2. Walter White

124 7 2
                                        


Każdy narkotykowy diler ma swoją specjalną skrytkę, gdzie chowa zazwyczaj przynajmniej kilo jakiegoś towaru. W tym przypadku nie było inaczej. Szereg garaży na obrzeżach miasta był wypełniony przeróżnymi rodzajami narkotyków.

Obecnie w jednym z baraków stali Nick Jonas, Dylan Sprouse oraz Jacob Dowell. Nie siedzieli tu z wielkiej przyjemności, a raczej dla roboty. No może z wyjątkiem Dowella, który od czasu do czasu puszczał kółka z odpalonego blanta. Nastolatek był nieźle zjarany, narkotyki przemieniły go w całkowity wrak człowieka.

- Nie rozumiem czemu on z nami jeszcze pracuje - odezwał się Sprouse.

- To samo mógłbym powiedzieć o tobie - odburknął Jonas sortując do toreb następne gramy narkotyku.

- Ja przynajmniej coś tutaj robię.

- Wkurwiasz, to jedyne co tutaj robisz.

- Spokojnie panienki - przerwał im Jacob leżący gdzieś w kącie. Obydwoje się na niego spojrzeli - Dakota też wam obciągnie.

- O czym ty mówisz człowieku? - zapytał kompletnie poważnie Dylan.

- A wy o czym?

- Typie, weź wypierdalaj - nakazał Nick - I tak nam się na nic nie przydasz - mówił dalej wyprowadzony z równowagi zachowaniem bruneta.

Dowell na chwiejnych nogach wstał i wyszedł z garażu. Miał tak naprawdę wylane. Swoją kasę i tak dostanie, a całą robotę odwali za niego tamta dwójka.

Przez chwilę w pomieszczeniu słychać było tylko pocieranie się kartonów o chropowatą, betonową podłogę. Pierwszy odezwał się Dylan.

- Myślisz, że Petrov mu obciągnęła?

- Czemu pytasz? - zdziwił się lekko Jonas. Oczywiście wiedział, że to nieprawda. W końcu znał swojego przyjaciela, a ten po mocnym jaraniu często wymyślał pojebane historie.

- A nic, tak jestem ciekaw.

- Dowell czasem pierdoli głupoty.

***

  Wspólne nocowania były dla dziewczyn tradycją, musiały przynajmniej odbywać się raz w miesiącu. Miały już wyrobione różne rodzaje takich nocek. Na jednych grały całą noc w simsy, na drugich leżały w dziwnych makijażach zrobionych przed spaniem i rozmawiały, a na trzecich kładły się spać przed dziesiątą wieczorem. Mimo, że każde z nocowań się różniło, to każde łączyły obowiązkowo dwa elementy. Polaroid Alex, którym dziewczyna zawsze robiła zdjęcia w najlepszych momentach oraz taca babeczek, które wcześniej upiekły razem z Marcelline.

  Obecnie Anderson i Atkins znajdowały się w sklepie, w samych piżamach, ponieważ wrzesień był wyjątkowo ciepły w tym roku.

- Może weźmiemy te? - zapytała blondynka wskazując na pudełko babeczek z nadrukiem Krainy Lodu.

- Nie, już je miałyśmy.

- To które wtedy? - zapytała poddenerwowana dziewczyna. Siedziały już w tej alejce piętnaście minut, a dalej nie miały tego czego chciały.

Marcelline zrobiła krok w tył, aby lepiej się przyjrzeć opakowaniom na samej górze i wtedy dostała olśnienia.

- Te - wskazała palcem na pudełko z Kubusiem Puchatkiem. Babeczki o smaku marchewkowym znajdowały się na samej górze, gdzie żadna z nich nie mogłaby dosięgnąć.

- I jak chcesz je stamtąd ściągnąć?

- Wymyśl coś - wzruszyła ramionami Marcelline, na co Alex przewróciła oczami.

We must grow upOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz