Nerdanela przyglądała się młodemu elda* z osobliwą mieszanką przerażenia, rozbawienia i zaciekawienia. Wyglądał jak Avari z obrazków w księgach. Był brudny, rozczochrany, coś do siebie mamrotał i co rusz rzucał w wodę kamieniami; zrywał się nagle z głazu, na którym siedział, potem znów spoczywał, nad czymś rozmyślał i znowu wstawał po kamyk. Amya* zawsze powtarzała Nerdaneli, by nie zadawać się z dziwnymi obcymi, ale z drugiej strony nauczyła ją, by pomagać innym w potrzebie. A ten tutaj wyglądał na takiego, który potrzebuje pomocy. Poza tym, Nerdanela była niezwykle ciekawa, jak rzuca się kamieniami, by ładnie odbiły się od wody. Już widziała zachwyconą minę małego Arcarnë, jej háno, gdy go tego nauczy. Podeszła więc bliżej dziwnego elda*.
- Ai! Ma amartië*?
Fëanáro wyrwał się z odrętwienia. Chwilę czasu zajęło mu zlokalizowanie swojego rozmówcy. Przy krzewie, który rósł obok głazu, stała rozczochrana, ruda wen*, pewnie w jego wieku. Spoglądała na niego z ciekawością.
- Aaaale... Co? – spytał nieco głupim tonem, nie do końca odnajdując się jeszcze w rzeczywistości, nie docierało do niego, o co ta wen* w ogóle zapytała.
- Właśnie to! Wyglądasz, jakby stratował cię orszak Oromëgo!
Fëanáro roześmiał się. O to chodzi.
- Może coś w tym jest. – odparł z uśmiechem, nie bardzo rozumiejąc, do czego ta rozmowa zmierza. Skoro tej elda* przeszkadza, jak on wygląda, to może niech sobie pójdzie?
- No więc? Powiesz mi, co się stało, czy zaczekamy, aż sama Nienna zacznie wylewać nad tobą łzy? – rozmyślnie użyła liczby mnogiej. Skoro już zaczęła rozmowę, to musi się dowiedzieć, co się temu dziwolągowi stało.
Zaraz, zaraz, zaraz. Żarty, głupie uwagi... Ona się z niego naśmiewa! O nie, nikt nie będzie się z niego śmiał!
- Dlaczego niby zakładasz, że coś mi się stało? - odburknął Fëanáro.
Nerdanela, zaskoczona jego nagłą reakcją, odruchowo zrobiła krok w tył. Nie chciała go zdenerwować, miała nadzieję, że żarty rozładują atmosferę. Rodzicom zawsze to wychodziło... Elda* patrzył na nią świdrującym wzrokiem, jakby ktoś rzucił mu wyzwanie.
"-No i masz swoje wścibstwo, dziewczyno! A mogłam iść dalej i nie podchodzić, teraz jeszcze muszę się tłumaczyć."
Przełknęła ślinę. Cóż, teraz nie ma odwrotu.
- Ja... Podeszłam do ciebie, bo zachowywałeś się dziwnie, tak chodziłeś w tę i z powrotem... Chciałam ci jakoś pomóc i dowiedzieć się, jak...
- Pomóc! - zaśmiał się Fëanáro - niby jak mogłabyś mi pomóc! Nawet mnie nie znasz. Tak, wszyscy tak mówią, często słyszę... - urwał w połowie zdania. Chyba nieco się zagalopował.
- Wszyscy? - zapytała Nerdanela odruchowo i ugryzła się w język.
- No ogólnie? Wszyscy? W takich sytuacjach? Bo sa wścibscy? - Fëanáro już był zirytowany. Schylił się, podniósł i kamyk i rzucił nim w jezioro. Odbił się cztery razy i utonął.
Nerdanela zmieszała się. Nie tak to zaplanowała, nie spodziewała się tak ostrej reakcji. Czuła, że powinna się teraz oddalić i dać mu spokój. Ale wtedy nigdy nie dowie się, jak rzucać tymi kamykami!
Fëanáro stał odwrócony tyłem do ciekawskiej wen*, szukał czegoś bliżej nieokreślonego na horyzoncie. W pewnym momencie nie mógł już znieść jej spojrzenia, które czuł na placach. Cos przyszło mu do głowy. Najlepsze rozwiązania są zazwyczaj najprostsze! Powie jej tyle, ile trzeba, wyrzuci to z siebie, poczuje się lepiej, ciekawska ruda sobie pójdzie i już nigdy więcej się nie spotkają.
YOU ARE READING
"Kaczki na wodzie" (fanfiction, Feanorian Week 2019)
FanfictionKrótko o moim OTP, Feanor/Nerdanel. Obyczajowa miniaturka, powiedzmy. Z angstowymi i humorystycznymi wstawkami. Powstała szybciutko, wena zadziałała dobrze. Ale samo poprawianie trwało baaardzo długo. Mój fanfikowy debiut na Wattpadzie, w zasadzie d...