𝚜𝚎𝚟𝚎𝚗

295 28 4
                                    

- Szybciej, mieliśmy biegać a nie chodzić - jęknął Cameron, zatrzymując się żebym mogła go dogonić.

- Mówiłam, że lepiej będzie jeśli zostanę w domu - wysapałam, dobiegając do niego.

Dwie godziny wcześniej chłopak stwierdził, że skoro od mojego małego wypadku minął już ponad  tydzień, a z moją noga wszystko było już dobrze to powinnam ją rozruszać.  Mimo mojego zdecydowanego sprzeciwu w końcu zmusił mnie, żebym poszła z nim pobiegać do parku.

- To był bardzo dobry pomysł - fuknął obronnie. - Kiedyś mi jeszcze za to podziękujesz.

- Na pewno nie jeśli przez ciebie umrę - prychnęłam. - Musisz biec wolniej, bo w przeciwnym razie cię uduszę.

- Najpierw musiałabyś mnie dogonić - oświadczył, szczerząc się.

Prychnęłam cicho, opadając na jedną z drewnianych ławeczek. Zdecydowanie nie miałam już siły ani ochoty biec dalej.

Był ciepły, sobotni  poranek, dlatego oprócz nas było tu dużo innych ludzi, którym bieganie  najwyraźniej sprawiało przyjemność. Miałam wrażenie, że byłam jedyną  osobą, która nie cieszyła się z tego, że tam była, co jedynie pogorszyło mój nastrój.

- Soph - zaczął niepewnie Dallas, siadając obok mnie. - Moi kumple chcieliby cię poznać, tym razem tak oficjalnie. Stwierdzili, że boją się przychodzić, więc zaproponowałem im przedstawienie cię jakby... dziś wieczorem.

- Więc mogę się zgodzić albo nie wracać do domu - stwierdziłam na co chłopak prychnął cicho.

- Mogę ci zagwarantować, że ich pokochasz. To naprawdę świetni ludzie i jestem przekonany, że cię polubią - zachęcał mnie. - Skoro wytrzymujesz ze mną równie dobrze poradzisz sobie z nimi.

- Skoro to dla ciebie takie ważne to może wytrzymam chwilę z kilkoma chłopakami - odparłam, zyskując w odpowiedzi szczęśliwy uśmiech, który wydawał się trochę podejrzany.



- Czyli poznajesz dziś jego kumpli? Mam nadzieję, że nie zapomnicie zaprosić mnie na ślub - zaśmiał się Dominic.

- Bardzo śmieszne - mruknęłam, obdarzając telefon zirytowanym spojrzeniem. - Uważam, że to całkiem miłe. Wiesz byłoby mi głupio gdybym pomyliła ich imiona, bo z Cameronem zadaje się naprawdę dużo osób i nie do końca pamiętam jak który ma na imię. A poza tym jak mi ich przedstawi to nie będę musiała robić tego sama, rozumiesz?

- Cholera - sapnął w odpowiedzi, po czym usłyszałam głuchy łoskot co oznaczało, że upuścił telefon.

- Aż tak zdziwiło cię, że mam racje? - zaśmiałem się.

- Nie, przegrałem znowu w Candy Crush - jęknął z niezadowoleniem. - A ta mała suka udaje jeszcze, że jest jej przykro.

- Dom myślę że nie powinieneś tak emocjonalnie do tego podchodzić. Zwłaszcza, że ostatnio grasz w nią cały czas - stwierdziłam, w odpowiedzi otrzymując oburzone prychniecie.

- Sophie możesz zejść na dół? Chciałbym cię komuś przedstawić - wołanie Camerona dobiegło zza drzwi.

- Czyli to oficjalnie ta chwila? - zapytał Dominic z podekscytowaniem.

- Nie ekscytuj się tak - zaśmiałam się, ostatni raz przeczesując włosy pomiędzy palcami.

- Uśmiechaj się ładnie to może nie zauważą, że jesteś trochę dziwna. Później ustalimy, kiedy ja się z nim zapoznam - oznajmił, po czym zaklaskał kilka razy, co zapewne miało mnie jakoś zmotywować. - Do później Soph.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 19, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

time of changesWhere stories live. Discover now