24.

400 32 8
                                    

IMAGIN Z KEVINEM
SmallPandax

Imagin napisany przez guczigurl, która jest współwłaścicielką tych preferencji. Dziękuję jeszcze raz za pomoc! Gdyby nie Maja, prawdopodobnie preferencje zostałyby zawieszone.

- Oczywiście, że mam jak do was dojechać - moja przyjaciółka dzwoniła już chyba setny raz, aby upewnić się, czy pojawię się na jej ślubie - Będę na czas i jeszcze zdążę pomóc ci się wyszykować.
-

Nie mogę się doczekać - pisnęła w słuchawkę - To będzie idealny dzień - potwierdziłam jej słowa i pożegnałyśmy się.
Stałam właśnie na jednej z tych ruchliwych ulic, aby złapać coś co mogłoby dowieźć mnie w miejsce docelowe. Nie chciałam marnować pieniędzy na autobusy czy inne środki transportu, gdyż i tak sporo kasy poszło na rzeczy potrzebne na wesele.
Ubrałam się niezbyt ciepło, przez co teraz było mi zimno z powodu wiatru, który uderzał we mnie przy każdym przejeżdżającym samochodzie. Miałam ze sobą sporą walizkę i jedną torbę podręczną, to musiało mi starczyć na kolejne kilka dni. Wystawiłam kolejny raz kciuk w stronę nadjeżdżających samochodów, stałam tak kilka minut, aż dłoń nie zaczęła mi drżeć. Spojrzałam już dosyć zmęczona w stronę kolejnych pojazdów i o dziwo zauważyłam, że jakiś czarny samochód zwalnia i kieruje się w moją stronę. W duchu zaczęłam cieszyć się jak małe dziecko.
- Widzę, że panienka potrzebuje podwózki - na początku nie widziałam twarzy mężczyzny, póki nie odsunął okna do końca. Miał sporej wielkości brzuch, który zwisał mu za pasek od spodni, na głowie miał zniszczoną, wyblakłą czapkę z daszkiem, a jego koszulka była wręcz siedliskiem plam od tłuszczu. Nie chciałam oceniać go po wyglądzie, ani być wybredna, ale ten kierowca nie zachęcał nawet tym, jak na mnie patrzył - Chętnie cię podwiozę, ślicznotko. Wskakuj - oblizał usta w ohydny sposób, przez co zrobiło mi się niedobrze.
- Wie pan co? Jednak chłopak napisał, że mnie zawiezie, więc muszę podziękować - uśmiechnęłam się w miarę wiarygodnie. Złapałam walizkę za rączkę i wolnym krokiem ruszyłam w przeciwnym kierunku z nadzieją, że facet sobie odpuści. Niestety się myliłam, usłyszałam jak zaczął cofać. No to teraz się wpakowałam.
- Nie żartuj, specjalnie się zatrzymałem i straciłem na ciebie czas - już się do mnie nie uśmiechał. Był zdecydowanie zły, że nie skorzystałam z jego propozycji - Wsiadaj, albo cię wrzucę do tego samochodu - pokręciłam przecząco głową, przez co otworzył drzwi od pojazdu i zaczął kierować się w moją stronę - Wsiadaj, powiedziałem - jego ręka spoczęła na moim ramieniu, które po chwili zostało mocno ściśnięte, a mną perfidnie szarpnął przez co wydałam z siebie cichy jęk.
Po chwili usłyszeliśmy pisk opon, a z białego samochodu wysiadł jakiś młody mężczyzna w przyciemnianych okularach.
- Jakiś problem? - szedł twardym i zdecydowanym krokiem, miałam wrażenie, że mówił do mnie. Twarz miał skierowaną w moją stronę, ale okulary przeszkadzały w stwierdzeniu faktu, czy patrzył akurat na mnie.
- Nie ma żadnego problemu, dziewczyna jedzie ze mną - już chciał wepchnąć mnie do samochodu, ale się wyrwałam.
- Jest problem, nie daje mi spokoju, bo nie chciałam wsiąść do jego samochodu - odsunęłam się od niego wraz ze swoimi rzeczami.
- Jest pan głuchy? Ta dziewczyna nie chce z panem jechać - w końcu pozbył się dodatku z twarzy i spojrzał na oprawcę ostrym wzrokiem - Proszę wrócić do samochodu i dać jej spokój - widziałam jak szczęka tego pierwszego zaciska się i patrzy raz na mnie, a raz na mojego wybawcę. Na moje szczęście postanowił, że sobie odpuści, na odchodne tylko splunął na ziemię. Odjechał, a ja zostałam sama z ciemnowłosym.
- Nie wiem jak ci dziękować - odetchnęłam z ulgą - Myślałam, że nie wyjdę z tego cało.
- Nie masz za co dziękować - uśmiechnął się pierwszy raz, a ja stwierdziłam, że to najpiękniejszy uśmiech jaki widziałam w całym swoim życiu - Dobrze, że nic ci nie jest.
- Tak, tylko teraz nie mam znowu podwózki - westchnęłam i usiadłam zrezygnowana na walizce.
- Myślę, że rozwiąże twój problem i zabiorę cię ze sobą - wskazał na tabliczkę leżącą kilka metrów ode mnie - I z tego co widzę jedziemy w tą samą stronę - dalej przyglądałam się jego twarzy. Miałam wrażenie, że skądś go znam.
- Jeju, uwielbiam cię. Dziękuję po raz kolejny - klasnęłam w dłonie zadowolona, że jednak nie zostawi mnie na lodzie - Jestem Julia - podałam mu dłoń.
- Ładne imię - potrząsnął naszymi dłońmi - A ja jestem Kevin, miło mi cię poznać - odsunął się i jak prawdziwy dżentelmen zabrał moje bagaże i wsadził je do swojego bagażnika.
W samochodzie panował wręcz idealny porządek. Bałam się, że coś ubrudzę nawet ręką. 
- Widzę, że ci się podoba moje cacko - zaśmiał się, gdy zasiadł na miejscu kierowcy. Speszona odwróciłam wzrok, nie chciałam wyjść na jakąś blacharę - To samochód mojego brata, czasem boję się tu wchodzić, bo ma porządek jak nikt inny - zapieliśmy pasy.
- Tak, masz rację - dołączyliśmy do ruchu. Mężczyzna był skupiony na drodze, więc mogłam spojrzeć na jego profil. Był cholernie przystojny, mogłabym powiedzieć, że był moim ideałem faceta, ale zgaiłam się w myślach. Nawet go nie znałam.
- A więc dokąd się wybierasz? - wyrwał mnie z własnych myśli, co jakiś czas spoglądając na mnie.
- Jadę na ślub przyjaciółki - odpowiedziałam zwyczajnie w świecie, a ten pokiwał głową.
- I zamiast pojechać na własną rękę, to stwierdziłaś, że autostop będzie najlepszy? - poczułam się głupio, więc musiałam wyglądać jak dorodny burak
- Jeżeli już o tym mówimy, nie mam znajomych w mieście, więc nie było jak prosić kogokolwiek. Rodzina jest w innym mieście, a dużo pieniędzy wydałam na wesele, więc chciałam choć na tym oszczędzić - moje zażenowanie wzrastało z każdym słowem. Sama nie wiem czemu.
- Rozumiem, dosyć ekstremalny wybór - uśmiechnął się, ale ten gest nie wydawał się wredny, wręcz przeciwnie. przez co się trochę rozluźniłam - Wybierasz się na wesele bez osoby towarzyszącej?
- Tak, w sumie idę sama - wzruszyłam ramionami - Nie mam chłopaka, a nikogo innego nie chcę prosić. A ty dokąd się wybierasz? - zapytałam, aby nie mówić już o sobie.
- Mój przyjaciel ma urodziny i  wręcz wybłagał mnie, żebym przełożył kilka ważnych spraw i przyjechał do niego - to urocze, że tak poświęcał się dla przyjaciela - Też jedziesz bez osoby towarzyszącej?
- Nie było komu proponować takiego wyjazdu - wzruszył ramionami i skupił się już totalnie na drodze, więc już także nic nie mówiłam

+++
J

echaliśmy już dobre kilka godzin, zdążyło się zrobić ciemno.
- Nie chcę, aby to zabrzmiało źle, ale czy możemy zajechać do motelu? - spojrzał na mnie, gdy zatrzymaliśmy się na światłach - Jedziemy już sporo czasu, a ja i tak mało spałem w nocy.
- Jasne, ja też jestem wymęczona tą jazdą - dyskretnie spojrzałam do portfela, nie wiedziałam czy starczy mi na wynajęcie pokoju, więc zagryzłam wargę.
Zadowolony chłopak po jakimś czasie zajechał  na parking jakiegoś przydrożnego motelu, nie był to jakiś wystawny budynek, ale mi wystarczał. Weszliśmy do środka, gdzie przywitała nas miła starsza kobieta.
- W czym mogę pomóc, gołąbeczki? - wzięła nas za parę, co było urocze z jej strony - Pokój dla dwojga? Możemy zaoferować z łożem małżeńskim.
- Nie, nie.... - speszona sytuacją, zaczęłam skubać frędzelki z mojego sweterka.
- Poproszę pokój dla dwóch osób z dwoma łóżkami - wyciągnął portfel, a ja spojrzałam na niego niezrozumiale - Oh, jeżeli nie chcesz to mogę ci wynająć osobny.
- Nie, po prostu nie musisz za mnie płacić - kolejny raz w tym dniu było mi cholernie głupio, nie lubiłam jak ktoś za mnie płacił.
- Przestań, to nic takiego - podał kobiecie daną kwotę pieniędzy i z uśmiechem odebrał od niej klucze - Poza tym to ja zaproponowałem, żeby tu zajechać. 
Dostaliśmy się do naszego pokoju, miałam ze sobą obiad, który zrobiłam sobie na drogę, więc chociaż tym się z nim podzieliłam. Spędziliśmy sporo czasu na rozmowach, wygłupach i wybuchach śmiechu. Mimo zmęczenia nie nudziliśmy się ze sobą, a ja dowiedziałam się o nim czegoś więcej niż jego imię.
- Słuchaj, pewnie uznasz mnie za idiotkę, ale może warto spróbować - usiadłam naprzeciwko niego i założyłam kosmyk włosów za ucho - Może chciałbyś zostać moją osobą towarzyszącą na weselu mojej przyjaciółki.
- No nie wiem - chłopak zrobił dziwną minę, przez co pożałowałam, że w ogóle się odezwałam - Jasne, ale mam swój warunek - zmarszczyłam brwi - Będziesz moją osobą towarzyszącą na urodzinach mojego przyjaciela - wyciągnął dłoń w moją stronę - Umowa stoi?
- Stoi - zaśmiałam się szczerze i uścisnęłam jego dużą dłoń.
 Poczułam, że to początek ciekawej znajomości.

Mam nadzieję, że wam się podoba!
Miłej niedzieli

PS. Na moim profilu nowa instagramowa historia!
Zapraszam!

Jonas Brothers preferencje Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz