Obudziłem się niemalże oszołomiony. Nie pamiętam nic, dosłownie nic. Próbując podnieść się z łóżka wydałem z siebie ciężki oddech. Dlaczego zwykłe wstanie sprawia mi tyle bólu? Przecierając oczy jedną ręką próbowałem ujrzeć światło dzienne. Nie widziałem zbyt dobrze, a zasłonięte okna nie pomagały mi w tym. Gdy do moich oczu dotarły połyski prześwitujacych rolet, zorientowałem się, że coś jest nie tak. Na podłodze walały się butelki po alkoholu, co akurat uważam za normę, ale na ziemi leżała również czyjaś koszula w kratę i... spodnie? Gdybym był w pełni świadom zainstniałej sytuacji, rozpoznanie wzoru koszuli było by łatwiejsze. Rozejrzałem się po pokoju, by znaleźć jakieś odzienie, ponieważ paradowanie nago po wieży nie jest czymś przyjemnym, szczególnie przy Rogersie. To nie tak, że się wstydzę, ba chętnie bym mu się tak pokazał, ale na razie nie czuję pełnego komfortu przy nim. Ostatnio jest mi coraz ciężej flirtować z innymi, nawet z nim. Czuję się wtedy, jak zdradliwa szuja, tylko problem w tym, że on nigdy nie zwraca uwagi na moje zaloty, flirty i inne głupie zagrywki.
Dosyć rozmyślania się! Mój genialny, lecz nieprzytomny mózg dostrzegł taki jeden, malutki, tyciusieńki szczegół, ktoś jest w moim łóżku! Od rozstania z Pepper z nikim nie sypiałem, przysięgam! Przybliżyłem się do muskularnej sylwetki, by zobaczyć kto był tak zdesperowany aby przespać się z mądrym ale idiotycznym alkoholikiem.
Przez to całe zmieszanie w moim mózgu, nie zdziwił mnie fakt, iż leży tam mężczyzna, co wcześniej nigdy się nie zdarzyło. Już wyciągnąłem rękę aby dotknąć ramienia tej osoby, gdy moje serce zatrzymało się.
Panicznie odsunąłem się od niego, opierając plecy o tył łóżka. Za cholerę nie mogłem przypomnieć sobie, jak do tego doszło i DLACZEGO? Złapałem swoją obolałą głowę i zamknąłem oczy. Dlaczego on, ktokolwiek tylko nie on. Jak bardzo pijany byłem? Możecie się domyślić, że leżał tam nagi Steve.
Nie, to nie może być prawda, obróciłem się po raz kolejny patrząc na lewą stronę własnego łóżka.
Moje serce po chwilowym bezruchu zaczęło nawalać jak szalone. Co jest ze mną nie tak? Spojrzałem pod kołdrę, by sprawdzić, czy coś na prawdę między nami zaszło. Wydaje się to jednak oczywiste. Głupi, głupi, głupi- powtarzałem sobie przy okazji uderzając się w czoło. Za którymś razem, na prawdę zabolało, przez co nie chcący syknąłem. Gwałtownie spojrzałem na Rogersa, ponieważ usłyszałem niepokojący szelest kołdry. W pewnym momencie miałem już na sobie spojrzenie kapitana. Popatrzał na mnie swoimi szczenięcymi oczami, był taki uroczy, ale jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.
-A więc...- Zaczął Steve.
-Proszę cię, powiedz że to się nie stało.-cicho zadałem to głupie pytanie zakrywając twarz rękami. Czego ja oczekiwałem, przecież wszystko w tej sypialni na to wskazuje! Nawet moje... ciało.
-Uhh...- Wydusił z siebie Steve.
Po prostu świetnie, sytuacja na prawdę fantastyczna.
Leżę w łóżku z dziewięćdziesięcio letnim prawiczkiem, chociaż na dobrą sprawę to już nie. Nago z bolącą szyją i głową. W dodatku otoczenie przypominało mi liceum- porozrzucane ciuchy, butelki po różnorodnych trunkach i inne śmieci. Na nadmiar złego usłyszałem w tym momencie najgorszy dźwięk na świecie. Zgadnijcie czego- ROZSUWAJĄCYCH SIĘ MECHANICZNYCH DRZWI!
A kto w nich stoi? Oczywiście że Natasha, tylko jej tu brakowało.
-Hej Tony, nie wiesz może gdzie jest St-przerwała mówić w momencie gry ujrzała nas razem w łóżku.
-Ooh, więc tu jest...- powiedziała powstrzymując się od śmiechu.
-To może ja was zostawię...- szepnęła, na co rzuciłem jedną z poduszek w stronę drzwi. Niestety zdążyła zniknąć za framugą uciekając. Ja natomiast zrobiłem się czerwony, prawie jak pomidor. Było to połączenie zażenowania, żalu, zaspokojenia i... pożądania?
W tym momencie nie miałem zamiaru nawet wstać, po prostu położyłem się płasko na plecach nic nie mówiąc i wziąłem głęboki oddech. Steve najwyraźniej zrozumiał co miałem na myśli i ruszył się powoli z mojego łóżka po drodze zbierając elementy swojej garderoby. Na co nie mogłem się oprzeć, więc lekko spojrzałem na jego pięknie wyrzeźbione ciało, co on szybko zauważył i puścił mi oczko. Szybko odwróciłem wzrok rumieniąc się jeszcze bardziej, o ile to możliwe na co uśmiechnął się również lekko zarumieniony i wyszedł. Upewniłem się, czy na pewno już go nie ma, po czym wziąłem poduszkę i tłumiąc nią sobie usta wydarłem się jak najmocniej umiałem. Rzuciłem poduszką w ścianę i poprosiłem Jarvis'a o włączenie muzyki zespołu Earth wind & fire.
Tylko to potrafiło złagodzić moje emocje. Wziąłem jakieś czyste bokserki oraz jeans'y po czym udałem się do łazienki. Spojrzałem w lustro i widząc swoje odbicie krzyknąłem „IDIOTA!". Z tej całej złości, uderzyłem pięścią prosto w lustro. Na prawdę zdziwiłem się widząc małe pęknięcie na owym przedmiocie. Zakręciłem korek w umywalce i nalałem tam wody. Gdy była już na wystarczającym poziomie z impetem zanurzyłem w niej głowę, chyba licząc na śmierć, ale ta raczej mnie nie lubi. Jednak nie jestem super żołnierzem, więc wynurzyłem się z umywalki bardzo szybko, płytko łapiąc oddech. Wycierając się ręcznikiem zauważyłem liczne rany/malinki/ugryzienia na sobie i że niby Steve był do tego zdolny? Prawie mi zaimponował. Po wyjściu z łazienki wciąż kłopotałem się głupimi pytaniami typu „czy ja właśnie rozdziewiczyłem amerykę?". Z jednej strony chciałem więcej, ale ta druga, racjonalna strona wołała o pomsty do nieba. Przyodziałem się w jedyny czysty luźny t-shirt zakrywając chociaż jakąś część licznych siniaków. Ręką przeczesałem włosy i z trudem zszedłem na dół. Poczułem piękną woń kawy, moje zapotrzebowanie na nią o dziwo nie było takie potężne jak zazwyczaj, ale kawa dobra, więc dlaczego się ograniczać? W kuchni spotkałem Natashę oraz Clint'a. Łatwo się domyślić, że drogi Hawkeye również wie co się... działo zeszłej nocy.
-Co u ciebie, Tony? -zaczął jak gdyby nigdy nic Barton.
-A co miałoby być? Lekko zmęczony, obolały, jak zwykle...- Mogłem lepiej to rozegrać ughh, gdzie zatracił się mój sarkazm. Te ich miny dzikiej satysfakcji mojej słabości zaraz mnie zjedzą.
-Na prawdę nic ciekawego? Żadnych *chichot* nowości? Słyszałem, że już samotność ci tak nie doskwiera.- Powiedział Clint. Nawet nie opłacało mi się odpowiadać. Po prostu wziąłem łyk kawy ignorując zadawane mi pytania, do czasu...
-A jest chociaż dobry w łóżku? -Powiedziała tym swoim przeszywającym uśmiechem. Nie spodziewałem się od niej takiej szczerości, nie ma to jak prosto z mostu wyjechać z najbardziej niezręcznym pytaniem życia. Tak mnie to zszokowało ży wyplułem kawę, a jej gorące krople wpadły mi do gardła, co spowodowało mocny kaszel.
-M-może p-pomoglibyście mi, a-a nie sterczycie bezczynnie. -Próbowałem złapać oddech. Oni natomiast śmiali się w niebogłosy, bo haha dławiący się Stark jest taki haha śmieszny. Dźwięki wydobywające się z pomieszczenia zwołały resztę paczki. Najpierw przybiegł Thor z Mjölnirem, następnie Banner i dzięki Bogu, nie Steve. Moja cierpliwość się skończyła więc wolałem oszczędzić sobie tej żenującej sytuacji. Wybiegłem z kuchni kierując się do mojego pokoju. Szlag by to trafił, wpadłem z impetem na Rogersa. Jest tak silny, że odbiłem się i upadłem na ziemię.
-Tony! Nic ci nie jest? Jezus Maria, co się stało? -Pytał przejęty Steve. Czułem, że już na prawdę nie może być gorzej.
-S-sorry Steve, ja tylko... Ugh nie umiem się wysłowić. Szlag! -Próbowałem się wytłumaczyć.
-Już jest okej, spokojnie Tony, oddychaj. Nic się nie stało. -Tłumaczył uspokajająco Rogers. Był taki opanowany i czuły mówiąc to. Czułem jakby wszystkie moje grzechy zostały zgładzone z jego ręki.
-Chodź, pomogę ci.-Powiedział podnosząc mnie.
-Nie! Dam sobie ra- Straciłem równowagę i nie skończyłem zdania. Ta wspaniała istota złapała mnie i postawiła do pionu.
-Nie sądzę.-Odpowiedział spokojnie.
Prowadził mnie do mojego pokoju, bo przez upadek, gorącą kawę na całym moim ciele i... wczorajsze doświadczenia nie byłem w stanie sam tam dojść. Mijając framugę posadził mnie na łóżko i spojrzał mi w oczy.
-Zajmij się sobą, ja w tym czasie zejdę do innych i zjem śniadanie, aby ci nie przeszkadzać. -Kontynuował.
-Zostań Steve, proszę...- Nie powinienem tego mówić, ale ci na dole dalej mają ze mnie ubaw i nie chcę aby Rogers tego doświadczył.
-Co się tam stało? -Spytał lekko zaniepokojony.
-Oblałem się kawą, a oni mają z tego niezłą zabawę, nie chcę żebyś to widział, poza tym Romanoff zadawała bardzo niezręczne pytania... -Wytłumaczyłem jak najłagodniej potrafiłem. Steve spojrzał tylko na mnie i powoli zaczął zbliżać swoją twarz do mojej, łapiąc mnie za rękę.
Złączyliśmy usta w najpiękniejszym i najbardziej czułym pocałunku do tej pory. Steve na prawdę był w tym dobry. Ale tak czy siak, to nie powinno się wydarzyć, jak cała poprzednia noc. Ughh, lekko odsunąłem się kończąc pocałunek. Spojrzałem tylko na niego, a on gwałtownie wstał przeprosił i wyszedł zarumieniony zasłaniając swoje dolne części cia... O CHOLERA. Dlaczego tak bardzo mnie to kręci i czemu znów muszę się przebrać.
Po krótkim czasie ogarnąłem swoje cztery litery i zmęczony upadłem na łóżko.
-Jarvis?
-Tak sir?
-Kto jest aktualnie w wieży?
-Panna Romanoff, Pan Banner, Pan Barton oraz Władca piorunów udają się ku wyjściu.
-A Steve?
-Pan Rogers odpoczywa na kanapie oglądając serial „House m.d", dokładnie odcinek 7 sezonu 1.
-Ooh, mój ulubiony. Dziękuję Jarvis.
-Do usług panie Stark.
Chyba nie powinienem tam być, moje uczucia do niego są bardzo sprzeczne i nie wiem co mam zrobić. Nigdy nie sądziłem, że mógłbym pokochać mężczyznę. Moje zachowanie jest trochę głupie, ale schodzę tylko dla serialu, nie dla Rogersa... prawda?
Po pokonaniu kilkunastu metrów znajdowałem się już na schodach do salonu. Od razu zauważył mnie Steve, szybko odwracając wzrok.
-Witaj kapitanie. -Kpiąco zacząłem rozmowę.
-Ooh, hej Tony. -Odpowiedział widocznie zestresowany Steve.
-Co takiego oglądasz? -Spytałem, chociaż dokładnie wiedziałem, wiecie jak taki kłamca.
-Umm, coś o doktorach, dużo tam krwi i Greg jest nie miły dla pacjentów. Zupełnie tego nie rozumiem, przypomina mi-
-Mnie? -Spytałem.
-Um, troszeczkę.- Przytaknął drapiąc się po karku.
-Byłby niezłym współpracownikiem, lubię go.
Usiadłem obok Rogersa przyłączając się do oglądania. Jest to cholernie nieodpowiedni moment na to, ale nie mogę tak dłużej ciągnąć.
-Steve, słuchaj... To co się wtedy stało... w nocy, nie powinno się już nigdy powtórzyć. T-tak będzie lepiej, dla nas obu. -Mówiąc to trzęsły mi się ręce, i lekko drżał mi głos.
-T-tak sądzisz? -Jego głos wypełniony smutkiem zabijał mnie od środka. Ja też tego nie chcę robić...
-Postanowiłem, że powinny nas łączyć tylko relacje zawodowe... -Serce biło mi coraz szybciej, a głos drżał coraz bardziej.
-Oh... jeśli tak uważasz. -Odwrócił głowę i skulił się lekko. Wyglądał jak obrażony piesek.
Spojrzałem na swoje drżące ręce, następnie na jego smutną minę, potem znowu na ręce, na niego i coś we mnie pękło.
-Ale wiesz co? -Spytałem. Spojrzał na mnie resztką nadziei, z oczami smutnego spaniela.
-Nie jestem dobry w postanowieniach. -Po wypowiedzianym zdaniu, Steve zdziwił się bardzo.
-J-jak to? Co to znaczy?- Nic nie odpowiedziałem, tylko zacząłem zbliżać się w jego stronę, położyłem dłoń obok jego leżącej głowy i spojrzałem mu w oczy. Było to tak głębokie, że nie potrafiłem zrobić nic innego, z tego pięknego momentu wyrwały mnie jego usta. Pocałował mnie, bardzo czule, namiętnie, ale jednak delikatnie. Po krótkiej chwili moja ręka spoczęła na jego torsie, zdejmując mu koszulkę. Chciał zrobić to samo, ale stwierdziłem, że sypialnia jest lepszym miejscem na takie czułości, nie na oczach Grega!Oderwałem się od jego pięknej buźki i wstałem pokazując na drzwi od mojej sypialni, w ostatnim momencie wydałem polecenie Jarvis'owi: „Upewnij się, że nikt nam nie przeszkodzi." Potem już raczej wiadomo co się stało, więc nie muszę wszystkiego relacjonować, ale było wspaniale, bo jak mogło być inaczej z najcudowniejszym człowiekiem świata.Aaaaa 1900 słów to już jakiś tam rekordzik. Polecam podczas czytania włączyć sobie jakiś utwór zespołu Earth wind & fire. Idealnie wpasowuje się w tematykę shota. Well, mam nadzieję że się spodobało, przyjemnie mi się pisze takie rozdziały, do następnego shota!
CZYTASZ
Steve and Tony one shots (stony)
Fanfiction[ZAKOŃCZONE] [W TRAKCIE EDYCJI]przedstawiam wam moje dzieło: cztery homoerotyczne one-shoty. Zachęcam do przeczytania i zostawienia gwiazdki, byłoby mi bardzo miło! (Proszę jednak o wzięcie pod uwagę, że zostało to napisane przeze mnie w wieku 14 la...