17 lat wcześniej...
Po komnacie rozniósł się piękny śpiew kobiety, która pochylała się nad małym dzieckiem w kołysce, z delikatnym uśmiechem przepełnionym miłością na twarzy. W pomieszczeniu panował półmrok, tylko świece dawały światło, przeganiając ciemność. Ogromne okna zasłonięto czerwonymi, ciągnącymi się do ziemi zasłonami.
Jaka jest twoja przyszłość?
Kto to wie...
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza...
Jednym jesteś ty...
drugim zaś śmierć.
Jaka, jest więc twoja przyszłość?
Kto to wie...
Głos kobiety był tajemniczy i smutny. Każdą sylabę śpiewała z nadzwyczajną delikatnością, głaszcząc ręką różowy policzek malca. Dziecko patrzyło się na nią błyszczącymi, bursztynowymi oczami ze złotymi plamkami i małą rączką chwyciło dłoń matki, lekko ją ściskając, jakby bojąc się, że odejdzie.
Kap!
Słona łza spłynęła z błękitnych oczu, spadając na twarz chłopca.
- Musisz być silny, rozumiesz? - powiedziała, starając się by jej głos nie drżał - I pamiętaj, idź przed siebie i nie zatrzymuj się, mimo przeciwności losu - dziecko spojrzało się na nią niezrozumiałym wzrokiem.
Kolana się jej ugięły i upadła na na nie, wbijając wzrok w ziemię. Drżała na całym ciele, szlochając. Jasne, prawie, że białe włosy kobiety niczym kotara zasłoniły jej twarz.
- Przepraszam, przepraszam... - powtarzała pod nosem szeptem. Ochłonęła, słysząc za drzwiami czyjeś kroki - Idą... - podniosła się z klęczek i ucałowała czoło malca - Pamiętaj, mama zawsze będzie cię kochać, nieważne co się stanie.
Z chwilą, w której to powiedziała, dębowe drzwi otworzyły się z hukiem, a do środka weszli gwardziści królewscy. Mężczyzna na przodzie - ich dowódca - niski, w średnim wieku, spojrzał się nią wzrokiem pełnym pogardy i obrzydzenia. Rozwinął zwój, zapieczętowany pieczęcią królewską, przedstawiającą parę skrzydeł z różami dookoła i Koroną Krwi u góry.
- Niniejszym ogłaszam, iż jesteś aresztowana za zdradę i bluźnierstwo - przerwał spoglądając na dziecko, po czym odchrząknął i dokończył - Rozkaz wydał Król za zezwoleniem Rady. Zostaniesz poprowadzona przed Sąd Starszych.
Wiedziała, że ten dzień wkrótce nadejdzie i zapłaci za to, co zrobiła. Spojrzała ze smutkiem na dziecko, ostatni raz głaszcząc je po miękkim, różowym policzku i całując jego czoło, podeszła posłusznie do strażników. Malec wyczuwając, że stało się coś złego, zaczął głośno płakać. Starszy mężczyzna skrzywił się.
- Skuć ją.
Gwardziści wykonali rozkaz i wyszli z komnaty, a za nimi do pomieszczenia wbiegła pokojówka, której kazano uspokoić bachora.
•×•×•×•
Stała przed wielkimi wrotami. Nie bała się. Wiedziała, co ją czeka i była na to gotowa. Strażnicy otworzyli ciężkie drzwi i popchnęli ją do przodu. Zachwiała się, ale mimo to uniosła czoło wysoko i weszła do środka.
W pomieszczeniu czekali już na nią Starsi oraz Król we własnej osobie. Wszyscy oni siedzieli na podwyższeniu w równym rzędzie, a środkowe, honorowe miejsce zajmował władca. Starsi ubrani byli w czerwone płaszcze z szerokimi kapturami, spod których nie było nic widać.
CZYTASZ
Po drugiej stronie lustra
FantasiPepper nigdy nie wyróżniała się z tłumu. Jej życie od jakiegoś czasu oscylowało wokół szkoły oraz wracania z niej, by zaszyć się w swoim pokoju w celu czytania kolejnej z wielu książek. Pewnego dnia wszystko się jednak zmienia. Dziewczyna przez dziw...