《ii》

755 75 24
                                    

Nastolatkowie wspólnie stwierdzili, że trzeba będzie inaczej sobie poradzić z przejściem rzeki, niż poprzez przepłynięcie jej. Finn wpadł na pomysł z przeskoczeniem jej, przy użyciu jakichś pnączy. Razem z Jasperem splątali ze sobą cztery liany, aby mieć pewność, że będzie bezpiecznie, Monty im przy tym pomagał, jako ten najbystrzejszy.

W tym samym czasie Clarke i dziewczyny spod podłogi rozmawiały. Początkowo była to konwersacja na temat przeżycia na tej planecie, w dość szybkim tempie przeszły do innych, dużo ciekawszych tematów.

— Więc skazali Cię za zdradę, choć nic nie zrobiłaś? — Spytała Octavia, nim Cell zdążyła ją uderzyć w ramię.

— Mój ojciec znał prawdę na temat Arki, więc Radni stwierdzili, że ja również stanowię zagrożenie. — Pokręciła ze zrezygnowaniem głową, po czym uśmiechnęła się lekko. — Murphy, nie chciałabyś mi może pomagać?

— Pomagać? Ale że w czym? — Spytała lekko skołowana brunetka, a w tle dało się słyszeć śmiech Jordana, co sprawiło, że na twarze dziewczyn również wkradły się uśmiechy.

— Nie szkoliłaś się do niczego na Arce, a zauważyłam, że jesteśmy dość podobne. — Widząc, że młodsza dziewczyna niekoniecznie zrozumiała o co blondynce chodziło, postanowiła powiedzieć wprost. — Jesteś rozsądna i rozgarnięta, nauczę cię podstaw medycyny, jakie sama znam. Jeśli zechcesz, oczywiście.

Via otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, gdyż Ascellę zatkało, jednak przerwał im podekscytowany Jasper.

— Gotowe, chodźcie zobaczyć! — Podbiegł do nich roześmiany, gdyby nie gogle, włosy pospadałyby mu na twarz.

— Już idziemy. — Powiedziała Griffin, po czym ruszyła w stronę pozostałych chłopców. — Sprężcie się, zaraz zacznie się ściemniać. — Brunetki się zaśmiały, a Jordan pomógł Octavii wstać z ziemi, na co druga zareagowała jednoznacznym uśmiechem.

Collins stał przy linie, szczerząc się szeroko. Widocznie był dumny ze swojego dzieła. W głowie Celli wydało się to niezwykle urocze, za co momentalnie się skarciła. Nie mogła w końcu sobie pozwolić na głębsze relacje z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, sytuacja w której zostali postawieni, a po drugie, co ważniejsze, wątpliwe szanse na dożycie zimy.

— Więc, kto chce iść pierwszy? — Spytał szatyn, spoglądając na towarzyszy. — Zostaniesz naszą gwiazdą przewodniczką? — Podszedł do Ascelli, po czym złapał ją za rękę, a ta z przerażeniem po prostu na niego patrzyła. — Nie mów, że się boisz.

— Okej, bądź cicho, zrobię to. — Dziewczyna zabrała od niego rękę i zdjęła granatową kurtkę. — Tylko jak coś mi się stanie, to będziesz musiał się tłumaczyć Johnowi. — Puściła mu oczko, po czym złapała mocno linę.

Collins przewrócił oczami, choć konfrontacja z Murphy'm mu się kompletnie nie uśmiechała. John nie wyglądał na osobę, która by odpuściła, zwłaszcza jeśli chodziło o jego młodszą siostrę, jedyną osobę na świecie, która mu została.

— Weź mały rozbieg i spróbuj nie wpaść do wody. — Polecił Monty, spoglądając na nastolatkę z dołu, a ta tylko skinęła do niego głową.

Ascella zastosowała się do rad Greena, zrobiła trzy kroki w tył, mocno chwyciła linę, podbiegła kawałek i skoczyła. Jasper, Finn i Via zaczęli krzyczeć i się śmiać, a Monty wraz z Clarke patrzyli na to, co się właśnie działo na ich oczach. Gdy Cella była w połowie lotu, cała szóstka usłyszała trzask i nagle lina się zerwała.

hell on earth • finn collinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz