Każdy narkotykowy diler ma swoją specjalną skrytkę, gdzie chowa zazwyczaj przynajmniej kilo jakiegoś towaru. W tym przypadku nie było inaczej. Szereg garaży na obrzeżach miasta był wypełniony przeróżnymi rodzajami narkotyków.Obecnie w jednym z baraków stali Nick Jonas, Dylan Sprouse oraz Jacob Dowell. Nie siedzieli tu z wielkiej przyjemności, a raczej dla roboty. No może z wyjątkiem Dowella, który od czasu do czasu puszczał kółka z odpalonego blanta. Nastolatek był nieźle zjarany, narkotyki przemieniły go w całkowity wrak człowieka.
- Nie rozumiem czemu on z nami jeszcze pracuje - odezwał się Sprouse.
- To samo mógłbym powiedzieć o tobie - odburknął Jonas sortując do toreb następne gramy narkotyku.
- Ja przynajmniej coś tutaj robię.
- Wkurwiasz, to jedyne co tutaj robisz.
- Spokojnie panienki - przerwał im Jacob leżący gdzieś w kącie. Obydwoje się na niego spojrzeli - Dakota też wam obciągnie.
- O czym ty mówisz człowieku? - zapytał kompletnie poważnie Dylan.
- A wy o czym?
- Typie, weź wypierdalaj - nakazał Nick - I tak nam się na nic nie przydasz - mówił dalej wyprowadzony z równowagi zachowaniem bruneta.
Dowell na chwiejnych nogach wstał i wyszedł z garażu. Miał tak naprawdę wylane. Swoją kasę i tak dostanie, a całą robotę odwali za niego tamta dwójka.
Przez chwilę w pomieszczeniu słychać było tylko pocieranie się kartonów o chropowatą, betonową podłogę. Pierwszy odezwał się Dylan.
- Myślisz, że Petrov mu obciągnęła?
- Czemu pytasz? - zdziwił się lekko Jonas. Oczywiście wiedział, że to nieprawda. W końcu znał swojego przyjaciela, a ten po mocnym jaraniu często wymyślał pojebane historie.
- A nic, tak jestem ciekaw.
- Dowell czasem pierdoli głupoty.
***
Wspólne nocowania były dla dziewczyn tradycją, musiały przynajmniej odbywać się raz w miesiącu. Miały już wyrobione różne rodzaje takich nocek. Na jednych grały całą noc w simsy, na drugich leżały w dziwnych makijażach zrobionych przed spaniem i rozmawiały, a na trzecich kładły się spać przed dziesiątą wieczorem. Mimo, że każde z nocowań się różniło, to każde łączyły obowiązkowo dwa elementy. Polaroid Alex, którym dziewczyna zawsze robiła zdjęcia w najlepszych momentach oraz taca babeczek, które wcześniej upiekły razem z Marcelline.
Obecnie Anderson i Atkins znajdowały się w sklepie, w samych piżamach, ponieważ wrzesień był wyjątkowo ciepły w tym roku.
- Może weźmiemy te? - zapytała blondynka wskazując na pudełko babeczek z nadrukiem Krainy Lodu.
- Nie, już je miałyśmy.
- To które wtedy? - zapytała poddenerwowana dziewczyna. Siedziały już w tej alejce piętnaście minut, a dalej nie miały tego czego chciały.
Marcelline zrobiła krok w tył, aby lepiej się przyjrzeć opakowaniom na samej górze i wtedy dostała olśnienia.
- Te - wskazała palcem na pudełko z Kubusiem Puchatkiem. Babeczki o smaku marchewkowym znajdowały się na samej górze, gdzie żadna z nich nie mogłaby dosięgnąć.
- I jak chcesz je stamtąd ściągnąć?
- Wymyśl coś - wzruszyła ramionami Marcelline, na co Alex przewróciła oczami.

CZYTASZ
We must grow up
Fanfiction*** - Nie rozumiem czemu on z nami jeszcze pracuje - odezwał się Sprouse. - To samo mógłbym powiedzieć o tobie - odburknął Jonas sortując do toreb następne gramy narkotyku. - Ja przynajmniej coś tutaj robię. - Wkurwiasz, to jedyne co tutaj robisz. ...