ODKĄD ZOBACZYŁEM CIEBIE, NIE MOGE JEŚĆ NIE MOGE SPAĆ rozległo się w sypialni. Młody rolnik spojrzał na mały wyświetlacz swej nokii i już wiedział - znowu kurwa zaspał.
- Przez twe oczy, te oczy zieloone - zaśpiewał ze swoim idolem - ŁOSZALAAŁEM!
Popędził do kuchni, gdzie przywitała go jego babunia, poczciwa stara kobieta. Choć trochę głucha i pojebana - kochał ją całym serduszkiem.
- Synek, gdzie ty sie tak zrywosz łod rana?! - zapytała nieco zbyt głośno, opluwając śliczną buźke chłopaka.
- Babciu, ja do miasta jade! - uśmiechnął się dumny.
Wyjął kawałek czerstwego chleba, który cudem nadawał się jeszcze do zjedzenia i posmarował go masłem. Napił się świeżego mleka i popędził ubrać swoją najlepszą koszulę. Wystrojony jak szczur na otwarcie kanału i pachnący jak mieszanka wszystkich tanich perfum wybiegł z domu.
- Sie trzymaj na dystans - pogroził, widząc jak ujebany w błocie pies zbliża się do niego - Dopiero żem se wyprał koszule!
Dotarł do starej szopy po drugiej stronie podwórka. Drzwi nie chciały się otworzyć, ale zrobił Z BUTA Z BUTA WJEŻDŻAM i WPIERDOLIŁ SIE JAK DROP OD SUPREME do środka.
Wyciągnął piękny, lakierowany na czerwono składak, należący jeszcze do jego dziadunia i ochoczo pedałując, wyjechał na jedyną ulicę w swojej wsi.