1.

1.5K 25 2
                                    

*Samantha*

W końcu, moje jedenaste urodziny, tak długo na to czekałam. Tego dnia stałam przy oknie, cały czas wyczekując sowy z listem do Hogwartu. Obudziłam się około godziny 9:00, jak na wakacje, pora raczej wczesna, ale co poradzę. Parę minut później zbiegłam już po schodach ubrana i gotowa na kolejny dzień. Na wejściu do kuchni powitała mnie moja rodzicielka, zapalając świeczki na torcie. W domu mieszkamy same, ponieważ gdy miałam 6 lat reszta mojej rodziny zginęła w wypadku, brat oraz Tata. Często odwiedzamy ich grób, nieraz czuję, że mój brat siedzi przy mnie i mnie pociesza, moje relacje z nim były cudowne! Mimo na tak młody wiek w jakim byłam zachowywaliśmy się jak nastoletni przyjaciele, Max- tak się nazywał, był tylko 7 lat starszy. Uczęszczał do Hogwartu i zdążył mi o nim trochę poopowiadać. Gdy popatrzyłam na zegarek w salonie była 9:20. Zaczęłam rozpakowywać niektóre prezenty od koleżanek i kolegów. Mimo, że jeszcze nie chodzę do Hogwartu mam kilka znajomych. Należę do rodziny Czystokrwistych więc wiele dzieci chciało się ze mną zaprzyjaźnić. Zapewne trafię do Slytherinu, ze względu na mój cięty język oraz wymagania społeczne, Eric, mój przyjaciel z którym znam się odkąd skończyłam 2 lata, mieszka obok mnie, jest to wysoki  i dobrze zbudowany ( jak na 11 lat) chłopak, o blond włosach i błękitno - niebieskich oczach. Od paru miesięcy jestem w nim ewidentnie zauroczona... Nie mogę nazwać tego miłością, albo mogę...? Jest z mojego rocznika, 1980- tego. I będzie chodził razem ze mną do Hogwartu, z pozoru jest to miły chłopak i nieco obawiam się, że trafi do innego domu niż Slytherin. No cóż, zobaczy się. Odpakowywałam prezenty po kolei, oprócz kosmetyków, MP3 i najnowszego modelu miotły Nimbusa 2000 spostrzegłam jedno, dość małe pudełko, po fioletowej wstążce odrazu zgadłam, że to prezent właśnie od Ericka. Gdy otwarłam odrazu w oczy wpadła mi bransoletka oraz naszyjnik ze szamargdowym wężem.

Ale cudo... - pomyślałam

Podbiegłam do mamy, pokazując jej prezent.

- Noo, ładne ładne. Trzeba mu będzie podziękować, pewnie dużo pieniędzy na to wydał.

- Wiem, mogę teraz iść?

Mama spojrzała na zegar, i odpowiedziała.

- Okej, ale masz wrócić o 11:30, bo mam niespodziankę.

Podeszłam do mamy, a następnie pożegnałam się całując ją w policzek.

- Ale uważaj przy przechodzeniu przez ulicę!

- Dobra!

Droga do Ericka trwała dwie minuty, zaraz znalazłam się pod jego drzwiami i zapukałam, drzwi otworzyła mi jego mama, Pani Madelaine Tit, kobieta zazwyczaj chodziła uśmiechnięta, ale dalej nie opuszczała swojej gracji, pokazując wszystkim, że należy do rodziny arystokrackiej.

- Dzień dobry Pani! Jest może Eric w domu?

- Cześć słońce, pewnie, że jest, już go wołam. Wejdź.

Mama Ericka prowadziła mnie przez długi hol, na jego końcu znajdował się salon, gdzie przeważnie przebywał Eric z jego ojciem oglądając gazety na temat Quidditcha. Natomiast teraz go tam nie było, więc usiadłam w fotelu, czekając aż przyjdzie.

- Eric! Chodź do salonu! Samantha przyszła!
Słyszałam, że nasza piękna kobieta kończy dziś 11 lat, to prawda?

Uśmiechnęłam się lekko kiwając głową na potwierdzenie.

- Jestem!

Do pokoju wpadł Eric, jak zwykle z idealnie ułożonymi włosami. Zapatrzyłam się na niego trochę za długo, co sam zauważył.

- Ziemia do Samanthy! Żyjesz?

- Tak, tak. Chciałam ci bardzo podziękować za prezent, nie musiałeś mi tego kupować, zapewne kosztowało to majątek.

- O to się nie martw. - mrugnął do mnie okiem - Akurat pieniędzy u nas nie brakuje, no i cieszę się, że ci się podoba. Długo myślałem nad tym, co ci kupić.

- No i oczywiście mama ci musiała mówić, co kupuje się damie w jej urodziny. - wtrąciła się Pani Madelaine.

- Ważne, że kupiłem, masz dużo czasu?

Słysząc to zdanie, popatrzyłam na zegarek spoczywający na mojej ręce, który wskazywał 10:15

- No... Jeszcze mam. Proponujesz coś?

- Są dwie opcje, pierwsza to wyścig na miotłach, a druga, gra w eksplodującego durnia. Co wybierasz?

- Zdecydowanie to pierwsze! Nie masz ze mną szans!

- Jeszcze zobaczymy, twój Nimbus 1998 wymięknie, nie to co mój 1999.

- Idę po miotłę  i zobaczymy!

Szybko pobiegłam do domu, biorąc nową miotłę w rękę, wyjaśniłam mamie, że idę polatać z Erickiem i że wrócę na czas. Jestem ciekawa jego miny, jak zobaczy mojego Nimbusa 2000. Nasze rodziny ze względu na czystą krew, są dość bogate. Gdy dobiegłam do jego domu stał i czyścił miotłę. Spojrzał na mnie a po chwili na miotłę i opadła mu szczęka.

- Nic mi nie powiedziałaś, że dostałaś nową miotłę!

- Bo nie pytałeś. Gotowy?

- Jeszcze nie, poczekaj chwilę.

Wszedł po schodach, by zniknąć na parę minut, w ten czas stałam oparta o futrynę drzwi prowadzących do salonu, bawiąc się z jego psem. Po chwili usłyszałam za sobą szmer, ale było już za późno, kubeł zimnej wody trafił wprost na mnie.







-----------------------------------------------------------------------------------

I jak? Podoba się początek? Spokojnie, Draco pojawi się w następnych rozdziałach.

~EMalfoy






















Po prostu mnie kochaj ~ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz