— Jak masz na imię? – było pierwszym zdaniem, które opuściło jego usta. Byłam cicha, nie dlatego, że chciałam go zignorować, ale dlatego, iż wiedziałam, że stałabym się potencjalnym ciężarem dla każdego, kto mnie poznał.
W końcu kto chciałby nieść ciężar rozmowy z samobójczym potworem?
— Jak się dzisiaj czujesz? – zapytała mnie pielęgniarka i bałam się tego. To było pytanie, które sprawiło, że poczułam mdłości. Wiedziałam, że zapytała z uprzejmości, a odpowiedź, która nadejdzie po mojej, zostanie niezmieniona.
Gdybym powiedziała wszystko w porządku, ona odpowiedziałaby to dobrze.
A jednak chłopak przy moim łóżku jak zawsze mnie zaskoczył.
— Byłoby miło, gdybyś była ze mną. – mówił mi z mdłym uśmiechem na twarzy. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego, ale ten pacjent miał w jakiś sposób inne podejście do tego, co mnie zaciekawiło.
Od czasu do czasu odwracał się do mnie z uśmiechem, pytając, czy pozwolę sobie żyć trochę dłużej. Odmawiałam za każdym razem, a mimo to moje postanowienie słabło w miarę upływu godzin.
— Masz bardzo piękne dłonie. – powiedział mi innym razem, trzymając się mocno mojego nadgarstka, który był wypełniony bliznami zadawanymi przez samą siebie.
— Kłamiesz. – odciągnęłam moją obrzydliwą dłoń, bojąc się skazić go swoim brudem. Ale Jimin spojrzał na mnie ze szczerością i znów zwątpiłam w siebie.
Kiedy w końcu zdecydowałam, że mogę otworzyć dla niego serce, rzeczywistość znów mnie zdradziła. Kiedy w końcu zdecydowałam, że chcę żyć w jakimś celu, wszystko zostało mi odebrane w jednej chwili.
— Muszę ci coś powiedzieć. – Jimin usiadł pod bladym, białym prześcieradłem, zlewając się z nim, gdy zimne niebieskie żyły ukazywały się przez jego przezroczystą skórę. Jego policzki były zabarwione na czerwono, oddech ciężki i chory.
— Zostały mi tylko trzy dni życia.
CZYTASZ
4pm
Fanfictionpjm | ff •|tłumaczenie|• Każdego dnia, kiedy wybijała godzina 4, testowałam śmierć. Tym, który ratował mnie za każdym razem, był niewątpliwie Jimin. Oryginał należy do @jiminfication