Czasami wydaje mi się, że moje życie to sen. Myślę, że dalej jestem w śpiączce, a to co się dzieje, to tylko moja wyobraźnia. Nie mam sił podnieść się z łóżka, jakbym nie miała dla kogo. Może tak właśnie jest? Chce ponownie zasnąć, tylko tym razem bez możliwości pobudki. Poczucie winny odbiera mi wszystko, nie ważne jak się staram, ciągle sądzę, że nie jestem potrzebna na tym świecie. Bo po co komu kolejna, beznadziejna egzystencja? Marnym pocieszeniem jest, że nareszcie ruszam z miejsca, gdzie wszystko przypomina mi o mojej winie. Dom, w którym przeżyłam wiele radosnych chwil, a mogłam ich mieć jeszcze więcej, przynosi jedynie żal.
Dopiero pakując kartony z moimi rzeczami, zdałam sobie sprawę z tego, że będę tęsknić za tym miejscem. Nigdy nie podejrzewałam, że jestem do niego przywiązana. Przez większość czasu próbowałam przebywać w nim jak najmniej. Ciągłe kłótnie rodziców albo ich całkowita nieobecność sprawiały, że wolałam być gdziekolwiek indziej. Teraz jednak uświadomiłam sobie, jak dziwnie będzie budzić się gdzieś indziej. Ze świadomością, że wszystko to – wypadek, śmierć dziadków – jest prawdziwe. Nie było mowy o tym, iż ucieknę od świadomości braku moich najbliższych.
Zakleiłam właśnie ostatnie pudło, kiedy ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. Mruknęłam ciche zaproszenie, poprawiając lecące na oczy włosy. Skinęłam krótko Peterowi, gdy oznajmił, że za niedługo mamy jechać do szkoły po resztę papierów. Nie byłam gotowa na kolejne starcie ze znajomymi ze szkoły.
Trzy dni temu, po raz pierwszy udałam się do Trinity High School, by wypisać się z placówki. Nigdy nie spodziewałam się jednak tego, co zastało mnie na miejscu. Miałam świadomość, że będę sensacją, w końcu w ostatnim czasie przeżyłam wiele. Złudnie wierzyłam, iż obejdzie się bez jakiś głupich rozmówek, że ludzie dadzą mi po prostu spokój. Nie mogłam się bardziej mylić.
***
Już po wejściu na zadbany korytarz liceum wiedziałam, że mam kolokwialnie mówiąc przesrane. Najpierw poczułam wzrok tych hien na sobie, następnie nastały szepty i pokazywanie palcem, jakbym była jakimś rzadkim okazem w zoo. Próbowałam nie myśleć o tych wszystkich ludziach, którzy podawali się za moich przyjaciół. Nikt z nich nie zainteresował się mną, kiedy leżałam w szpitalu. Dlaczego więc ja mam interesować się ich zdaniem? Ruszyłam przed siebie z myślą, że dam radę i jeśli szczęście mi dopisze, nikt do mnie nie podejdzie. Niestety, jak się okazało pech to moje drugie imię. Nie zrobiłam dwóch kroków, kiedy zostałam otoczona przez grupę nastolatków. Wszyscy zaczęli mnie zapewniać, jak to im przykro, jak mi współczują i zawsze są do mojej dyspozycji. „Już to widzę... Nikt z was nie był w stanie powiedzieć mi, że moja przyjaciółka i chłopak dorabiają mi rogi, ale teraz wszyscy jesteście moimi przyjaciółmi" – myślałam, coraz bardziej zdenerwowana. Najgorsze jednak miało nadejść. W tłumie twarzy dostrzegłam charakterystyczne, różowe włosy. Zaraz potem zlokalizowałam moją byłą najlepszą przyjaciółkę i ekschłopaka. Stali ukryci między tymi wszystkimi ciałami, kiwając smętnie głowami, jakby naprawdę im zależało. Zacisnęłam pięści, modląc się w duchu, aby ktoś mi pomógł. Czułam, że tracę kontrolę i cała ta szopka może skończyć się bardzo źle. Przynajmniej ten jeden raz, ktoś wysłuchał moich błagań i na pomoc przyszedł mi dyrektor. Tyczkowaty i wiecznie sztywny pan Paggins rozgonił uczniów, każąc zająć się im nauką, a nie sensacjami. Zaraz potem zabrał mnie do swojego gabinetu, gdzie jak się okazało czekał już mój ojciec. Większość spraw załatwili telefonicznie, potrzebne były jedynie podpis mój i mojego opiekuna prawnego. Dyrektor próbował wciągnąć nas w jakąś pogawędkę, ale żadne z nas nie wykazywało chęci. Mój ojciec prawdopodobnie chciał już wracać do pracy, a ja nie miałam siły, by odpowiadać na głupie pytania. Paggins oznajmił, że wszelaka dokumentacja będzie dostępna dopiero za kilka dni, więc będę się po nią musiała zgłosić. Ani trochę nie podobała mi się wizja ponownej wizyty w szkole ale nie miałam wyboru.
CZYTASZ
Iskierka nadziei
Teen FictionW życiu czasem przychodzi moment, kiedy wszystko zwala ci się na głowę. Chwila, w której tracisz chęć do życia i myślisz, że wszystko jest przeciwko tobie. Nie jesteś w stanie wyobrazić sobie dalszej egzystencji i po prostu się poddajesz. Porzucasz...