Prolog

206 16 19
                                    

Nie jadłam już od 2 dni, czuję że powoli opadam z sił. Ledwo udaje mi się wstać z kanapy na której poprzedniego wieczoru zemdlałam albo zasnęłam. Już sama nie wiem. Czwyciłam swoją głowę jakby miała mi zaraz odpaść, bo takie miałam wrażenie. Jest tak ciężka, a ja nie mam w sobie już w ogóle siły.

Czy warto się głodzić? Umierać w meczarniach? Powinnam za to co zrobiłam... Powinnam umierać powoli czując ból w każdym zakamarku ciała, tak jak czuję to teraz.

Podeszłam do blatu, w kuchni. Kuchnia jest połączona z salonem więc nie musiałam się zbytnio męczyć by się do niego dostać.

Połknięcie resztki tabletek nasennych to było za mało. Bo co 3 nędzne tabletki mogą zrobić z człowiekiem. Tylki go osłabić i bardzo obciążyć jego wątrobę.

Wyciągnęłam rękę w stronę kranu i go odkręciłam, tak lekko, że nawet nie było słychać ledwo cieknącej wody. Położyłam lewą rękę i poczekałam aż napełni się ona wodą. Gdy to się stało, chlusnęłam sobie nią w twarz, ale to nic nie dało. Miałam już dość.

Nie wiem czy wytrzymam jeszcze 3-4 dni aż padne z wycięczenia. Pewnie się poddam...

Nie mogę znowu na to pozwolić!

Mam na sobie jedynie szare dresy i czarną za dużą koszulkę. Jest lipiec, więc nie powinno mi być zimno, ale nie powinno mnie to teraz obchodzić.

Założyłam czarne adidasy i wyszłam z mieszkania. Jak zawsze było cały czas otwarte, a nawet teraz wychodząc ich nie zamknęłam na klucz.

Moja kamienica jest za niska, ma jedynie 3 piętra. Ale znam jeden bardzo wysoki budynek, z którego upadek będzie śmiertelny.

Schodziłam po schodach trzymając się ściany. Gdy wyszłam z kamienicy od razu udalam się w stronę ów wysokiego budynku, który widzę już stąd. Miałam do niego kawałek. O wszystkich siłach szłam do niego około 10 minut.

Rozejrzałam się na ulicy i zauważyłam pełno ludzi. Nie wiem którą jest godzina, ale patrząc na ruch, wnioskuję że około 3 p.m.

Poszłam w lewą stronę, ludzie co chwilę trącali mnie swoimi ramionami. Niektórzy, patrzący w komórkę nawet weszli prosto na mnie. Parę razy wylądowałam na ziemi. Ktoś nawet raz nadepną moja piszczel, przez co wydałam z siebie jęk bólu. Gdy wstałam, zdałam sobie sprawę że moja noga jest złamana. Na całe szczęście byłam już koło tego budynku.

Chwyciłam się muru budynku i weszłam powoli schodami do środka. Była to firma mojego ojca, więc wszyscy mnie tam znali.

Chyba że nowy właściciel wymienił personel.

Gdy podeszłam do drzwi, otworzył mi je dobrze mi znany lokaj. Obdarzył mnie szerokim uśmiechem i coś do mnie powodział, lecz ja jedynie z grobową minął, skinęłam głową i weszłam do środka. Przy recepcji stały znajome mi twarze, które tak samo jak lokaj się do mnie szeroko uśmiechnęły.

Nikt z nich nie wiedział jakie błędy popełniłam w swoim życiu...

Cały czas kulałam. Ból z każdym krokiem był coraz gorszy. Gdy podeszłam do wind, wcisnęłam guzik najwyższego piętra i oparłam się plecami o ścianę, podnosząc lewą nogę do góry. Zrobiłam dwa wdechy. Nie było nikogo na korytarzu, co mnie bardzo zdziwiło, bo zawsze jest tu dużo ludzi.

Gdy drzwi windy się otworzył wyszło z niej dwóch dorosłych mężczyzn w garniturach. Zawzięcie o czymś rozmawiali, kierując się w drugą stronę niż ja stałam, więc żaden z nich mnie nie zauważył. Zanim drzwi się zamknęły, podskoczyłam dwa razy na lewej nodze i je weszłam do jej wnętrza. Oparłam się plecami o lustro,stajac na przeciwko kolejnego lustra. Cała ta winda to były lustra.

Spojrzałam na swoje odbicie i wtedy zobaczyłam swoją mizerną twarz. Zapadnięte policzki, wody pod oczami, tłuste i roztrzepane włosy.

Przychodziłam do tego budynku w takim stanie nie raz. Więc nie dziwie się że pracownicy jedynie sie do mnie uśmiechali. Nie raz przychodziłam tu załamana i szłam na dach by odpocząć.

Lecz dzisiaj nie chce tam odpoczywać...

Usłyszałam charakterystyczny dźwięk, który wydaje winda po zatrzymaniu.

Wyszłam z windy na piętro gdzie kiedyś znajdowały się biura, dziś z tego co widzę jest tu stołówka dla palaczy po lewej i palarnie po prawej, na przeciwko mnie były kanapy i to czego szukałam. Wyjście na dach.

Podeszłam do niego powoli i przy samej drabince upadłam. Spojrzałam w lewo i nikogo nie zobaczyłam. Na prawo widziałam dwie kobiety rozmawiające, które paliły papierosy i piły kawę, jedna z nich mocno gestykulowała, opowiadając coś tej drugiej, która ją uważnie słuchała.

Podniosłam się z ziemi za pomocą drabinki, na której oparłam cały swój ciężar.

Gdy wstałam, zaczęłam powoli wchodzić do góry, nie było to wysokie piętro, wręcz najniższe w całym budynku, więc szybko dotarłam do klapy, którą jednym ruchem ręki popchnęłam do góry, nie było to ciężkie, ponieważ była ona zrobiona z aluminium.

Wciągnęłam się na górę i zatrzasnęłam klapę. Z tego miejsca było idealnie widać moja kamienice, a gdy Odwróciłam głowę w drugą stronę, to miałam idealny widok na StarkTower. Budynek super bohaterów. Miałam ochotę prychnąć, ale nie miałam nawet na to siły.
Czołagając się, przybliżyłam się do krawędzi dachu.

Położyłam się na plecach, a moja głowa zawisała w dół. Patrzyłam się w niebo, którego tego dnia, było wyjątkowo piękne.

W moich oczach zebrały się łzy, a przez to że byłam do góry nogami, musiałam zamknąć oczy, by te przestały szczypać.

To już był koniec.

Koniec wszystkiego.

Zaczęłam prawą nogą się bardzo powoli odpychać.

Gdy czułam krawędź dachu pod łopatkami, wyciągnęłam swoje ręce w górę i otworzyłam oczy.

Poczułam lekką ulgę, bo widziałam, że zaraz ból się skończy.

Że znikne.

Wystarczył jeden ruch nogą.

I zrobiłam to.

Leciałam w dół, czując wiatr, a na mojej twarzy można było zobaczyć szczęście, pierwszy raz od tych pięciu miesięcy.

Ale w pewnym momencie przystałam spadać.

Poczułam chłód metalu na ramionach i na plecach, przez podwiniętą koszulkę. Wtedy było we mnie tyle emocji że nie wytrzymałam i po prostu zasnęłam albo zemdlałam.

Do teraz nie wiem...

☯️☯️☯️☯️☯️

Oto prolog...
Proszę bądźcie obiektywni, bo ja dopiero zaczynam pisać i nie mam wielkich umiejętności literackich.
Lecz mam nadzieję że moje krytyczne oko się chociaż trochę myli i że komu kolwiek się to w jakimś stopniu spodoba.


KREWETA

Royal Asgard [Loki Laufeyson] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz