*MIA*
Mimo tego, że wejściówki były dopiero na dwudziestą pierwszą, a była piętnasta, my byłyśmy już gotowe. No dobra... Prawie. Została jeszcze jedna, najważniejsza rzecz do załatwienia. Wymyślić wiarygodną historię dla rodziców, aby zgodzili się na nasze wyjście. Nie to, że rodzice nie pozwalali mi przebywać poza domem po dwudziestej, ale my nie szłyśmy na godzinkę do koleżanki tylko na praktycznie całonocną imprezę do Nightlife'u! Gdyby poznali prawdę w życiu by się nie zgodzili. Dlatego teraz, kiedy siedziałyśmy już u mnie w domu, wspólnie układałyśmy wersję zdarzeń dla rodziców.
- Wiesz, co? - zagadnęłam mamę, kiedy pomagałam jej w robieniu obiadu
Carmel akurat rozkładała sztućce na stole, ale po chwili do nas dołączyła.
- Agatha zaprosiła nas na nocowanie, żeby uczcić zakończenie roku. - moje oczy zabłysnęły entuzjastycznie
Tak, potrafiłam wywoływać takie coś, w sumie to tylko płakać na zawołanie nie umiałam.
- Cóż... A jej rodzice się zgodzili? - zapytała mama, ale widać było, że kruszy się pod spojrzeiem dwóch par oczu przepełnionych nadzieją.
Och, jak pięknie to ujęłam.- Jasne. - Carmel obdarzyła ją szerokim uśmiechem
- A będziecie same? - zapytała podejrzliwie spoglądając na mnie znacząco
Nie byłam pewna do czego nawiązuje. Czy chodzi jej o to, czy nie będzie tam chłopaków, czy, że może nie będzie jej rodziców.
- Będą jej rodzice. - powiedziałam
Mama jeszcze raz spojrzała nam w oczy upewniając się, że mówimy prawdę. Cóż, akurat tego "testu" bałam się najmniej. Już tyle razy kłamałam i nigdy tego nie zobaczyła.
- No dobrze. - odparła zrezygnowana - Możecie iść.
O mało nie udusiłyśmy mojej mamy. Byłam w siódmym niebie. Chwilę później pobiegłyśmy do mojego pokoju "spakować się na nocowanie". Wyjęłam z szafy dwie małe torby podróżne i jedną z nich podałam Carmel, która właśnie tańczyła taniec radości z wielkim bananem na twarzy.
- Matko, będzie bosko, mówię ci!!! - wyszczerzyła się jeszcze bardziej
Mniej więcej kwadrans później byłyśmy spakowane i niecierpliwie czekałyśmy na dziewiętnastą, bo właśnie o tej godzinie miałyśmy "pójść do Agathy". Jeszcze raz sprawdziłam, czy wszystko wzięłam. Oczywiście trzeba było sprawić pozory, że idziemy na nocowanie, więc zapakowałyśmy ubrania na jutro, szczoteczki, ręczniki i jakieś takie pierdułki, a pod tym wszystkim, w mojej torbie krył się prawdziwy bagaż. Przede wszystkim wzięłam pratycznie wszystkie swoje kosmetyki, moje ulubione perfumy, i na końcu, moje perełki, para oryginalnych szpilek od Louboutina. A zapłaciłam za nie zaledwie kilkanaście dolarów. Ja naprawdę nie rozumiem ludzi, którzy oddają niechodzone, oryginalne ciuchy od największych projektantów do lumpeksów. Ale z drugiej strony, właśnie dzięki takiej osobie, miałam w czym pójść do najbardziej ekskluzywnego klubu w mieście.
Wreszcie wyszłyśmy z domu, a ja poczułam powiew wolności.
- Rany, ale się jaram! - piszczała przez całą drogę Carmel
Niemalże pobiegłyśmy do jej domu, aby zostawić tam nasze torby i zrobić siebie na bóstwa.
- Weź się przesuń. - popchnęła mnie Carmel tak, że prawie się wywaliłam
Stałam właśnie przed lustrem, a ona znowu chciała poprawić włosy, a dopiero, co to robiła! Oczywiście nie pozostałam jej dłużna i po chwili obie prawie leżałyśmy na ziemi i zwijałyśmy się ze śmiechu.

CZYTASZ
Lekko gazowane
Teen FictionOpowieść o dwóch przyjaciółkach, które nie wyobrażają sobie życia bez siebie. Jedna jest szalona, śmiała, wyluzowana. Druga bardziej nieśmiała, statyczna, spięta... Ale gdy spotykają się razem mogą zdziałać wszystko! Obie stają się roześmiane, szalo...