogłem na to patrzeć. Wkurwiłem się , wziąłem maczetę i się o nią podparłem, po czym wstałem i wbiłem zabójcy maczetę prosto w klatkę piersiową. Rafał wziął ze mnie przykład razem z Piotrem , i wstali by mnie podnieść. Wyszliśmy. Zadzwoniliśmy po pogotowie ratunkowe , i policję. Policja zrobiła sekcje zwłok , i okazało się że był to 40 letni Mark Paul z Californi. Po szybkim wyjściu ze szpitala spotkaliśmy się w sądzie. Spytałem się ich :
- Jakim cudem było was 2 , a zostaliście zajści od przodu?
- Miał linki o które zachaczyliśmy , i ze ścian wystrzeliły 2 noże które nas powaliły , a zabójca zszedł do nas jak gdyby nigdy nic. Widać że dla niego to była frajda. - powiedział Rafał.
- Hahaha, zgadza się , BYŁA- odpowiedziałem.
Po rozprawie mnie i moich kolegów czekała trudna rozmowa w domu. Rozprawa na szczęście pozytywnie dla nas bo my uzylismy tego w obronie własnej. Mimo tego że zabiliśmy człowieka i tak byliśmy dumni , że udało nam się zabić tego kogo uważano za postrach wsi.Wszyscy żyli długo i szczęśliwie ;)
Pozdrowienia i podziękowania dla :
Rafała- za pomysł,
Pawla- za miłe ocenki ;)
Ani- za motywacje
I innych którzy we mnie wierzyli , bez was nie napisał bym tego.Ps. Łysy to kiedy ja w LNB bo już się niecierpliwie!