Rozdział 6

4.7K 249 24
                                    

Gdy tylko zjadłam ostatnią kromkę ciepłych tostów podziękowałam starszej kobiecie za śniadanie i z telefonem w dłoni wymknęłam się na tyły domu. Ogrom wątpliwości w jednej chwili spłynął na mnie i tak naprawdę to w tym momencie nie byłam pewna już niczego. Jedynie rozmowa z Amber mogła uratować tę sytuację i pomóc podjąć mi - mam nadzieję - słuszną decyzję.

    - Cześć Livcia! - przyjazny głos Amber dotarł do moich uszu przez co mimowolnie się uśmiechnęłam. - Jak tam Irlandia?

    - Okej tylko pogoda trochę deszczowa - mruknęłam, skubiąc wystającą nitkę w szortach. - A jak w Anglii?

    - Pogoda też nie za ciekawa, ale jeszcze tydzień i będę wygrzewać tyłek we Włoszech - zaśmiała się dźwięcznie przypominając mi o swoim obozie na który wybiera się wraz z siostrą.

    - Ehh, zazdroszczę Ci.

    - Dobra, ale nie gadajmy o mnie. Jak tam z Cameronem ... było już coś? - spytała niby niepozornie choć ja doskonale wiedziałam co kryje się za słowem coś. Wzięłam głęboki oddech, układając w głowie to co tak naprawdę chce powiedzieć swojej przyjaciółce.

    - Amber... stało się coś - zaczęłam niepewnie, gryząc przy okazji wnętrze mojego policzka. Stres dosłownie mnie zżerał i czułam już na karku stróżki zimnego potu.

    - Coś, to znaczy? Olivia tylko mi nie mów, że jesteś w ciąży!

    - Co? Nie! Oszalałaś?! - zaprzeczyłam od razu, łapiąc się za czoło. Westchnęłam głośno, przytrzymując mocniej sprzęt przy moim uchu. - Prócz nas jest tutaj ktoś jeszcze - zaczęłam niepewnie, próbując opanować drżenie rąk. - Przysięgam, że nie miałam o tym zielonego pojęcia, ale gdy go zobaczyłam ... Amber proszę nie osądzaj mnie. To wszystko wróciło, nie potrafię nad tym zapanować bo tak cholernie mocno go kocham - przy ostatnim zdaniu głos mi się załamał i nawet się nie zorientowałam, gdy kilka łez spłynęło wzdłuż moich policzków.

    - Olivia? O czym Ty do chuja mówisz? - spytała nie kryjąc zdziwienia.

    - Przespałam się z Lukiem, wczoraj - wyrzuciłam i niekontrolowanie zacisnęłam z całej siły powieki. - Przysięgam, że nie wiedziałam, że on jest kuzynem Camerona! - dodałam nim przyjaciółka zdążyła mi przerwać.

    - Kurwa - warknęła Amber i jestem wręcz pewna, że w tym momencie zakryła swoje usta dłonią, tak jak to miała w zwyczaju. - Opamiętaj się dziewczyno. Myślałam, że już dawno wbiłam Ci do głowy, że ta wasze zeszłoroczna miłość była tylko głupkowatym zauroczeniem, nadal tego nie rozumiesz? Wbiłaś sobie do tej swojej główki, że skoro ten cały Luke był Twoim pierwszym chłopakiem to jednocześnie musiał też być Twoją miłością. Gówno prawda, już Ci mówiłam, że to wcale tak nie działa. Olivia spójrzmy prawdzie w oczy, ile znasz Luke'a a ile Camerona?

    - Amber to nie chodzi o to ile kogo znam. Nie masz zasranego pojęcia co czuję gdy Go widzę. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak ogromny błąd popełniłam w zeszłym roku wracając wcześniej. Nie rozumiesz, że to jest przeznaczenie? Ja tego nie wybierałam, tak po prostu miało być. Ktoś chciał aby nasze drogi znów się zeszły - wytłumaczyłam i o dziwo zachowałam przy tym spokój, z resztą tak jak moja przyjaciółka.

    - Na Twoim miejscu wróciłabym do domu, żeby nie narobić jeszcze więcej głupot. Pilnuj się Liv bo możesz spieprzyć sobie życie - ostrzegła nim się rozłączyła. Warknęłam sfrustrowana bo tak rozmowa nie miała tak wyglądać. Amber powinna na mnie krzyczeć a nie mówić do mnie jak matka.

Kopnęłam w leżących kamyk i chowając telefon do kieszeni, wtopiłam palce w swoje włosy. Miałam ochotę płakać bo nie tak wyobrażałam sobie te wakacje. Z jednej strony Amber miała rację bo tak naprawdę popełniłam ogromny błąd oddając się Luke'owi mając chłopaka natomiast z drugiej strony ona nie była mną. Nie wiedziała co czuję, gdy jego silne dłonie oplatają moją talię. Nagle cały świat przestaje po prostu istnieć, jesteśmy tylko my. Nieważne jak bardzo bym się przed tym broniła nie zmienię tych uczuć. Mogę mieć tysiąc chłopak, ale żaden nie będzie w stanie zastąpić mi Jego, bo tylko przy nim mogę być naprawdę szczęśliwa. Tylko Jego tak naprawdę kocham.

    - To Ty jesteś tą dziewczyną - gwałtownie się odwróciłam i o mało co nie dostałam zawału widząc przed sobą Lottie. Jej wzrok skanował każdy milimetr mojej twarzy a głos wprawił w niemałe osłupienie.

    - Sły...słyszałaś wszystko? - zająknęłam.

    - To o Tobie mówił Luke, gdy odwiedzałam ich w Melbourne. To przez Ciebie wpadł w to całe gówno - powiedziała twardo nie ruszając się ani na milimetr.

    - Co? - spytałam zszokowana. - Lottie o czym Ty mówisz?

    - Odkąd Cameron i rodzice wyjechali do Anglii prócz babci i Brooksów nie został mi już nikt - oznajmiła, przysiadając na stosie drewnianych belek na tyłach domu, tuż naprzeciw tej pamiętnej stodoły. - Przez ostatni rok bardzo się do nich zbliżyłam. Odwiedzałam Melbourne przy każdej możliwej przepustce - uśmiechnęła się sztucznie w moją stronę poklepując miejsce obok siebie. Przełknęłam głośno ślinę, wykonując jej polecenie.

    - Jakiej przepustce? Myślałam, że zostałaś w Australii z powodu szkoły - na moje słowa dziewczyna wybuchnęła histerycznym śmiechem, kręcąc przy okazji z rozbawieniem głową.

    - Cameron Ci się nie pochwalił? Ah no w sumie racja. Kto by chciał się chwalić siostrą wariatką - mruknęła. - Nie zostałam w Sydney bo chciałam, zostałam bo musiałam. Rodzice twierdzą, że brak mi piątej klepki, więc siedzę zamknięta pięć dni w tygodniu. Weekendy na szczęście mam wolne - wzruszyła ramionami jak gdyby nigdy nic. Zamrugałam szybko powiekami, próbując poukładać w głowie to co właśnie się dowiedziałam. Cameron cały czas powtarzał mi, że Lottie nie chciała zawalić szkoły i dlatego została w Australii. Nie miałam zielonego pojęcia, że jest ona jedną z pacjentek szpitala psychiatrycznego. To wręcz niedorzeczne. Przecież ona jest zwykłą, może ciut zamkniętą w sobie nastolatką a nie wariatką.

    - Więc wiesz o nas, tak? - spytałam choć tak naprawdę doskonale znałam odpowiedź na to pytanie. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, przytakując głową.

    - Wiem więcej niż Ci się wydaje Olivia - mruknęła tajemniczo, patrząc na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem. Miałam wrażenie, że czyta ze mnie jak z otwartej książki. - Możesz mi wierzyć lub nie, ale to co przeżywał Luke w tamtym roku było okropne - dodała po chwili a ja poczułam jak moje serce na moment staje. Samo wyobrażenie tych pięknych, brązowych oczu pokrytych łzami doprowadzało mnie samą do płaczu. Miałam ochotę dać sobie w twarz za to, że skazałam go na tak okropny ból.

    - Co ... co masz na myśli?

    - Twarz miał kamienną, ale duszę zatracił całkowicie - oznajmiła a mnie zajęło dobre kilka sekund przeanalizowanie jej słów. W głowie pojawiło mi się wiele interpretacji, ale nie miałam zielonego pojęcia, która z nich może okazać się tą słuszną.

    - Lottie ja nie chcę go ranić, ale nie chcę też skrzywdzić Twoje brata - jęknęłam bezradnie.

    - Powinnam teraz zarzucić tym tandetnym tekstem abyś posłuchała głosu serca, ale ono i tak już wybrało, mam rację?

W odpowiedzi przytaknęłam głową, zaciskając przy okazji palce na swoich nagich udach.

    - Co miałaś na myśli mówiąc, że to przeze mnie Luke wpadł w "to gówno"? - ciekawość okazała się silniejsza, gdy zadawałam szatynce to pytanie. Podświadomie wręcz błagałam aby nie okazało się to tym o czym aktualnie pomyślałam. Nie zniosłabym faktu, że Luke przeze mnie zaczął zażywać narkotyki bądź inne tego typu śmieci.

    - Przyjrzyj się jego kostką na dłoniach, zerknij na żebra - poleciła. - Jeśli jesteś na tyle bystra za jaką Cię uważam zorientujesz się co miałam na myśli - dodała nim całkowicie podniosła się z drewnianych belek i bez słowa udała się w stronę domu zostawiając mnie samą z pękającą od tworzenia przeróżnych scenariuszy głową.

Przepraszam, że musieliście tyle czekać! Następny pojawi się szybciej obiecuje! #IFYPL

I FOUND YOUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz