3.

47 5 2
                                    

Mimo, że biegłam, byłam praktycznie niesłyszalna. Promienie słońca przebijające się przez bujne korony drzew padały na moje futro, rozwiewane przez wiatr. Nagle moje w mój świat wkradł się dzwonek na przerwę. Niechętnie wstałam i miałam zamiar wyjść na korytarz, kiedy nauczyciel się odezwał.

-Maddy, oprowadź Ylvę po szkolę i nie słyszę żadnego słowa sprzeciwu –powiedział i zajął się dokumentami leżącymi na biurku.

Kiedy spojrzałam się, kto to ta Maddy, pomyślałam, że gorzej trafić nie mogłam. Dziewczyna stała pomiędzy powstrzymującymi się ze śmiechu chłopakami i dosłownie zabijała mnie wzrokiem.

-Jasne... -Wymamrotała z pomiędzy zaciśniętych zębów.

Szybko podeszła do mnie i mocno chwyciła moje przedramie, siłą prowadząc mnie w jakimś kierunku. Po chwili wyszarpnęłam się z jej uchwytu, na co ona z cichym warknięciem przycisnęła mnie do pobliskiej ściany.

-Jeśli myślisz, że cię oprowadzę po szkole i będziemy przyjaciółeczkami, to się mylisz. Nie wiem, co ty tu w ogóle robisz. I jeszcze czujesz się jak u siebie. Jesteś bezczelna. –Maddy coraz bardziej warczała niż mówiła, a jej oczy zaświeciły się czerwienią, na co przeszedł mnie dreszcz.

-Nie wiem, o czym ty mówisz, jesteś jakaś nienormalna! –Krzyknęłam próbując się wyswobodzić.

-Jesteś pieprzonym intruzem! –już miała kontynuować, kiedy przybiegli jej przyjaciele.

Patrzyłam osłupiała jak trzej chłopaków odciągają ode mnie jedną dziewczynę, która zachowywała się jak jakaś psychopatka. Nie wiedziałam, o co jej chodziło. Jaki intruz? Kiedy już miałam odchodzić, znów poczułam na przedramieniu dotyk, tym razem lżejszy. Czwarty z chłopaków, niebieskooki brunet, patrzył na mnie wyczekująco.

-Możemy porozmawiać, o tej sytuacji? –Zapytał.

-Nie –powiedziałam dobitnie.

Chłopak już otwierał usta, żeby coś jeszcze powiedzieć, ale narzuciłam kaptur na głowę i oddaliłam się szybkim krokiem. To wszystko było dziwne. Pierwszy raz czułam, że nie tylko ja mam coś do ukrycia przed światem.

Dziwna piątka nie pojawiła się już na reszcie zajęć. Żeby przestać o nich myśleć starałam się skupiać na lekcjach, ale niezbyt mi to wychodziło. Na przerwach zwiedzałam korytarze. Nie wdawałam się z nikim w rozmowę, nie byłam w nastroju. Poza tą jedną sytuacją dzień w szkole minął mi raczej przeciętnie, a nawet nudno. Kiedy ostatni dzwonek moich dzisiejszych lekcji zadzwonił ruszyłam razem z tłumem do wyjścia. Już miałam wyciągać z plecaka słuchawki, jednak coś kazało mi tego nie robić. Szłam w stronę lasu, drogą, którą szłam rano. Uważnie wsłuchiwałam się w każdy dźwięk, każdą rozmowę, każdy szept. Kiedy tylko jakiś znany głos wypowiedział moje imię odwróciłam się w tamtym kierunku. Znowu ta piątka. Rozmawiali o mnie, bo raczej nie ma innej osoby w tej szkole o takim imieniu, ale kiedy tylko poczuli na sobie mój wzrok ucichli i odeszli gdzieś dalej. Już bez dalszego przedłużania poszłam w las. Idąc już jakiś czas, ciesząc się samotnością i urokiem lasu, zapragnęłam pobiegać, ale nie jako człowiek. To była ogromnie silna potrzeba uwolnienia prawdziwej siebie, jakiej dawno nie czułam. Z trudem powstrzymałam się od skoczenia i wylądowania na ziemi w wilczej skórze. Mimo powstrzymania tego pragnienia, czułam, że moje oczy stały się żółtozielone, a kły wydłużyły się. Pobiegłam do domu, najszybciej jak mogłam w duchu prosząc, żebym nikogo nie spotkała po drodze.

Wpadłam do domu, zamykając z hukiem drzwi, czym zwróciłam na siebie uwagę swoich rodziców. Mama widząc w jakim jestem stanie natychmiast do mnie podeszła i poprowadziła mnie na sofę, gdzie siedział już tata. 

-Co jest skrabie? -zaczęła rozmowę mama.

-Nie wiem... Tak nagle miałam pragnienie zmienić się... Nawet nie wiem czemu -powiedziałam trochę wystraszona.

Mama popatrzyła dziwnym wzrokiem, na co obydwoje się spieli.

-Co? Co się stało? -zapytałam patrząc na rodziców.

-Nic, musimy coś załatwić z tatą, idz do swojego pokoju i nie wychodz z domu, wrócimy niedługo -powiedziała mama i wstała pośpiesznie z sofy.

-Ale co się dzieje?! -podniosłam głos

Nikt mi już nie odpowiedział, rodzice szybko wyszli z domu i zamkneli drzwi na klucz. Miałam już dość dzisiejszego dnia. Postanowiłam tylko przebrać się w bieliznę i iść spać, co po chwili uczyniłam. Szczelnie okryłam się kołdrą i zamknęłam powieki.

Znowu biegłam przez las, lecz tym razem nie był to piękny, cudowny letni widok. Las był mroczny i spowity czernią. Najbardziej przerażająca była wszechobecna cisza i te oczy, które patrzyły na mnie z ciemności. Wielkie, puste czerwone ślepia. Z każdą chwilą było ich coraz więcej. Zbliżały się do mnie. Biegłam coraz szybciej, ale one były ciągle wokoło mnie. Nagle ciszę przecieło wycie. Okropne, przeciągłe wycie.

Było mi gorąco i łóżko wydawało się małe. Chciałam wstać, ale zamiast nóg miałam cztery kudłate łapy. W błyskawicznym tempie skoczyłam na ziemię. Jeszcze nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się zmienić podczas snu. Pomyślałam o swojej ludzkiej formie, o kasztanowych włosach, ciemnych oczach. Nic się nie stało. Dalej byłam wilkiem. Czułam się dziwnie, ale postanowiłam się uspokoić. Bardziej się zmęczyłam niż wypoczęłam tym snem. Położyłam się na ziemi, zamknęłam oczy i nadstawiłam uszy. Nagle trzasnęły drzwi, czyli rodzice wrócili do domu. Słyszałam ich ciężkie oddechy i szybkie bicie serc.

-Musimy się wynieść stąd natychmiast -powiedziała szeptem mama.

-I ty myślisz, że ona nie domyśli się? Kate, zrozum ona ma już siedemnaście lat, nie jest już szczeniakiem, który uwierzy w każde twoje słowo. Musimy jej powiedzieć -odezwał się tata zmartwionym głosem.

-Nie, nie możemy, a co jeśli ona od nas odejdzie? -szept stopniowo cichł i po chwili już nie słyszałam niczego.

O co chodziło mamie? Czego mam się nie domyślić? Coraz więcej takich pytań rodziło mi się w głowie. Własnie dowiedziałam się, że najbliższe mi osoby, ukrywają coś przemną i co gorsze, to jest własnie ze mną związane. Musiałam coś z tym zrobić, nie mogłam tego tak zostawić. Znów pomyślałam o moim ludzkim ciele i tym razem się udało. Bez chwili wachania zbiegłam na dół, gdzie w kuchni stała mama z tatą. 

-Wszystko słyszałam! Wiem, że coś ukrywacie! -wykrzyknęłam bez zbędnego przywitania.

Tata spojrzał na mamę znaczącym wzrokiem, szepnął jej na ucho, że to już czas. Byłam zdeterminowana znać prawdę.

-Nie ma sensu już dłużej ukrywać prawdy... Okłamaliśmy cię w wielu sprawach... Może lepiej usiądź? -zapytała mama, patrząc na mnie smutnym wzrokiem.

-Postoję -odpowiedziałam krótko, dając jej znak, że ma kontynuować.

-To jest skomplikowane... Ale zanim zacznę pamiętaj, że cię kochamy i robiliśmy to tylko dla twojego dobra -zaczęła, patrząc mi prosto w oczy.

Oczami WilkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz