Wspomnienie

438 15 1
                                    

Ethan

Siedziałem ze Stanem i Colinem przed moją szafą. Nie wiedziałem, co ubrać.
- Zapytałem ją, czy chciałaby może pójść ze mną na imprezę do najbliższego klubu, ale nie wiedziałem, że się ZGODZI - histeryzowałem.
- To dobrze. Może powie jej pan w końcu, co do niej czuje - stwierdził spokojnie Colin. - Może to? - pokazał mi białą koszulę.
- Niee, jest już na mnie za duża - zaśmialiśmy się. - Co myślicie o tej?
- Pokazałem na szary T-shirt.
- Bez urazy, ale nie wygląda pan w niej AŻ tak dobrze. WIEM! - krzyknął Stanley i zdjął z wieszaka błękitną koszulę.
- Wow, nie wiedziałem, że ją jeszcze mam. Nosiłem ją ostatnio... - oczy mi się zamgliły. Przypomniała mi się moja ostania impreza.

-----*~*-----

- Braciszku, chodź szybciej! Spóźnimy się! - krzyknęła Vanessa z dołu.
- Już idę, sis! - odpowiedziałem z góry.

Minęły już dwa lata od śmierci naszych rodziców. Jako tako się pozbieraliśmy po tej stracie. Szliśmy na noc do klubu, by się rozerwać.
- Siedzisz dłużej w łazience niż ja - zaśmiała się blondynka. Miała na sobie krótką żółtą błyszczącą sukienkę i czerwone szpilki. Susan zrobiła jej delikatny makijaż i upieła włosy w niedbały kok.
- Fryzura sama się nie zrobi - stwierdziłem z powagą, przeczesując swój atut - gęste włosy.

Vanessa tylko przewróciła oczami i pociągnęła mnie do jej srebrnego ferrari. Mimo że była dziewczyną, lubiła wyścigi, adrenalinę, bijatyki i w ogóle takie męskie rzeczy. Siostra ideał.
- Dokąd dzisiaj? - zapytałem.
- "Blue Palm" oczywiście - wyszczerzyła się i pokaza swoje białe zęby.

Po 10 minutach dojechaliśmy do sporych rozmiarów klubu. Był bardzo popularny w okolicy. Nie lubiałem chodzić za bardzo na imprezy, ale dla siostry wszystko.

W środku jak zwykle było duszno. Ugh, jak ja tego nie lubię. Siedzieliśmy na początku przy barze i wypiliśmy po jednym drinku. Jakiś gościu podrywał Vanessę, więc zacząłem go lustrować. Blond włosy, szare oczy, widać, że chodzi na siłkę, z uwagą na wszystko patrzy. Niech już mu będzie, ma pozwolenie. Siostra poszła na parkiet i tańczyła z nim przez pewien czas, gdy nagle usłyszałem strzały. Momentalnie wbiegłem w tłum i zacząłem wśród ludzi wyszukiwać Vanessy. Po kilku kolejnych strzałach usłyszałem kobiecy krzyk. TO ONA!

Znalazłem ją z raną postrzałową w ramieniu. Jej oczy były pełne strachu i rozpaczy.
- Van, nie odchodź! Proszę!
- Będę zawsze przy tobie, gdy o mnie pomyślisz. Czy ty płaczesz? - zaśmiała się smutno. Cała ona, zawsze optymistyczna.
- Nie - przetarłem oczy.
- Pozdrowię rodziców. Do zobaczenia Et - przeniosła moją grzywkę, która opadła na moje oczy i jej ręka momentalnie upadła na podłogę. Zmarła. Mogłem jej pomóc, ale nie zdążyłem, nic nie zrobiłem. W tym momencie zostałem sam.

Facet, który ją podrywał okazał się być gangsterem. Zaoferował mi, że pomoże mi zemścić się na zabójcach. Bez wahania się zgodziłem, co było moim błędem. Nie skończyło się na nich. W końcu wrogowie się nam skończyli, a ja wróciłem do "normalnego życia", ale nie byłem już miłym chłopakiem z sąsiedztwa lecz Bestią. Za ten czas część służby zmarła, gdyż byli już starzy a na ich miejsce wchodziły ich dzieci. Znałem ich od dziecka, więc nie miałem nic przeciwko.

-----*~*-----

- Panie, trzeba już jechać. Jest dwudziesta - powiedział szybko Stan i wypchnął mnie z pokoju.
Powoli zeszłem po schodach do przedpokoju i cierpliwie czekałem na Ginny.

Hej kochani
Dzięki za te wszystkie wyświetlenia i w ogóle to serio motywuje.

Chciałabym znać waszą opinię, czy chcielibyście zobaczyć może jakieś inne baśnie/bajki in real life.

Do następnego rozdziału 😘😘😘

Piękna i Bestia [Real Story]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz