Proponuje włączyć muzykę załączoną w linku :))
Tej nocy prawie w ogóle nie zmrużyłam oka. Natłok myśli spowodował niezły chaos w mojej głowie i potrzebowałam mnóstwo czasu aby choć w małym stopniu postarać się go ogarnąć. Próbowałam znaleźć jakieś sensowne rozwiązanie, ale naprawdę z trudem mi to przychodziło. Zdałam sobie sprawę, że prócz tego, że zerwałam z Cameron i znów jestem z Lukiem nie zmieniło się nic a nic. Wciąż mieszkamy na dwóch różnych kontynentach, tysiące kilometrów od siebie i nie poświęciliśmy ani minut na to aby pomyśleć co robić dalej. Wyjazd gdzieś w odległy kątek świata - jak to zaproponował Luke - całkowicie mi nie odpowiadał, no bo niby gdzie mielibyśmy wyjechać? Chyba na pieprzoną Alaskę. Zaś z drugiej strony zostanie w Angli też nie wydawało mi się wspaniałym pomysłem a poza tym nie chciałam odciągać Luke'a od rodziny bo pomimo tych wszystkich spięć naprawdę miał silną więź ze swoimi braćmi i matką.
Po rozważeniu tych wszystkich kwestii zrozumiałam, że tym razem to ja będę musiała się poświęcić. Nic nie wydawało mi się tak sensowne jak wrócenie do Melbourne i zaczęcie wszystkiego od nowa, tym razem już na stałe.
Ten pomysł tak bardzo zawładnął moimi myślami, że całkowicie się rozbudziłam. Szybko więc chwyciłam leżącą na parapecie bluzę i zasuwając zamek błyskawiczny, wyślizgnęłam się z sypialni, którą jeszcze do wczoraj dzieliłam wraz z Cameronem. Cicho jak mysz kościelna szarpnęłam za klamkę z pokoju bliźniaków. Całe szczęście łóżko Luke'a znajdowało się tuż przy drzwiach, więc udało mi się nie narobić zbyt dużego hałasu i nie zbudzić Jai'a.
- Lukey wstawaj - szepnęłam cicho tuż nad jego uchem, szarpiąc delikatnie za ramiona. Chłopak mruknął pod nosem coś nie zrozumiałego i odwrócił się na drugą stronę, całkowicie mnie ignorując. Zirytowana przewróciłam oczami i ponowiłam moją czynność.
- Liv to Ty? - spytał zaspany, wyciągając ręke w moją stronę. - Która jest godzina?
- Za piętnaście piąta. Musimy porozmawiać.
- Teraz? Czy to nie może poczekać, no nie wiem, do dziesiątej?
- Proszę Luke, muszę Ci o czymś powiedzieć - wyjęczałam błagalnie, ciągnąc bruneta za ramię. Chwilę jeszcze pomarudził pod nosem, ale ostatecznie przystał na moją prośbę.
Zaraz po tym jak chłopak ubrał się w ciepłe ciuchy zeszliśmy na dół i tak by nie zbudzić śpiących w salonie państwa Dallas, powoli i w ciszy założyliśmy swoje buty.
Aż zadygotałam z zimna, gdy chłodne powietrze uderzyło w moje nogi okalane jedynie cienkimi szortami. Chwyciłam za krańce bluzy, próbując naciągnąć ją jak najniżej się da, ale niestety z marnym skutkiem.
- Wskakuj - Luke stanął plecami do mnie i zniżył się lekko, dając mi znak abym wskoczyła na barana. Zaśmiałam się cichutko i podskoczyłam wysoko a brunet złapał mnie mocno pomiędzy nogami.
- Lukey? - spytałam cicho podczas, gdy chłopak zaczął powoli iść przed siebie.
- Hm?
- Kocham Cię, tak bardzo bardzo mocno - powiedziałam, zaplatając ręce na jego karku i całując miejsce tuż za uchem.
- Ja Ciebie też kruszyno - zaśmiał się lekko. - Ale tak poważnie, to tylko to chciałaś mi powiedzieć?
- Wracam do Melbourne, razem z Tobą.
- Co? - spytał z nie do wierzeniem, przystając na moment.
- To co słyszałeś.
- A co ze studiami? Rodziną?
- Mam jeszcze czas, żeby złożyć papiery na jakąś uczelnie tam. Spokojnie Luke, nie jestem małą dziewczynką, którą mamusia musi prowadzić całe życie. Mam prawie dziewiętnaście lat muszę wreszcie zacząć żyć na własną rękę - wyjaśniłam, bawiąc się przy okazji jego lokami, które swoją drogą są jeszcze bardziej intensywne niż rok temu.
Luke postawił mnie na ziemi i odwrócił w swoją stronę tak, że teraz staliśmy na przeciw siebie.
- Liv ja nie chcę Cię do niczego zmuszać. Powiedziałem, że pójdę za Tobą nawet na koniec świata, więc jeżeli chcesz zostać w Anglii to ...
- W tym sęk, że nie chce tam zostać. Chcę wrócić do Melbourne i zacząć żyć tam okej? - przerwałam mu.
- Nawet nie masz pojęcia jak kurewsko mocno Cię kocham dziewczyno - powiedział całkowicie poważnie i z całej siły zamknął mnie w swoich ramionach. Objęłam jego biodra, czując, że właśnie mam przy sobie cały mój świat i nieważne gdzie byśmy nie byli póki On jest obok nie potrzebuję już nic więcej. Miałam ochotę się rozpłakać, gdy uświadomiłam sobie jak wiele musieliśmy wycierpieć i ile poświęcić aby móc znów być razem. Dopiero teraz tak naprawdę uwierzyłam, że jesteśmy sobie pisani.
- Proszę obiecaj mi, że już nigdy nie będziemy musieli żyć osobno. Już nigdy nie pozwól mi odejść Lukey - wyszeptałam, zaciskając dłonie na materiale jego bluzy.
- Obiecuję kruszynko, jesteś moim wszystkim, wiesz? Całym moim pieprzonym światem, definicją szczęścia. Być może jestem tylko kolejnym frajerem, ale właśnie ten frajer nie potrafi bez Ciebie żyć - mruknął, całując delikatnie kącik moich ust. Poczułam jak tysiące fajerwerków wybucha w moim brzuchu na dźwięk tych słów. Chciałam płakać ze szczęścia, dziękując Bogu, że ponownie postawił na mojej drodze tego wspaniałego człowieka i że pozwolił nam znów być razem. - I chcę przy Tobie być, chcę cały czas czuć Twoje ciepło i dotyk. Nieważne ile musiałbym poświęcić, oddałbym wszystko aby tylko przy Tobie trwać bo jesteś wszystkim co mam - dodał po chwili. Tym razem nie wytrzymałam i całkowicie dałam upust swoim emocjom. Łzy wzruszenia zaczęły cieknąć po mojej twarzy, mocząc ją do granic możliwości.
- Nawet nie potrafię wyrazić tego jak ważny dla mnie jesteś Luke - uśmiechnęłam się przez łzy, nie rozluźniając naszego uścisku ani na moment. - Proszę pojedźmy do Liverpoolu po resztę moich rzeczy i wróćmy do Melbourne. Najlepiej teraz, zaraz. Nie chcę tutaj zostać.
- Chcesz stąd uciec?
- Nie uciec, tylko skrócić pobyt. Postaw się w mojej sytuacji. Naprawdę nie mam ochoty mieszkać z Cameronem i jego rodzicami pod jednym dachem. To jest dość umm niezręczna sytuacja, nie uważasz?
- Masz rację - mruknął, pocierając palcami swoje skronie. Poczułam jak jego dłonie jeszcze mocniej zaciskają się na moim kruchym ciele, więc delikatnie się zakołysałam aby rozluźnić nieco uścisk. - Porozmawiam rano z mamą, w porządku? Zamówimy bilet do Liverpoolu a potem do Melbourne. Pomogę Ci znaleźć jakąś dobrą uczelnię. - zaproponował a ja ochoczo przytaknęłam głową. Nie wiem czym było to spowodowane, ale ani trochę nie przejmowałam się tym jak zareagują moi rodzice i czy w ogóle mi na to pozwolą. Ich zgoda nie była mi przecież do niczego potrzebna.
Podniosłam lekko głową chcąc spojrzeć w te brązowe, nieco jeszcze zaspane tęczówki, których kolor stał się dla mnie najpiękniejszy na świecie. Były okalane ufnością i troską dzięki czemu moje chwilowe wątpliwości ulotniły się w mgnieniu oka. Wierzyłam w każdego jego obietnice i słowa. Wszystko o czym mnie zapewniał chłonęłam jak gąbka, nie potrafiąc nawet sobie wyobrazić tego, że mógłby mnie zawieść. Każdy, ale nie on.
- Ufam Ci - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Oddam Tobie wszystko co tylko będziesz chciała i nigdy nie pozwolę aby stała Ci się jakakolwiek krzywda. Będę dla Ciebie, ale proszę Ty bądź dla mnie.
- Będę Luke. Już zawsze będę - zapewniłam, pocierając kciukiem wewnętrzną stronę jego dłoni.
Mimo to, czuję że,
nie musimy słuchać innych,
że nie musimy udowadniać sobie kto był winny,
czuję to całym ciałem - chcę być silny,
więc chwyć mnie za dłoń.Z góry przepraszam, że taki krótki, ale jakoś musicie wytrzymać. Do następnego miśki xxx #IFYPL
CZYTASZ
I FOUND YOU
FanfictionKochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim j...