Dar

494 25 2
                                    

- Ile jeszcze? - zapytałam podekscytowana.

Ethan zasłonił moje oczy jakąś chustą i prowadził przez swój dom w sama nie wiem jakim kierunku. Nie lubię mieć ograniczone zmysły, to bardzo krępuje. Kurczowo trzymałam się jego, o dziwo, delikatnej dłoni.

- Już niedaleko - usłyszałam niski głos chłopaka przed sobą.

Szliśmy prosto, później w dół, i znowu w dół. Później poczułam ciepło na mojej twarzy. Byliśmy na dworze? Jak to? Prowadził mnie dalej przez miękką trawę. Usłyszałam chrzęst kluczy i otwieranie starych drzwi. Wprowadził mnie powoli do środka i stanął za mną.

- Możesz już patrzeć - powiedział szybko.

Jednym ruchem zerwałam czerwony materiał z głowy. Nie mogłam w to uwierzyć. Byłam w szopie, która w tym przypadku miała całkowicie inne zastosowanie. Po prawej stał wielki ciemny regał z masą książek. Na wprost zobaczyłam tego samego koloru biurko i kolejne regały wypełnione lekturami. Po lewej ujrzałam wielką skórzaną kanapę. Pomieszczenie oświetlało wielkie okno nad biurkiem. Było bardzo jasno i przytulnie, mimo że było tu tylko jedno okno, a kolor mebli mógł przytłaczać. Gdzieniegdzie rosły paprotki albo kaktusy.

- Wow. Jak tu pięknie! - powiedziałam z zachwytem.
- Od dziś to jest twoje - powiedział Ethan z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Naprawdę? - dopytałam.
- Naprawdę - odrzekł ze śmiechem. - Podoba ci się?
- Jest cudownie! Dziękuję - mimowolnie przytuliłam się do niego. Nawet się nie oddalił ode mnie. - Dziękuję - powiedziałam w jego koszulkę.
- To ja zostawię cię w twoim raju samą - odparł z bananem na ustach.

Obrzuciłam go krótkim dziękującym spojrzeniem. Gdy wyszedł jeszcze raz przyjrzałam się całemu pomieszczeniu. Nie mogłam w to uwierzyć. Tyle książek. Dla mnie. Niesamowite.

W sumie Ethan się zmienił, i to bardzo. Patrzy na mnie przyjaznym wzrokiem, a nie takim morderczym, jak wcześniej. Jest o wiele... milszy? Troszczy się o mnie i w ogóle jest spoko. Nie poznałam go z tej strony. Fajniejszej strony.

Cóż, resztę dnia przesiedziałam w mojej szopie, czytając, co popadnie. Dopiero o dwudziestej przyszedł po mnie Colin, by zaprowadzić mnie na kolację.

Jedliśmy pizzę. Ja dostałam hawajską, a Ethan taką z pieczarkami i szynką. Chwyciłam po sztućce, by zacząć jeść, gdy spojrzałam na chłopaka. Wziął kawałek pizzy i wcisnął go w całości do ust. Kiedy ujrzał mój śmiejący się wzrok, zrobił zdziwioną minę i szybko połknął posiłek. Spojrzał z przerażeniem na sztućce i wziął widelec i nóż do ręki. Robił to tak nieumiejętnie, że fragment pizzy został dosłownie zmiażdżony, a ja dostałam bólu brzucha od wstrzymywania się od śmiechu. Gdy kierował ręce na kolejny kawałek posiłku, ja powoli odłożyłam swoje sztućce. Chwyciłam w ręce element swojej kolacji i jadłam go powoli, zerkając co chwila na Ethana. Ten poszedł w moje ślady.
Wspomniałam już, że się zmienił? Tak? To co, i tak powiem to jeszcze raz. Bardzo się zmienił. BARDZO.

Hejka,
Cieszę się, że ktokolwiek to czyta. Nawet jak jest jedno wyświetlenie pod rozdziałem, to z chęcią wstawiam kolejny. Miło by mi było, gdybyś zostawił/a po sobie ślad w formie opinii albo gwiazdki, bo to serio motywuje do dalszego działania. Dzięki za wszystko i do następnego
Dobranoc ❤❤

Piękna i Bestia [Real Story]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz