Rozdział | 5 |

197 14 10
                                    


    Indianka o farbowanych czarnych włosach patrzyła z wściekłością w niebieskich oczach na mutanta. Nikt nie ma prawa zabijać jej najlepszej przyjaciółki. I to jest właśnie to, co postanowiła. Zamierzała o wszystkim powiedzieć Mallory nie zważając na konsekwencje. Była jeszcze nastolatką, miała swoje głupie decyzje. Mall była chyba jedyną osobą, która mogła ją zrozumieć i nie wyda, przede wszystkim. Mogła jej zaufać, nawet jeśli ze stresu już postanowiła powiedzieć Sethowi.

     - Powiedz mi co jest w Tobie takiego, że jesteś taka ważna? - zmienił swoją twarz na ludzką. - Uważasz się za jakąś boginie?

     - Jestem Strażniczką Dusz i moim zadaniem jest ochrona wszystkich ludzi i innych. - powiedziała beznamiętnie i wywróciła oczami. Nadal była wściekła.

       - A wiesz? Mnie to gówno obchodzi i ją zjem. Nie masz nade mną kontroli w ludzkiej postaci.

       - Tak myślisz? Jakoś wtedy inaczej wyglądało. - warknęła. - Jesteś tylko głupim mutantem, który nie wiadomo skąd się wziął. Masz dwa wyjścia. Jeden - pójdziesz sobie teraz stąd i drugie - nie pójdziesz i Cię zabije.

        Śmiech tego wilkopodobnego utwierdził Amy w przekonaniu, że nie wybiera pierwszej opcji. Rzucił się na nią. Była szybsza od niego. Szybko zmieniła się w wilczyce i stanęła między nim a przyjaciółką. Warczała ze śliną kapiącą z pyska porośniętego białą sierścią. Ukucnęła przygotowując się do skoku i wyskoczyła z pazurami na przeciwnika. Oboje stoczyli się w leśny rów gryząc się po łapach i łbach. Amy była na wygranej pozycji, ponieważ przewróciła wroga tak że był pod nią i wgryzła się w szyję. Dziwak zawył z wściekłości i zrzucił wojowniczkę z siebie. Nagle ciemnowłosa postać rzuciła się na niego i sturlali się bardziej w las. Biała wilczyce rozpoznała Edwarda. Wiedziała że to nie skończy się dobrze ale biegła mu pomóc. Zdążyła w ostatniej chwili wyrwać mu głowę, gdy chciał wgryźć się w wampira.

        - Amy! To naprawdę ty?

        - Został zabity? - Mallory dobiegła do nich. - Ooo...kurde. Dobra nie obchodzi mnie to że jest tu ojciec Ness. Jak ty mogłaś przez jeb*ny rok nas zostawić! Nie odzywałaś się! Pozwoliłaś żebyśmy myśleli że nie żyjesz! Ty pieprzona pało! - stanęła przed swoją przyjaciółką. Mallory nie była słaba. Nie bała się stania przed wielkim wilkiem.

        Wilk spuścił tylko głowę. Co miała jej powiedzieć? Zakazali jej wszyscy ujawniania się. Słuchała przodków przez cały rok. Po prostu miała tego dość.

       - Mallory uspokój się. Musiała mieć powody dla których tak zrobiła. - Edward podszedł do dzireczyny i położył jej dłoń na ramieniu. - Napewno nie było jej wesoło, gdy musiała tak postąpić. Skoro jest twoja przyjaciółką to cierpiała pewnie tak samo jak ty.

         Złość w oczach brązowowłosej zmalała i pojawiły się łzy.

        - Ty wielka kupo futra! Nie wiesz jak za Tobą tęskniłam. - zaczęła płakać wtulając się w futro przyjaciółki, która położyła swój wielki łeb na jej ramieniu i również łzy poleciały z szarych oczu wilczycy.

~~*~~*~~*~~*~~

        Edward z dwoma dziewczynami postanowił iść do swojego domu, ponieważ wiedział że nikogo teraz nie będzie. Bella była z Renesmee w domu jego rodziców więc miał czas żeby porozmawiać. Amy Black była taką jaką ją zapamiętał ale był jeden wyjątek - wydoroślała. Czarne włosy miała jeszcze dłuższe niż poprzednio, stworzyła sobie sukienkę w kolorze różowym i lekkie adidasy.

        - Czemu ty masz czarne włosy?

        - Po farbowałam żeby nikt mnie nie rozpoznał. - wzruszyła ramionami na pytanie Edwarda. - Nie wiem jak tą farbę zmyć, bo moja moc na nią nie działa.

Legenda wilczej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz