15

1.6K 172 72
                                    





                                                                                                 15




Led Zeppelin-Dazed and confused



Jason

Tak naprawdę, gdzieś w głębi duszy, czułem, że moja Vivian, to ta sama Vivian, która wystawiła mnie w zeszłym roku. Wiele za tym przemawiało. Jednak mimo tego dziwnego przeczucia, szokuje mnie tekst kobiety, którą mój znajomy przedstawił jako swoją dziewczynę.

Patrzę na tę tępą dzidę, która stoi przede mną i zastanawiam się co się właściwie stało. Niewątpliwie zna Vivian, a sądząc po reakcji mojej dziewczyny, nie łączyła ich zbyt dobra relacja. W głowie mi szumi od hałasu i natłoku myśli. Na pewno nie od alkoholu, bo nie przyjąłem dużo. Chciałem być trzeźwy, żeby po przyjęciu móc zająć się Vivian w należyty sposób. Pijany niewiele bym zdziałał.


Za to teraz mam ochotę na wiadro whisky.


Odwracam się szybko i, przeciskając przez tłum, chcę iść za Vivi. Po drodze jednak zatrzymuje mnie kilka osób, dla których teraz nie mam jednak ani chwili. Wiem, że ich to irytuje. Wiem też jacy są i że na pewno wiele z nich uraziłem i popełniłem towarzyskie faux pas, ale mam to  dupie. Im zależy na kasie i choćbym na nich narobił, to wrócą do mnie, bo wiedzą, że zarobię dla nich kasę i wypromuję w wielkim świecie. Naprawdę muszę wtopić się w tło.

Mam nadzieję, że Vivian wróciła do hotelu. Podejrzewam, że nie zrobiłaby czegoś tak głupiego jak błąkanie się po obcym mieście, o tej porze, ubrana w ten sposób. Gdyby coś jej się stało... Ze względu na Iana, na pewno nie zaryzykowałaby swojego życia i zdrowia.

Wpadam do hoteloego lobby  zdyszany i nerwowo rozglądam się dookoła. Recepcjonistki patrzą na mnie wielkimi oczami. Stoją wyprostowane jakby miały kije w tyłkach.

- Gdzie? - charczę.

W dupie mam jak wyglądam i jak się zachowuję. Musze znaleźć Vivian, choćby nie wiem co.

Jedna z recepcjonistek wskazuje mi drżącą dłonią wejście do restauracji. Mam złe przeczucia, ale pewnie idę w tamtą stronę i zamaszyście otwieram szklane drzwi.

To, że jestem wkurwiony, to mało powiedziane. Jeszcze chwila i wpadnę w furię. Matt. A któż by, kurwa, inny. Kiedyś niemal uwiódł Zoe, teraz zabiera się za Vivian. Fakt, wtedy mówił, że chciał mi pokazać, że moja ówczesna dziewczyna, to niezła suka, ale do tej pory czuję tę kosę w plecach.


Teraz na szczęście Matt od razu się ulatnia. Nie oponuje, nie dyskutuje, tylko zawija ogon i spierdala. I bardzo dobrze robi, bo krew się we mnie gotuje.


I nie przestaje się gotować podczas rozmowy z Vivian. Nie mogę uwierzyć w to, co do mnie mówi. Potwierdza, że jest tą samą dziewczyną, która w zeszłym roku przez pomyłkę wysłała do mnie wiadomość, co zapoczątkowało naszą znajomość. Znajomość, która znaczy dla mnie więcej niż się jej wydaje. Kiedy Vivian mówi mi ze łzami w oczach o swoich przeżyciach z zeszłego roku, o ciężkich chwilach, o tym jak mnie widziała, moja złość przechodzi w smutek. Dlaczego? Dlatego, że tak wspaniała, młoda kobieta myśli o sobie jak o brudzie pod obcasem buta. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem ją i kiedy po raz pierwszy z nią pogadałem, wydawało mi się, że mam przed sobą kogoś, kogo nie da się ugiąć i złamać je duszy byle czym. Tymczasem Vivian jest tak cholernie wrażliwa, że żeby bronić się przed ciosami z zewnątrz, zamknęła się w bezpiecznym kokonie  i nie chce wyściubić z niego nosa. Ale na dłuższą metę, ten kokon może jej nie ochronić.

RapsodiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz