1

28 3 3
                                    

Była sobie siedmioletnia Hall, mieszkała w czymś w podobię do miasta. Hall to blondynka, miała mamę, tatę, lecz była jedynaczka. Mała Hall uwielbiała włosy zaplecione w dobieranego warkocza. Uwielbiała róż, czyli to, co każda siedmiolatka. W każdym aniołku budzi się diabełek, ale nie Hall to nie był ten typ dziewczynki. Mała uwielbiała konie. Niedaleko jej domu była stajnia. Był tam ogier o imieniu Vart, jak jej mama miała czas przychodziła z córka, mama i tata pracowali. Tata wyjeżdżał w delegacje, mama została z małą, lecz było, ale babcia ze strony taty nie przepadała za małą. Ale to potem. Każda chwila spędzona w przedszkolu, czy z rodzicami, dawały jej wiele radości. Rzadko kiedy była smutna Czuła się wyjątkową, każdy jej to mówił, co prawda nie była dobra w szkole. Ale starała się jak mogła. Minął rok jeden, drugi. Hall była szczęśliwa, szlifowała jazdę konną. Była w tym jedyna w swoim rodzaju, rodzice byli dumni z córki, z ocenami było dalej krucho, ale ten wstyd starała się wynagrodzić rodzica przez jazdę konną. Pewnego razu, już 9-letnia Hall. Wyrwała się i pogalopowała w las, nikt nie miał nic przeciwko. Wszyscy znali możliwości małej. Koń zatrzymał się przy wielkim starym dębie. Mała Hall zeszła z konia i drzewo obeszła 3 rano, w pewnym sensie poczuła z nim więź. Przytuliła się do niego a łzy same zaczęły jej lecieć, pierwszy raz od bardzo dawna płakała. Jak wracała już nie jechała na koniu prowadziła go. Była przygnębiona i smutna. Kiedy zauważyła mamę, która była szczęśliwa, ze córka wróciła cała i zdrowa. Ona ją wyminęła i poszła z kaskiem w ręku w stronę domu, kiedy weszła tata siedział przy stole czytając gazetę i pijąc wieczorną kawę. Zauważył zachowanie córki, ale kiedy chciał do niej podejść żona go zatrzymała mała weszła do pokoju i kask położyła na szafce obok łóżka, a sama zsunęła się i usiadła opierając się o łóżko. Myślała to wszystko ją przytłoczyło i znowu zaczęła płakać. Wyjęła swój pamiętnik i zapisała pewna słowa „Każda chwila, to ten moment, który przemienia się w godzinę, a potem w wieczność". Rzadko kiedy zaglądała do swojego pamiętnika, ale ten wieczór był wyjątkowy. Mijały kolejne lata, Hall dojrzewała, po pamiętnym wieczorze już nie pamiętała starała sobie przypomnieć za każdym razem zaglądając do pamiętnika, ale zawsze ja coś blokowało. Hall to teraz 14-letnia (dalej) blondynka, trochę nie śmiała. Chłopcy się za nią uganiają, ale tata skutecznie ich odgania. Mimo, wszystko jest w miarę otwarta. Ma teraz przyjaciółkę oraz narwanego przyjaciela. On to Miky a ona Wer. Ale cóż, kiedy wróciła, ze szkoły tata oznajmił, że jadą do jego mamy. Hall próbowała się wymigać, ale cos nie wyszło znowu musiała udawać szczęśliwa. Ostatnio byli trzy miesiące temu i było dobrze, bo była cala rodzina. A Hall nie została z babcia ani na chwile sama.Kiedy wracali żywo rozmawiali na temat zbliżających się zawodów, w który miała wziąć udział Hall. Lecz nagle z naprzeciwka nadjechał tir. Tyle pamięta Hall Następnie obudziła się w szpitalu, było to tydzień po wypadku. Pierwsza osoba, jaka zobaczyła Hall była mama, która miała najmniej obrażeń, lecz blondynka widziała nie pokój w po oczach matki, zawsze umiała dobrze rozczytywać emocje z oczu. Ze Hall była wysportowana, a mimo tego, że miała dużo obrażeń wytrzymała każdy ból... Blondynka przechodziła rehabilitacje, codziennie patrzyła na tate przez szybę, modląc się, żeby żył. Matka, już nie miała nadziei, ale mała bardzo dużo. Lecz ona zgasła, kiedy Hall mogła już w pełni chodzić a jej ojciec odszedł na jej oczach. Widziała to, jak jego serce się zatrzymało, Hall krzyczała, wolała o pomoc rwała się z ramion matki, żeby moc wejść do taty i go odratować, lecz lekarz wyszedł z sali. Klamka zapadła, a Hall razem z nią. Kiedy Hall wróciła, ze szpitala, pozbyła się wszystkich kolorów ze swojej szafy. Kiedy zbiegała na dol po worek na śmieci, przypominały jej się, jej słowa już wiedziała. To było proroctwo. Hall wzięła swój strój i wbiegła do stajni. Wszyscy byli oszołomieni, Vart był na pastwisku, jakby czekał. Ona podeszła do niego poklepała po grzbiecie, po czym wsiadła i wyszeptała „wielki dąb, sześć lat temu, pamiętasz?", koń wiedział gdzie galopować. Hall - kiedy dotarli na miejsce - zsiadła z konia, oparła się o dąb i zjechała na ziemie i zaczęła płakać. Blondynka zmieniła się nie do poznawania, ze szkoła było tak jak wcześniej. Ale jej wygląd się zmienił w jej szafie panowała czerń i biel, raz na jakiś czas czerwień. Minął rok schudła bardzo, mama zabierała ja na badania, do psychologów. Nic, nie pomogło. Zerwała kontakt, z przyjaciółmi, oni próbowali się kontaktować na każdy możliwy sposób. Ale nic. Nadszedł ten dzień, kiedy nie wytrzymała i żyletka poszła w ruch. Miał być raz, był drugi, a przy drugim powstały cztery rany. Nie jedna. I tak nikt, nie zauważył. Chodziła w krótkim rękawku. Na wszelki wypadek wymyśliła historyjkę. Odnowiła kontakt z przyjaciółmi, ale oni nie wiedzieli jak jej pomoc. Hall przestawała jeść, mówić, zaczęła się ciąć. Coraz częściej myślała o śmierci, kiedy wyjeżdżała z Vart'em w las. Pewnego razu dostrzegła gałąź. Weszła na nią, świadomie. Mimo że miała lęk wysokości. Gałąź była sucha. Zarwała się Hall, spadła. Ale koń ją uratował. Tak blisko była śmierci, ale Vart, stwierdził, że ona tak swojego życia nie może zakończyć. Był następny wieczór następnego dnia. Hall nie wytrzymała. Napisała do przyjaciół „dziękuje, ale każdy kończy inaczej!", wzięła żyletkę zamknęła się w łazience, już z niej nie wyszła.

Piszcie komentarze, dajcie gwiazdki, wytykajcie błędy, nawet hejtujcie.
Wasza QB
perfectlyxwrong
catalancawymień użytkownika




inność to coś normalnego Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz