Impreza

444 17 1
                                    

Zeszłam po schodach do przedpokoju. Wcześniej założyłam krótką czerwoną obcisłą sukienkę i czarne szpilki znalezione w różowym pokoju. Hera zrobiła mi delikatny makijaż. Włosy zostawiłam rozpuszczone.

Ethan czekał na mnie w czarnych rurkach i błękitnej koszuli podkreślającej mięśnie brzucha.
- Jedziemy? - spytał, widząc mnie. Miał iskierki w oczach.
- Jasne - uśmiechnęłam się delikatnie i ruszyłam za nim do auta. Przepuścił mnie w drzwiach, co mnie zaskoczyło. Otworzył mi też drzwi czarnego Chevroleta, do którego szybko wsiadłam.

W mig dojechaliśmy na miejsce. Był to czarny budynek z wielkim napisem "Dwie róże". Weszliśmy pospiesznie do klubu. Było tam pełno ludzi i było trochę duszno. Od razu poszliśmy na parkiet tańczyć.
Po kilku utworach DJ puścił Perfect Eda Sheerana. Zrezygnowani imprezowicze odsuneli się na bok. Nieliczne pary zostały na środku parkietu i tańczyły powoli, tj. my. Zadziwiło mnie, że Ethan umie tańczyć i to tak pięknie. Po tym utworze "widzowie" zaczęli bić brawo, jakby "wolny" był niewiadomo jakim wyczynem.

- Jestem już zmęczona. Jest 23 - ziewnęłam i spojrzałam błagalnie na Ethana.
- W takim razie wracamy - stwierdził chłopak i wyprowadził mnie z klubu.

Wsiedliśmy powoli do auta i ruszyliśmy.
- Nie wiem, czy na sens staranie sie o kogoś takiego jak ty. Chyba niepotrzebnie robię sobie nadzieję - jego głos sie załamał.
- Niby dlaczego? - zerknęłam na niego.
- Naprawdę mogłabyś być ze mną szczęśliwa? - zapytał z nadzieją.
- Wiesz, mam pytanie - zagaiłam.
- Proszę, mów śmiało - jego oczy zaiskrzyły.
- Gdy byłam w twoim pokoju, widziałam jakieś tabletki. Po co ci one? - chłopak westchnął.
- Ja... jestem chory i... te leki tylko zmniejszają objawy... wkrótce umrę, a Colin, Stan, Hera i Betty zostaną bez pracy - głos mu się załamał i jego oczy się zamgliły.
- Tak mi przykro, nie chciałam ci sprawiać przykrości - spojrzałam smutnie na Ethana.
- Nic nie szkodzi. Po prostu nie chcę być traktowany jak ofiara losu.

Nagle coś uderzyło w szybę koło mnie. Ethan zatrzymał auto i wyszedł z niego.
- Co robisz?! - krzyknął na pijaka.
- Przepraszam - jęknął, zataczając się. - Muszę zobaczyć tego Franka, zanim go wezmą - mruknął.
- Co? Franka?! Gadaj, o co chodzi! Już! - wrzasnęła na przechodnia.
- Mają go zabrać do wariatkowa. Gadał jakieś bzdury o gangsterze i porwaniu - odszedł.

- Ethan... O co chodzi z tym gangsterem? - zapytałam bezuczuciowo.
- Ja... byłem gangsterem. Ale skończyłem z tym! - powiedział smutno.
- Tak czy siak, Frank jest w niebezpieczeństwie.
- Musisz do niego jechać. Nie możesz zwlekać - powiedział z tym samym nastrojem w głosie.
- Mogę do niego jechać?
- Tak. Jesteś wolna.
- Dziękuję - powiedziałam cicho i pocałowałam go w policzek.

Wybiegłam z auta i ruszyłam w kierunku domu.

Piękna i Bestia [Real Story]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz