《iv》

453 56 0
                                    

— Jak to nie żyje? Jesteście pewni? — Te dwa pytania wisiały nieustannie w ciężkiej atmosferze, unoszącej się w niewielkim namiocie, zrobionym ze spadochronu.

— Elle, przerabialiśmy to z tysiąc razy. Dostał oszczepem w pierś, nie mógł tego przeżyć. — Westchnął już lekko zirytowany Finn, choć doskonale rozumiał, że ten dzień był dość wyczerpujący dla dziewczyny. — Teraz posłuchaj mnie uważnie. — Podniósł się z krawędzi leżanki i wystawił dłoń do leżącej na wznak szatynki, dźwigając ją do pozycji siedzącej.

— Ja wiem, ja wiem, powinnam zrozumieć, tylko że Jasper chwilę temu tu był, rozmawiał ze mną, żartował i próbował zapunktować u Octavii, a teraz... a teraz nie żyje? — Spojrzała pustym wzrokiem na chłopaka. — To brzmi tak nierealnie, nie uważasz?

— Masz rację, ale musisz mnie wysłuchać. — Ujął dłoń dziewczyny w swoją, a gdy już otwierał usta, ażeby kontynuować swoją wypowiedź do namiotu wpadła zdyszana Via.

Wydukała, że Jasper zniknął i słyszeli jego krzyk, a Clarke za moment będzie szła go odnaleźć. Po krótkim objaśnieniu sytuacji, siedemnastolatka wyleciała z namiotu jak oparzona. Po przetworzeniu zasłyszanych informacji, Ascella skoczyła na nogi, jednak, jako że zrobiła to zbyt szybko, pojawiły jej się mroczki przed oczami i na powrót opadła na łóżko.

— Zwolnij trochę. — Chłopak przytrzymał ją, żeby się nie przechyliła do tyłu. — Dobrze wiesz, że nigdzie nie pójdziesz.

— A chcesz się założyć? — Spojrzała na niego z uniesionymi brwiami. — Nie chcę, żeby ludzie ciągle umierali. Nie wiemy czy przylecą z Arki, a jak nie, to co zrobimy?

Finn nie wiedział już, co miałby jej odpowiedzieć, dlatego też tylko westchnął.

— W takim razie pójdę z tobą. — Ascella chciała mu już coś odpowiedzieć, ale jej przerwał. — Dobrze wiesz, że Murphy mnie wypatroszy, jeśli puszczę Cię samą. A tak, to powiesi nas oboje. — Zażartował, sprawiając że na twarzy brunetki pojawił się lekki uśmiech.

Poszli poszukać Clarke, jednak nie zdołali jej znaleźć, jak się okazało wyruszyli już na poszukiwania. Wraz z Bellamy'm, Wellsem i Johnem.

— Nawet mi nic nie powiedział! — Fuknęła, kopiąc kamyczka, leżącego na ziemi. Finn postanowił zabrać ją na spacer, żeby się trochę uspokoiła, jednak to chyba nie pomagało. — Rozumiesz?! Co za... Uduszę go!

— Nie krzycz tak, pamiętaj że nie jesteśmy tu sami. — Po tych słowach, Murphy zrobiło się głupio, zważywszy na to, że faktycznie mogła sprowadzić zagrożenie nie tylko na siebie, ale i na pozostałych.

— Jasne, przepraszam. — Westchnęła, przysiadając na przewalonym i obrośniętym mchem pniu. — Po prostu nie mogę uwierzyć, że mi nie powiedział.

— Nie myśl o tym teraz. — Kucnął przed nią, kładąc przy tym dłoń na jej kolanie, w celu ukojenia nerwów. — Opowiedz mi może coś o sobie, żeby zająć czymś myśli.

P

o chwili zastanowienia i odetchnięcia, Ella zdecydowała się na to. Nie mieli nic lepszego do roboty tak czy siak.

— To, jak już wiesz, mam brata, co jest rzadkością na arce. Zostaliśmy aresztowani razem no i jesteśmy sierotami. — Po początku mina Finna się zmieniła na grymas, nie tak wyobrażał sobie odrywanie się od przykrej rzeczywistości. — Ale mamy siebie, John nie zawsze pokazuje, że mu zależy, ale ja to doskonale wiem. Kocha mnie i nigdy nie pozwoliłby, żeby coś mi się stało.

hell on earth • finn collinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz