III

344 48 102
                                    

Kochane pulpeciki

Wracam powoli do świata żywych, czego dowody można podziwiać poniżej. Opko to staje się coraz bliższe mojemu serduszku, ale zanim wrzucę następną do niego część, chciałabym zakończyć inny swój twór, „samogłoski". Fanów „spektrum" proszę więc o uzbrojenie się w cierpliwość (znowu), ale obiecuję te trudy wynagrodzić.

Bawcie się dobrze <3

~Charlie

***

Nie spałem prawie całą noc. Za każdym razem, gdy tylko zamknąłem oczy, pogrążony w głębokim śnie Deidara zaczynał chrapać, wiercić się, wprawiając swoje łóżko w trzeszczenie, albo wydawał z siebie jakiś inny dźwięk. Najbardziej wnerwiały mnie powtarzające się średnio co pół godziny cienkie westchnięcia kończone serią dwóch do trzech cichych mlasknięć. Nie pomagało nic, ani liczenie owiec, ani przyciskanie poduszki do uszu. Dźwiękowe tortury trwały do samego rana.

Słońce już wzeszło, co oznaczało sygnał do opuszczenia niby ciepłego, ale niewygodnego łóżka.

- Deidara, pobudka.

Chłopak zareagował skrajnie inaczej, niż się spodziewałem. Naciągnął na siebie kołdrę i odwrócił się twarzą do ściany.

- Spadaj. To, że ty się wyspałeś, nie znaczy, że inni też – wyburczał.

Ogarnęła mnie irytacja. Przecież właśnie wcale się nie wyspałem i to przez tego wrednego imbecyla, przez jego dziwaczne pomrukiwanie i pierdzenie w pościel, a on miał czelność jeszcze twierdzić, że to ja mu przeszkadzam i to on ma prawo do porannego dosypiania. Cały już roztrzepany podszedłem do wylegującego się lenia i zdarłem z niego kołdrę.

- Wstawaj, nierobie – warknąłem, rzucając zmiętą pościel na twarz wnerwiającego mnie osobnika.

- Pojebało cię do reszty? Zgłoś się do psychiatry typie – wyburczał.

- Przecież jesteśmy już w psychiatryku – przypomniałem mu, tracąc cierpliwość do reszty – Jesteś głupi – wyraziłem swoją opinię.

- A ty popierdolony – odpyskował, z powrotem przykrywając się kołdrą – Daj żyć innym.

- Nie zamierzasz wstać? - zapytałem dla pewności, zerkając na elektryczny budzik i wskazywaną przez niego godzinę. Dochodziła siódma.

- Nie zamierzasz się odpierdolić? Co ci szkodzi, że sobie pośpię jeszcze trochę?

- Nie można tyle spać – stwierdziłem tę oczywistość – Trzeba już wstać, zobacz która godzina.

Chłopak podniósł się do siadu i spojrzał na zegarek, a potem na mnie, marszcząc mocno brwi. Pogapił się tak chwilę, po czym przetarł twarz, oparł czoło na splecionych dłoniach i westchnął ciężko. Długie włosy jak zwykle rozsypały mu się na wszystkie strony, więc zaczesałem mu palcami rozwiane kosmyki za ucho.

- Nie molestuj mnie – burknął, nie zmieniając ani trochę ułożenia swojego ciała.

Nie rozumiałem, o co mu chodzi. Przecież nie wkładałem mu rąk w majtki, ani nie dotykałem żadnych innych miejsc, których dotykanie jest klasyfikowane jako seksualne napastowanie.

- Nie molestuję cię przecież – mruknąłem, dalej układając złote, miękkie włosy.

- A teraz to niby co robisz? - prychnął, łapiąc mnie za nadgarstek.

- Układam ci tę szopę w jakąś formę.

Deidara uniósł wysoko brew, mocniej wgniatając palce w moje przedramię. Syknąłem boleśnie, kiedy jego paznokcie zetknęły się z moją skórą. Drobne igiełki powoli wbijały się w głębsze warstwy tkanek, przyprawiając mnie o uczucie więcej niż nieznośne.

SpektrumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz