1

588 36 11
                                    

POWSTAŁO WE WSPÓŁPRACY Z: yvanitte

Czekałem na Lanca przed budynkiem kawiarni, w której pracował.
Teoretycznie miał skończyć prawie 40 minut temu, ale jak zwykle został dłużej. Naprawdę lubił te pracę.
Oparłem się plecami o ścianę kawiarni, zastanawiając się, czy nie wejść po niego.
Zajrzałem przez szybę. Mój ukochany sprzątał ostatnie stoliki rozmawiając z inną kelnerką. Z tego co wiem, miała na imię Allura. Zapukałem w szkło, próbując przyciągnąć jego uwagę.
Oboje przenieśli wzrok w moją stronę. Lance wyglądał na zakłopotanego. Powiedział coś do Allury i zaczął iść w moją stronę.

- Daj mi jeszcze chwilkę - powiedział, otwierając drzwi kawiarni. - Może wejdziesz?

- Nie, zaczekam - odpowiedziałem, dając mu do zrozumienia, że zaczekam jeszcze tylko chwilę, a potem będzie musiał wracać na piechotę.

Lance wrócił do kawiarni. Przez szybę widziałem, jak mija Allurę, która obdarzyła go specyficznym spojrzeniem, a następnie znika za drzwiami kuchni.
Zanim mój piękniś był gotowy do drogi, minęło kolejne kilka minut.

- Wybacz, musiałem wytrzeć jeszcze kilka stolików, nie chciałem zostawiać jej samej z tym wszystkim i-

- Okay, okay - przerwałem mu, śmiejąc się.

Zawsze był bardzo pomocny i robił wiele dla innych. Między innymi za to go kochałem.

Podeszliśmy do samochodu, który stał jakieś 10 metrów dalej.

- Tylko jedźcie bezpiecznie - krzyknęła Allura, ponownie otwierając drzwi kawiarni.

Może nie byliśmy przyjaciółmi, ale ta dziewczyna zawsze troszczyła się o wszystkich.
Wsiedliśmy do samochodu, a ja odpaliłem silnik. Lance od razu wziął się za szukanie jakiejś dobrej muzyki w radiu. Gdy ją znalazł oparł się o siedzenie głośno wzdychając.

- To był ciężki dzień... - zagadał - To gdzie teraz?

- Myślałem o tym, żeby jechać do domu - powiedziałem zaskoczony tym, że Lance myśli o czymś innym - Masz jakieś inne propozycje?

- Nie, nie - zaprzeczył - Dom jest najlepsza propozycją.

Zerknąłem na niego. Brunet patrzył przez szybę, obserwując ludzi, którzy przechodzili obok. Nie mogłem powstrzymać się od myśli, że Lance jest mój. Pasowało mi to. Nikt nie mógł tego zmienić.

- Jesteś pewny? - zapytałem - Wydajesz się być jakiś taki zgaszony - zaniepokoiłem się.

- Tak, jak powiedziałem to był ciężki dzień - uśmiechnął się do mnie promiennie. Wiedziałem, że ten uśmiech był dla mnie i tylko dla mnie.

Radio zafundowało nam kolejne piosenki, aż do momentu, gdy dojechaliśmy na miejsce.

- Wysiadka, Lance.

- Aw, ja też cię kocham - odpowiedział.

Wiedziałem, że się ze mną droczy, a mimo to poczułem napływające rumieńce.
Wysiedliśmy z samochodu, a ja nie mogłem się doczekać, aż przekrocze próg domu. Próg miejsca, gdzie wszystko jest możliwe. Chwyciłem dłoń chłopaka w swoją i ruszyliśmy do środka.
Mieszkanie nie było największe, a mimo to, było idealne dla nas. Co prawda czasami jest problem z łazienką, zwłaszcza, gdy Lance przechodzi "kryzys" i nakłada mnóstwo maseczek i bierze długie kąpiele. No ale cóż, żeby sobie jakoś radzić i nie marnować czasu, ani wody, często namawiam go wtedy na wspólne kąpiele. Nie mogę powiedzieć, że jakoś szczególnie się sprzeciwia.

Lance przeciągnął się, wzdychając.

- W końcu w domu - powiedział - Mhm... zjadł bym coś.

KLANCE || one-shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz