Dwa lata później, kwiecień
Olivia POV'
Obróciłam się na pięcie, stawiając powolne kroki w stronę salonu. Z uśmiechem na ustach weszłam do pomieszczenia, nachylając się nad oparciem kanapy. Delikatnie musnęłam ustami okolice jego szyi, mierzwiąc palcami intensywne loki łaskoczące moje policzki.
Minęło już tyle czasu a moje serce na jego widok biło wciąż tak samo szybko jak dwa czy trzy lata temu. Prócz niego nie miałam już chyba nikogo. Z przyjaciółmi z Liverpoolu nie utrzymywałam żadnego kontaktu, rodzice też bardzo rzadko się ze mną kontaktowali, nie wspominając już o Melanie i ciotce, które całkowicie ulotniły się z mojego życia. Byliśmy sami na tym świecie, ale mnie w żadnym stopniu to nie przeszkadzało. On wystarczał mi, ja wystarczałam jemu. Nikogo więcej nie potrzebowaliśmy.
- Bardzo jesteś zmęczony? - chrypnęłam cicho, głaszcząc delikatnie jego kark.
- Zależy co masz na myśli - zaśmiał się cicho. Pokręciłam z rozbawieniem głową, dając mu przysłowiowego kuskańca w ramię.
- Chciałam wyskoczyć gdzieś wieczorem - oznajmiłam.
- Livi nie chce mi się dziś. Możemy spędzić ten wieczór we dwoje? - jęknął, przeciągając się leniwie. Przytaknęłam bo doskonale go rozumiałam. Po całym dniu w pracy też nie byłabym skora do imprez.
Cieszyłam się, że nasze dawne problemy dobiegły końca. Pozbieraliśmy się po stracie dziecka, Luke chodził na terapię i nie minęły nawet trzy miesiące aż w końcu był całkowicie czysty. Spełnił swoją obietnicę, pierwszy raz dotrzymał słowa i pokazał, że nasz związek jest dla niego najważniejszy. Szybko też znalazł pracę - jako mechanik samochodowy. Wiem, że ten zawód nie był spełnieniem jego marzeń bo przecież od zawsze pragnął mieć swoje studio fotograficzne, ale ciągle powtarzał, że i na jego marzenia w końcu przyjdzie pora. Ja rozpoczęłam studia na planowanym praktycznie od zawsze kierunku. Pół roku temu zdecydowaliśmy się wynająć mieszkanie. Własne lokum dało nam wolność i swobodę, no i nie ma co ukrywać - mieszkając we dwójkę naprawdę potrafiliśmy się ze sobą dogadać."Zabiłby za mnie, zamordowałabym za niego"
- Wiesz którego jest w sobotę? - spytał brunet, patrząc na mnie spod uniesionych brwi. Automatycznie spojrzałam na kalendarz wiszący nad stołem i przełknęłam głośno ślinę. Czas płynął nieubłaganie a ja tak bardzo chciałam go zatrzymać. Czułam, że gdy wreszcie nadejdzie ten dzień to wszystko się posypie.
- Tak, wiem - mruknęłam cicho.
- Umówiłem się z Beau, że go odbierzemy.
- Rozumiem - przytaknęłam, chwytając Luke'a za dłoń.Piętnasty kwiecień. Dzień, którego chyba najbardziej się bałam. Szczerze? Nie chciałam mieć już z Jaiem żadnego kontaktu. Bez niego wszystko było takie inne. Przez te dwa lata w których go z nami nie było pomiędzy mną a Lukiem wszystko układało się tak dobrze. Nie zastanawiałam się nad niczym, nikt nie mieszał mi w głowie, byłam tylko ja i On.
Może nie byłam do końca w porządku, ale teraz, gdy patrzę na to wszystko przez pryzmat czasu dochodzę do wniosku, że tamte kłótnie pomiędzy mną a Lukiem były winą Jaia. Wpieprzał się w nasze relacje, chciał mnie mieć po swojej stronie i co najważniejsze, próbował nas rozdzielić. Gdybym wtedy go posłuchała nie byłoby mnie tutaj.
- Naprawdę bardzo się zmienił Liv - tak, ich powiązania krwi były w tym wszystkim najgorsze. Gdyby nie fakt, że byli bliźniakami pewnie już nigdy więcej nie musiałabym oglądać Jai'a, ale w takiej sytuacji to raczej nieuniknione. Luke go broni, ale staram się to zrozumieć.
- Próbował nas rozdzielić i naprawdę mało mnie interesuje jaki teraz jest - bąknęłam.
- Więzienie zmienia ludzi, nie sądzisz?
- Znalazł się tam na własne życzenie i proszę Cię, skończmy ten temat - wywróciłam oczami, ucinając naszą rozmowę. Wracanie do tamtych spraw było dla mnie dość trudne, ale może zacznę od początku.Tamtego lata, gdy prawie się z Lukiem rozstaliśmy zdarzyło się naprawdę wiele. Wpierw moja ciąża, jego ćpanie, walki potem chora miłość Jaia. Przerastało mnie to i dlatego chciałam ucieć, choć ostatecznie jak wiadomo tego nie zrobiłam, ale do rzeczy.Gdy wyszłam ze szpitala był już niemal koniec sierpnia. Rodzice do ostatniego dnia przekonywali mnie abym z nimi wróciła, ale ja byłam nieugięta, więc po ostrej wymianie zdań pomiędzy nami w końcu polecieli do Anglii sami z oskarżycielskimi słowami na ustach - "Będziesz tego żałowała", potem Melanie, która wpadła w szał, gdy po raz kolejny Jai oznajmił jej, że nie będą razem. Skończyło się tak, że trafiła do szpitala psychiatrycznego, gdy ciotka Megan przyłapała ją na podcinaniu żył. Można by rzec, że całkowicie zwariowała z miłości do młodszego bliźniaka.
Jai też zmarkotniał. Powiedziałam mu, że zdecydowałam się dać Luke'owi jeszcze jedną szansę co musiało trochę w niego uderzyć. Po raz pierwszy podniósł na mnie głos, wyrzucił wszystko co leżało mu na sercu i odszedł. To chyba wtedy go straciłam.
Tak czy siak niewiele później Jai popełnił największą głupotę na świecie. Zalany w trupa, bez prawa jazdy wsiadł do samochodu Beau. Chyba domyślacie się co działo się później - śmiertelnie potrącił kobietę na pasach. Wyrok na dwa lata i dożywotni zakaz kierowania pojazdem.
Było ciężko bo wszystkie nasze problemy skumulowały się w jednym czasie. Wypadek spowodowany przez jego brata naprawdę wstrząsnął Lukiem, ale dużo wtedy rozmawialiśmy. Były noce, kiedy po prostu siedzieliśmy na łóżku i oboje płakaliśmy, przytulając się wzajemnie. Teraz jestem z nas dumna bo pomimo przeciwności losu przetrwaliśmy i stawiliśmy czoła wszystkiemu.
- Jest jeszcze jedna sprawa - Luke odezwał się po dłużej chwili, patrząc na mnie przenikliwie.
- Hm?
- Mama jest w Sydney, Beau mieszka w akademiku, więc um Liv ... ja nie mam wyboru, nie zostawię Jaia na ulicy - wyrzucił, przygryzając wargę.
- Czekaj, czekaj. Czy Ty chcesz mi powiedzieć, że on się tutaj wprowadzi? - wydawało mi się, że się przesłyszałam. Jak po tym wszystkim Luke mógł w ogóle wpaść na tak idiotyczny pomysł? To absurd.
- Tylko na jakiś czas, potem pójdzie na swoje.W odpowiedzi parsknęłam ironicznym śmiechem. Ledwo się przemogłam aby w ogóle zobaczyć się z Jaiem, więc nie wyobrażam sobie, że mielibyśmy mieszkać pod jednym dachem.
- A Wasz dom? Stoi pusty przecież - rzuciłam z nadzieją, że może chłopak przystanie na tę propozycje.
- Póki co nie chcę zostawiać go samego. On potrzebuje jakiegoś towarzystwa, ostatnie dwa lata spędził w więzieniu.
Byłam w stanie zrozumieć naprawdę wiele, ale zamieszkanie z Jai'em było dla mnie niepojęte. Wiedziałam, że są braćmi i Luke na pewno będzie chciał w jakiś sposób pomóc rodzeństwu, ale nie sądziłam, że wpadnie na tak głupi pomysł. Dlaczego ponownie zapraszał Jai'a do naszego życia? Razem było nam tak dobrze. Nie chciałam znów pakować się w jakiś chory trójkąt miłosny. Bałam się, że młodszy bliźniak wciąż może coś do mnie czuć. Przez okrągłe dwadzieścia cztery miesiące mieliśmy spokój, nikt nie wtrącał się w nasze życie, nie stawał pomiędzy nami. Obawiałam się, że powrót Jai'a może zniszczyć wszystko o co tak zaciekle z Lukiem walczyliśmy.
- Jeżeli Jai w jakikolwiek sposób będzie próbował wejść pomiędzy nas to przysięgam, że spakuje jego walizki i wystawię za drzwi, okej? - popatrzyłam na Luke'a spod przymrużonych powiek, stawiając mu jeden jedyny warunek. Nie chciałam się z nim kłócić, więc po części uległam.
- Obiecuję, że to nie potrwa długo. Pomogę mu stanąć na nogi - uśmiechnął się lekko w moją stronę, składając przy okazji delikatnego całusa w okolicach mojego czoła. - Kocham Cię i nikomu nie pozwolę nas rozdzielić kruszyno - dodał po chwili.
- Wiem Luke, wiem."Pilnuj mnie, żebym miała pewność, że jesteś tu ze mną, jak wcześniej.Wczoraj, nocą przed jutrem."
Cześć wszystkim! Jak wrażenia po pierwszym rozdziale? Tak się cieszę, że znowu wróciłam do pisania tej historii, brakowało mi tego. Tak czy siak, nie wiem co ile będą pojawiały się nowe rozdziały bo po raz pierwszy pisze je całkowicie spontanicznie!
Czekam na opinie! xoxo
#IFYPL
CZYTASZ
I FOUND YOU
FanficKochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim j...