𝐏𝐫𝐨𝐥𝐨𝐠

1.6K 77 20
                                    


    
      🆂  iedziałam na dachu jakiegoś budynku po udanej kradzieży obserwując z góry ciemną alejkę. Było już naprawdę późno, a noc w Gotham to nienajlepsza pora na spacery. No ale co poradzę na to, że muszę jakoś zarobić na utrzymanie? Od kiedy pamiętam jestem zdana na siebie, a nie ma opcji żebym poszła do bidula. To ostatnie czego sobie życzę.

Nagle usłyszałam głos mężczyzny, spojrzałam w dół, dostrzegłam trzy osoby żwawo dyskutujące na jakiś temat. Była to dwójka dorosłych, oraz jedno dziecko, najpewniej ich. Wyglądali na szczęśliwych. Zazdrościłam takim ludziom, posiadanie normalnej rodziny, chodzenie z nimi na wspólne spacery, spektakle, zakupy, cokolwiek. Nie jestem tylko pewna dlaczego idą tak niebezpieczną alejką, wyglądali na dosyć zamożną rodzinę więc z pewnością mogliby zamówić jakąś taksówkę.

Nagle zauważyłam idącego w ich kierunku nie do końca uprzejmie wyglądającego mężczyznę w kominiarce, wyciągnął w ich kierunku pistolet, zeszłam po cichu na drabinki, aby być w stanie usłyszeć ich rozmowę.

— Zrobimy co chcesz — powiedział mężczyzna z udawanym spokojem oddając mu portfel.
— Naszyjnik. — napastnik zwrócił się do kobiety, ta posłusznie zerwała z szyi korale. Po chwili ciszy facet spojrzał z powrotem na mężczyznę i bez słowa go zastrzelił. Byłam naprawdę w szoku, przecież nie stawiał oporu, nie widział jego twarzy, mógł po prostu wziąć te rzeczy i uciec. Nie trzeba było długo czekać na kolejny strzał, tym razem wymierzony w kobietę. Kiedy już myślałam że zaraz dostanie też chłopak napastnik uciekł, tak po prostu.

Siedziałam tam w szoku patrząc na chłopca, który klęczał przed zwłokami swoich rodziców. Tej nocy zawalił się najpewniej jego cały świat.

     𝓘𝓶𝓪𝓰𝓲𝓷𝓮      ⇢𝘉𝓇𝓊𝒸𝑒 𝒲𝒶𝓎𝓃𝑒⇠ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz