Wrzesień, 1942
-Emilia, ja wychodzę! Jakbyście chcieli gdzieś pójść to zostawiam tu klucze. Tylko uważajcie na siebie!- zawołała moja ciotka stojąc w drzwiach. Właśnie wychodziła do pracy.-Tak, tak. Ty też na siebie uważaj, ciociu.- rzuciłam na pożegnanie, po czym kobieta wyszła.
Od kiedy ciotka zaczęła pracę w sklepie, rzadko bywała w domu. Mój młodszy o 8 lat brat, narzekał, że poświęca mu ona mało czasu, chociaż i tak Maciek miał 12 lat i potrafił sobie poradzić sam, ale mimo wszystko ciężko mu się przyzwyczaić, przecież gdy mieszkaliśmy w Krakowie, ciotka nie pracowała i spędzała w domu dużo czasu.
To właśnie z Krakowa w sierpniu tego roku przyjechaliśmy do Warszawy. Ja, moja ciotka i Maciek.
Urodziłam się 19 lipca 1922 roku w małej wsi pod Krakowem. Moi rodzice- Antoni Dąbrowski i Karolina Klimek- byli wielkimi patriotami. Ojciec był żołnierzem I Brygady Legionów Piłsudskiego, natomiast matka była harcerką, co było od zawsze jej zainteresowaniem. Jednakże los nie pozwolił mi się długo nimi nacieszyć. Pewnego dnia wyszłam z bratem pobawić się na naszej ulubionej łące, nieopodal naszego domku. Po pewnym czasie poczuliśmy dym. Nie wiedząc co się dzieje pobiegliśmy w stronę domu. Zastaliśmy go pożeranego przez ogień. Rodzice zginęli w pożarze, który nie wiem do tej pory jakim cudem, się rozpętał. Miałam wówczas 12 lat, natomiast mój brat Maciek- 4. Zostaliśmy sierotami.
Wtedy zostaliśmy przygarnięci przez naszą ciotkę i wuja, czyli Urszulę i Stanisława Leszczyńskich. Urszula była siostrą mojego ojca.
Przenieśliśmy się do samego centrum Krakowa, gdzie mieszkali wujek i ciotka.Ciocia była niekiedy dla nas wszystkich surowa, wujek nigdy. Zawsze kiedy ciotka gderała coś na nas wujek tylko mrugał do nas i mówił: "Nie przejmujcie się dzieciaki. Pogdera i przestanie. Taka już jest ta moja Ulka...".
Ciotka i wujek oczywiście musieli jakoś zarobić na nasze utrzymanie. To wujek pracował, a ciocia zostawała z nami w domu.
Lecz niestety- 24 sierpnia wujek Staszek zmarł. Na zawał.
Ciotka podjęła decyzję o naszej przeprowadzce. Dom był przesiąknięty wspomnieniami o wujku, co sprawiało, że ciotka była jeszcze bardziej przygnębiona. Toteż Urszula sprzedała dom, i przeprowadziliśmy się do Warszawy, gdzie znalaleźliśmy mieszkanie w pewnej kamienicy, w której zamieszkaliśmy.
Bardzo polubiłam Warszawę- wszędzie bardzo mili ludzie, a miasto piękne. Ciocia odnalazła nawet swoją dawną znajomą- Janinę Dawidowską, która czasem bywała u nas w Krakowie ze swoim meżem, córką oraz synem- Maćkiem Dawidowskim, na którego mówiłam Alek, ze względu na jego drugie imię. Kiedy przyjeżdżał do nas z rodzicami i siostrą do Krakowa, byłam dzieckiem, on był dwa lata starszy ode mnie.
Kiedy spotkaliśmy się po latach, w Warszawie oboje byliśmy zarówno zaskoczeni jak i szczęśliwi. Alek cieszył się, że będę mieszkała w stolicy i że będzie mógł mnie czasem odwiedzić.
Poznałam także moje nowe koleżanki, które mieszkały niedaleko mnie. Ciocia, głównie dzięki pani Janinie, poznała wielu nowych ludzi z okolic, ponoć mój brat też miał nowych kolegów. Jednym słowem, ludzie przyjęli nas z otwartymi ramionami.
Oczywiście nie było tak kolorowo, jak mogłoby się wydawać. Cała Warszawa była okupowana przez Niemców. Może nie była to najlepsza decyzja na przeprowadzkę do okupowanej stolicy, ale po prostu coś nas tutaj ciągnęło.
Czasy były ciężkie. Wszędzie na ulicy chodziły patrole niemieckie, odbywały się łapanki. Kto się nie podporządkował tracił życie.
Było to wszystko dla nas ciężkie, ale musieliśmy jakoś dawać sobie radę, cały czas musimy. Nie możemy poddać się okupantom.
YOU ARE READING
"Lecz zaklinam, niech żywi nie tracą nadzieji.."~ Kamienie na szaniec
Historical Fiction[WOLNO PISANE] "Miłość, jest jedyną rzeczą na świecie, która łączy ludzi po to, aby ich rozdzielić..." Gdy wybucha II wojna światowa, rzeczywistość zostaje zburzona, a w świat wkracza terror. Koszmar sprzed lat, znów się powtarza. Ale, czy wśród ty...