II

314 48 84
                                    

Ahoj

Kontynuacja mojej wypociny, zrodzona w bólach, ale jest.

Z góry przepraszam za jakieś błędy (dajcie znać, gdzie są, to będę poprawiać), ale mój mózg już nie daje rady od nadmiaru atrakcji.

Miłość dla Was

~Charlie

***

Chłopak patrzył przez chwilę na mnie w całkowitej ciszy. Powoli trzepotał rzęsami, które rzucały delikatny cień na jego policzki.

-Czyli, że cierpisz na autyzm, tak? - zapytał po kilkunastu sekundach.

-Cierpię na otaczających mnie ignorantów i idiotów - odparłem - To oni są upośledzeni, nie ja.

-Czyżby? - blondyn prychnął cicho pod nosem - Wystarczy na ciebie popatrzeć i już wiadomo, że jesteś inny. Zupełnie nic nie wyrażasz swoją twarzą.

-Wyrażam.

-Tak? To uśmiechnij się - zażądał.

-Nie.

-Widzisz? Nie umiesz... - błękitnooki wzruszył ramionami - Jesteś cholernie apatyczny.

-A ty nazbyt gadatliwy. Mógłbyś chwilę być cicho? - mruknąłem, starając się ignorować narastający dookoła szum.

W sali było coraz głośniej, ludzie w niej przebywający zaczynali toczyć między sobą rozmowy, z kuchni rozlegało się dzwonienie mytych garnków i szum lecącej w kranów wody. Najchętniej zatkałbym uszy dłońmi, ale na zajęciach terapeutycznych psycholog powtarzał mi, że nie mogę tak robić przy ludziach, bo odbiorą to jako wyraz braku szacunku. Męczyłem się więc dalej.

-Boli cię coś? - zapytał, boleśnie kłując mnie palcem w przedramię.

Fizycznego bólu nie czułem, ale Goethe pisał już dwieście czterdzieści pięć lat temu o czymś, co nazwał Weltschmerz. Kiedy pierwszy raz zetknąłem się z tym pojęciem i jego definicją w szkole jako "bólem duchowym", wydało mi się ono niebywale idiotyczne, bo dusza nie może boleć, skoro mózg, określony przez Thorwalda jako jej dom, pozbawiony jest nocyreceptorów. Dopiero po jakimś czasie wyjaśniono mi, że to jest ta konstrukcja znaczeniowa, której nienawidzę, metafora. Przestudiowałem więc tekst źródłowy, sięgnąłem do słowników i odkryłem, że jest to słowo pokrętnie opisujące mój stosunek do otaczającej mnie rzeczywistości. Ja nie zgadzałem się ze światem, a świat, stworzony przez nieumiejących się wyrazić zwięźle idiotów, nie zgadzał się ze mną.

-Chyba tak.

-Jak to "chyba"? - zapytał, marszcząc czoło i robiąc cudzysłów w powietrzu.

-Zależy jaką masz definicję.

-Definicję bólu? No nie wiem, jak się rąbniesz łokciem o futrynę, to wtedy boli - prychnął i wzruszył ramionami.

-No to w takim razie nie - odpowiedziałem.

-Sasori, ty serio jesteś cholernie dziwny... - westchnął i zaczesał palcami włosy do tyłu.

-Boisz się mnie? - zapytałem, obawiając się, przez swoje wcześniejsze doświadczenia, co mogę usłyszeć w następnym zdaniu.

-A powinienem? - zaśmiał się głośno - Dobrze ci z oczy patrzy. Jeśli już się boję, to na pewno mniej niż tego typa ze śladami po pasach na rękach albo jego poharatanego kolegi - powiedział i wskazał ruchem głowy na stolik zajmowany przez zbiorowisko największych indywiduów oddziału - Za co oni tutaj siedzą? - zapytał.

SpektrumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz