5

948 55 3
                                    

Paczki przyszły do domu jeszcze tego samego dnia. Nikogo nie było więc nie musiałem się martwić o niechciane pytania i oferty pomocy. Wypakowałem się do sporych rozmiarów garderoby ukrytej za drzwiami szafy, ówcześnie wyciągając stare ubrania i pakując je do pustych już kartonów. Wyniosę je na strych albo na jakąś zbiórkę, pomyślałem i położyłem dwa niewielkie kartony przy drzwiach. Wcześniej sprawdziłem jak wygląda mój mundurek szkolny i to na jego podstawie zakupiłem nowy, elegancki strój. Wystarczy przeszyć logo na pierś marynarki i będzie idealnie. Potem poproszę o to mamę albo zajmę się tym sam. Po co narażać się na zbędne pytania?

Mój pokój nie był wielki. Duże, podwójne łóżko w centrum pomieszczenia, obok szawka nocna, lampka punktowa nad nią. Dwa kredensy z książkami zajmowały połowę ściany zaraz obok szafy, a przy oknie stało spore biurko zawalone książkami i zeszytami. Muszę to przejrzeć- nie mogłem mieć zaległości. To właśnie okno z szerokim gzymsem najbardziej mi się spodobało i po wychyleniu się na zewnątrz mogłem stwierdzić, że całkiem łatwo dostałbym się na dach. Kiedyś spróbuję.

Leżąc z książką od fizyki na łóżku, już przebrany w nowe ciuchy, słuchałem jak moja rodzina krąży po domu. Wrócili jakiś czas temu i kierując się przyjemnym zapachem dochodzącym zza zamkniętych drzwi, już niedługo mogłem spodziewać się kolacji. Zaburczało mi lekko w brzuchu. Nie jadłem nic od rana i nawet nie pomyślałem żeby sobie coś zrobić. Jak na zawołanie usłyszałem krzyk z dołu.

-Chłopcy kolacja! Szybko, bo wystygnie!- poinformowała matka.

-Idę!- tuż przy moich drzwiach usłyszałem krzyk brata, co mnie lekko zaskoczyło, bo jego pokój był oddalony o dobre kilka metrów. Co on odwala? Miałem ochotę wyjść i go zapytać ale ten od razu ruszył w stronę kuchni. Gdy kroki ucichły, sam wyszedłem z pokoju i przejechałem dłonią po miękkiej koszulce. Była luźna, czarna i asymetryczna- tylna część była dłuższa i sięgała za pośladki. Na nogach miałem czarne jeansy z dziurami na kolanach, które przylegały do mojego ciała ale w granicach rozsądku- miejmy szacunek dla naszego sprzętu, on tez musi oddychać ( aut. No co hehe true story). Na stopach miałem ciemno niebieskie skarpetki w banany. Zaopatrzyłem się w sporo takich cudeniek bo gdy tylko zobaczyłem tą, konkretna parę, wiedziałem, że przepadłem. Zbiegłem po schodach i przeszedłem przez salon. Już w oddali słyszałem jak rodzice żwawo o czymś dyskutują, a starszy brat co jakiś czas  wtrąca słówko czy dwa. Wszedłem do pomieszczenia, usiadłem na wolnym krześle obok brata-szatana i podciągnąłem kolano pod brodę tak, że opierałem się stopą o siedzenie. Aż jęknąłem na widok boskiego dania przed sobą.
- Spaghetti! - Z marszu wsadziłem sobie do ust jednego klopsa za pomocą widelca i aż przymknąłem oczy.

-Boże, nie jadłem cały dzień!- mruknąłem i wtedy zdałem sobie sprawę, że w pomieszczeniu zapanowała głucha cisza. Otworzyłem oczy i dostrzegłem, że każdy z domowników się we mnie wpatruje z zaskoczeniem na twarzy- No co? Ubrudziłem się?- Przejchałem  dłonią po twarzy ale nie w czułem nic niepokojącego. Nie wiedziałem, czym jest spowodowana tak nagła reakcja moich bliskich.

-Rei, wyglądasz... inaczej.- zaczęła matka i dalej mi się przyglądała. Lekko uniosłem brwi i czekałem aż któreś postanowi kontynuować.- Widzę, że skorzystałeś z karty, bardzo się cieszę. Nie pomyślałabym, że masz taki gust. Zawsze ubierałeś się raczej... poważnie.- dalej ciągnęła bo widocznie nie mogła liczyć na pomoc pozostałych mężczyzn. Ojciec dalej mi się przyglądał jakby zobaczył innego człowieka natomiast od Nathana biła... wrogość. Patrzył gniewnie i mierzył mnie pogardliwie jakby chciał powiedzieć „I myślisz, że co wskórasz? Nowe ciuszki nie zakryją twojej szmatowatej opinii". Nara bracie, twoim zdaniem podciera sobie tyłek moje ego.

-Ale źle wyglądam? Te włosy doprowadzały mnie już do szału, a w szafie nie znalazłem wiele. Niezbyt wygodnie chodzi się po domu w spodniach na kant. Bez obrazy, tato.- powiedziałem i z błyskiem w oku, uśmiechnąłem się zadziornie do ojca. Ten, zaskoczony, zaśmiał się lekko. Odkąd tu jestem, nie widziałem go w innych ubraniach niż garnitur.- To co, jemy?- Spytałem nie czekając na ich odpowiedź. Dobrze wiem, że ich zaskoczyłem. Łatwo można było to stwierdzić po zawartości mojej starej szafy. Zgroza. Czemu sobie to robiłem? Jeśli to miała być moja niepisana zbroja to chyba niezbyt pomogła.

Przez cały posiłek milczałem. Widziałem ich ciekawskie spojrzenia zwrócone w moja stronę. Jakoś to zniesiesz braciszku, pomyślałem gdy znów napotkałem jego gniewny wzrok. Kompletnie mnie to nie ruszało ale gdzieś w podświadomości utożsamiałem to z bólem i strachem. Nie miałem z nim za łatwo w przeszłości, oj nie. Po zjedzeniu wstałem od stołu, podziękowałem i nie zważając na sprzeciwy matki zaniosłem mój talerz do zmywarki. Przecież co to za problem? Najwyraźniej spory bo gdy wracając do pokoju minąłem stół, Nathana już nie było, a jego talerz został na miejscu. Ćwok.

Już będąc w pokoju, zamknąłem się na klucz w obawie przed bratem- zboczeńcem-czatującym-pod-drzwiami  i zabrałem się za dalsze przeglądanie podręczników. Sprawiało mi to niemałą przyjemność, z czego się cieszyłem bo byłem pełen obaw, że po wypadku zostanę w szkole debilem roku.

Jeszcze przed snem przypomniałem sobie o przystojnym blondynie spod siłowni i naszej niewypowiedzianej umowie. Pójść tam czy nie? Jestem dość silny? A co jeśli... Nie! Do diabła Adams, walcz!

Elo pomelo

Rozdziały lecą po wena płynie rwącym strumieniem. Pije już trzecią kawę i nic. Coś mi się wydaje że koło północy zdziałają ze skumulowana siłą. Szlag! A wam jak mija czas? Buziaki :*

Teraz moja kolej IbxbIWhere stories live. Discover now