Pędzili z wiatrem ku lepszemu światu, niesieni przez rozpędzone składaki, a komary jebały ich niemiłosiernie. W pewnym momencie, kiedy zjechali z kolejnej górki (na pazurki) Nataszka zeskoczyła z pojazdu, co poczynił również młody rolnik.
- Głodna jestem - zamarudziła, cienkim jak włos łysego wujka Staszka głosikiem - Chodźmy na grzyby.
Bartek, dobry chłopak, nie chciał żeby cyganka zaraz mu tam zeszła i zgodził się niechętnie. Już po chwili przemierzali dziki las w poszukiwaniu grzybków, najlepiej jadalnych, chociaż żadnym jedzeniem nie pogardzą. Mijały długie godziny, a jedyne co udało im się uzbierać to kleszcze z krzaków jagód.
W końcu, ku uldze obydwojga, dotarli na drugą strone lasu. Bartek rozejrzał się po wielkim POLU, POLU, ŁYSYM POLU i zauważył nieopodal niewielkie jeziorko. Postanowili zażyć w nim kąpieli, w końcu raz na kilka dni przydałoby się umyć, a darmowa woda nieczęsto się zdarza.
Kiedy zbliżyli się do zbiornika wodnego, usłyszeli krzyk nieopodal, a po chwili młody wędkarz z połamaną wędką biegł w ich stronę.
- Gdzie ty tak biegosz chłopcze? - zapytał zaintrygowany tą sytuacją rolnik.
- Uciekam przed nim, bo mnie skurwiel goni - wysapał, wyrzucając resztki wędki za siebie.
DUŻO MIŁOŚCI DLA Jukwaja, TO DZIĘKI NIEJ POWSTAŁ TEN ROZDZIAŁ I NASTĘPNY