Cześć misiaczki
Długo myślałam, czy ten pomysł wcisnąć do swojego już istniejącego tworu, ale doszłam do wniosku, że temat jest na tyle obszerny, że warto rozpracować go niezależnie. No i ja tak bardzo lubię opowiadać o szpitalach <3
Powiedziałabym Wam coś jeszcze, ale obawiam się, że podchodziłoby to już pod spoiler, więc nie.
Chciałabym jeszcze tak napomknąć cichutko, że pisałam to coś z myślą o mojej drugiej, lepszej połowie, która chyba przyleciała z Nieba, bo z anielską cierpliwością znosi moje wszystkie dziwactwa, o których w zasadzie będę tutaj prawić.
Zatem bawcie się dobrze, zaopatrzcie w dostęp do podręcznika psychiatrii lub wikipedii, załóżcie niebieskie koszulki i hyc.
~Charlie
***
To nieprawda, że gdy zamknie się oczy, to nie widzi się nic. Zawsze coś się widzi. Bezkresną czerń, jeśli akurat jest noc, albo w pokoju jest ciemno, ciepłą czerwień, jeśli jest jasno dookoła, albo takie niebieskie, tańczące kropki, jeśli ostre światło pada na powieki. Zawsze mnie niebotycznie irytowało, że ludzie tego nie dostrzegają.
Ludzie w ogóle mało widzą. Mało słyszą, mało czują. Mają czelność twierdzić, że to ja jestem zamknięty w szczelnej sferze odcinającej mnie i moje ciało od otaczającej rzeczywistości, podczas gdy to oni są posiadaczami wyjątkowo ułomnych zmysłów. Nie czują, że płatki śniegu, padające na policzki, kłują jak ostre szpilki, nie słyszą, jak tykanie zegara przenika przez ściany, drzwi i narzuca sercu szybszy rytm, nie widzą tych pieprzonych niebieskich kropek.
Ponieważ ludzie są głusi, gdy rozmawiają, strasznie na siebie krzyczą. Ich głosy zlewają się w jeden przeraźliwy jazgot, od którego zaczyna mi być niedobrze na żołądku, a głowa i uszy zaczynają boleć. Do tego ludzie nie słyszą masy dźwięków, które generują, na przykład tych wysokich gwizdów, gdy wydychają powietrze nosem, szelestu materiału ubrań, gdy się poruszają, albo nieprzyjemnego mlaskania przy przełykaniu śliny. Ludzie są też ślepi. Dlatego wszędzie, gdzie tylko są w stanie dostarczyć elektryczność, zapalają mocne światło, które boleśnie razi oczy. Dostrzegają jedynie intensywne, neonowe barwy, dlatego tylko takich używają, przez co ja dostawałem oczopląsu za każdym razem, gdy wychodziłem z domu. Ludzie mają do tego słaby węch, psikają się pachnidłami tak mocnymi, że wypalają mi dziury w śluzówce, ale i tak nie są w stanie zakamuflować bijącego od nich smrodu. Ludzie mają porażony zmysł dotyku, nie czują, że pościel jest szorstka, chodnik ciepły, włosy gładkie i nie zdają sobie sprawy, jaki dyskomfort odczuwam, gdy chociażby siedzę w autobusie na gryzącej tapicerce. Największym kalectwem ludzi jest jednak to, jak się komunikują. Nie znają własnego języka, dlatego jak zwierzęta wciąż porozumiewają się przy pomocy narzędzi tak pierwotnych jak mimika i gesty, które są zbyt wieloznaczne, by można było je prosto odkodować.
Za każdym razem, gdy mówiłem, że tanie świeczki pachną cmentarzem, że muszę natychmiast wyjść z klasy, bo przez psującą się lampę lada moment zwymiotuję, albo wciskałem obcym ludziom w ręce chusteczki higieniczne, bo nie mogłem znieść ich siorbania śpików, wywoływało to śmiech. Nie było w tym geście nic z serdeczności. Nie odbierali moich słów tak jak kawału o kurczakach. Śmiali się ze mnie, szydzili z mojej osoby i mojego zachowania. Tak samo było, gdy kręciłem się na taborecie, kiwałem na boki, tupałem czy chodziłem od ściany do ściany.
Człowiek po to dostał rozum, żeby usuwał zjawiska, które sprawiają mu dyskomfort. Dlatego unikałem przebywania w obecności ludzi, których komentarze były dla mnie uciążliwe, każdym możliwym sposobem. Izolowałem się. Nie wdawałem się w pogawędki. Nie zawierałem znajomości innych niż te absolutnie konieczne. Czasem niestety musiałem spędzać swój czas z tworem zwanym społeczeństwem. Te godziny były dla mnie istną katorgą. Gdybym miał to wyboru spędzić godzinę w kawiarni, wśród obrzydliwego mlaskania, chlipania i uciążliwego stukania widelczyków o porcelanę, albo dać przypalić się rozżarzonym prętem, bez wahania wybrałbym to drugie.
CZYTASZ
Spektrum
Fanfic"-A wiesz, dlaczego? -Bo jestem chory na łeb - mruknąłem, naciągając kaptur na głowę. -Chorych się leczy, a na spektrum nie ma żadnego lekarstwa. Po prostu taki jesteś i już - wyjaśnił, lekko się uśmiechając."