Dzień zaczął się jak zwykle. Trochę tych samych myśli. Od zawsze, każdego ranka, są w mojej rutynie.
"Po co ci to? Dlaczego znowu musiałeś się obudzić, debilu?" I inne takie. Nie wiem dlaczego tak mam, ale gówno mnie to obchodzi. Miałem za sobą nie przespaną noc. Płakałem do czwartej, więc nie spałem długo, bo codzień wstaje o piątej. Zwlokłem się z materacy na których śpię. Spojrzałem kątem oka w lustro. Stałem tak chwilę już z odwróconą głową. Brzydki.Chudy, ale nie za bardzo, średniego wzrostu chłopak z kolorową skórą od różnicy temperatur patrzył się na mnie. Gapił się tymi niebieskimi, nieprzytomnymi i podkrążonymi oczami prosto na mnie. Ciemne w pół włosy miał odstające na wszystkie strony. Miał rozsypane piegi po twarzy. Smukła twarz pokazywała zrezygnowanie. Odrażający.
Podszedłem do szafy i wybrałem pierwsze co było przy drzwiczkach. Czerwona bluza xl, która definitywnie wisiała bardziej niż worek na moich chudych ramionach. Granatowe jeansy. Obcisłe, ale nie przylegające. Ubrałem się z zamkniętymi oczami, by nie musieć patrzeć na siebie. Wyglądałem jak gówno (nic nowego). Bezwartościowy.
Otworzyłem drzwi i skierowałem się do kuchni. Nie miałem na nic ochoty, ale nigdy nie zmieniałem tej jednej, jedynej stałej rzeczy. Zawsze jadłem śniadanie. To jedyne co zawsze było takie, jakie chciałem, to śniadania. Zawsze te same czekoladowe płatki na mleku. Przygotowałem rytualne jedzonko i zjadłem je szybko. Nie chciałem czuć smaku. Tylko jeść. Debil.
Niedługo potem byłem już w drodze. Nie chciałem tam iść. Nigdzie nie chciałem. Chciałbym spać. Położyć się i nie wstać. Nic innego. Tylko to. Kurwa. Wysiadłem z autobusu. Poprawiłem swoją ciężką jak chuj torbę. Co oni chcą osiągnąć dając nam tyle książek? Skoliozę? Podjechałem jeszcze innym autobusem, by mieć bliżej szkoły. Do lekcji miałem jeszcze trochę czasu, więc wybrałem się do sklepu, stojącego za szkołą. Nie pamiętam już dlaczego, ale miałem łzy w oczach. Idiota.
Widziałem moją nauczycielkę chemii i wychowawczynię w drodze do pracy. Widziała mnie. Będzie się czepiać. Przetarłem oczy, by nie mieć później śladu po łzach. "To najpewniej przez zmęczenie." Tak. Tak właśnie powiem, jeśli ktokolwiek mnie zapyta, ale nie oszukujemy się, nikt nawet nie zauważy. Przyzwyczaiłem się, ale mimo to, nawet gdy nie mam wymówki, zawsze potrafię skłamać, by mi uwierzono. Wstąpiłem do sklepu już z podjętą decyzją, by nie marnować czasu. Kłamca.
Chwyciłem puszkę energetyka i udałem się do kasy, szykując już odliczoną kwotę by zapłacić. Często tak właśnie robię, by móc jak najszybciej zniknąć z pola widzenia kasjerki. Dawałem coś zbilansowanego. Odbierałem szybko resztę. Wychodziłem. Niezawodny system unikania interakcji z ludzmi. Tak też zrobiłem. Zawsze byłem uprzejmy do osób mnie obsługujących. Taki zwykły gest, taki jeden promienny (to nic, że fałszywy) uśmiech potrafi bardzo zmienić dzień. Tak mnie wychowano. Oszust.
Stawiałem niepewne kroki już z pustą puszką. Energetyk dodał mi trochę energii. Trzeba jakoś zastąpić ten sen, co nie? Byłem już pod budynkiem szkoły. Trudno było mi się w ogóle zmusić by chwycić tą klamkę. Otworzyłem drzwi i pozwoliłem wejść pierwszo kilku osobom, byle by dłużej być poza szkołą. Jak wchodzisz to już nie wychodzisz (No oczywiście do końca lekcji). Znaczy... Niby można się zrywać i wychodzić na przerwach długich ale to jest zbyt niecodzienne, by ktoś taki jak ja nie miał porządnej dawki stresu. Zjebany.
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
"Wspaniały dzień w szkole" jest dla ludzi normalnych w filmach. Po pierwszej lekcji byłem już w stanie rozmawiać ale każde słowo bolało. Fizycznie. Przy jakimkolwiek odzywaniu się, dziwnie bolał mnie brzuch. Znam ten ból od bardzo dawna, ale dalej nie mam pojęcia jak go nazwać. Jest bardzo podobny do motylków w brzuchu, tylko że w chuj nieprzyjemny i kilka razy mocniejszy. Mam specjalną playlistę, tylko piosenki na niej potrafią go przerwać. Dziwak.
Zabawne. W szkole jest tyle ludzi i chyba każdy sobie myśli: "O. Ale zajebiście udaję. Aj am master PiS.".
Otóż nie, debile~ Widać na każdym kroku jak kłamiecie i udajecie, że wszystko jest w porządku. Umiem rozpoznawać ludzi podobnych do mnie. Martyna z mojej klasy jest samotną, aspołeczną dziewczyną. Słucha muzyki takiej jak ja, mieszka prawie sama. Nie ma się do kogo odezwać, bo czuje, że nie powinna. Jest taka jak ja, więc chcę jej jakkolwiek pomóc. Zagaduję ją i chcę sprawić by i ona częściej zagadywała. Nawet jeśli tylko mnie. Lamus.Mam w szkole dwóch przyjaciół. Są tacy jak ja w pewnym sensie, lecz tylko ja jestem takim zjebem by się tak bać ludzi. Mateusz jest dużo wyższy niż ja. Też nosi okulary, ale nie wygląda tak chujowo jak ja. Różyczka (tak ją nazywamy) jest śliczną dziewczyną o dość długich, prawie brązowych włosach. Zawsze ma strasznie podkrążone oczy. Nie lubię mówić takich rzeczy, ale oni są najlepszymi osobami jakie poznałem. Nie zasługuję na nich. Samolub.
Wychodząc ze szkoły, ja i Mateusz, wybraliśmy się na chwilę do Różyczki. Nie było jej w szkole i martwiłem się czy nie umiera sama w pokoju. Mat dał jej notatki, a ja swój zeszyt z biologii. Porozmawialiśmy i śmialiśmy się z naszych problemów. Zawsze tak robiliśmy. Różyczka jest na lekach. Podziwiam ją za to, że pierwsza była na tyle silna, że udało jej się otrzymać pomoc. Dała mi swoje nadprogramowe tabletki na zło. Egoista.
Wróciłem później do domu. Posłuchałem krzyku ze skruchą na twarzy i zamknąłem się zaraz potem w pokoju. Długo się przymierzałem do nauki. Nie miałem dużo zadane, ale to zawsze sprawia trudności. Hałas jak zwykle mnie denerwował. Próbowałem się skupić, ale gówno wyszło. Wrzuciłem zrezygnowany książki do torby, szybko zjadłem i położyłem się. Chciałem zasnąć najszybciej jak się da. Byleby poczuć się na chwilę martwym... Na chwilę...
##################################
Opowiadanie to jest swego rodzaju pamiętnikiem głównego bohatera. Każda "historia" jest oparta na prawdziwych wydarzeniach.
CZYTASZ
Dlatego, że chciałem coś ukryć...
Short StoryJestem nikim. To, co tu zobaczycie, to historia. Opisana moimi oczami. Zauważycie (mam nadzieję) jak bardzo jesteśmy wszyscy bezwartościowi. Krótko mówiąc. TO MÓJ DZIENNIK.