Dryń !
Już szósty raz dzwoni coś mi nad uchem. W końcu otworzyłam oczy które od razu poleciały na zegarek który stoi na szafce obok łóżka. Powiedz mi czemu ja cię jeszcze nie wyrzuciłam.? Zapytałam siebie w myślach. Jak poparzona wstałam kiedy dotarło do mnie, że zostało mi jakieś 15 minut do szkoły. Biegiem ruszyłam do szafy wyrzucając z niej wszytko. Kurwa czemu zawsze ja jak mi się śmieszy nie ma się w co ubrać?!. Dobra mam. Biegiem ruszyłam do łazienki myjąc zęby i zakładając białe spodnie oraz bluzę czarną z róża czerwoną na plecach. Prawie sobie oko wy dłubałam! Zeszłam na dół wkurzona na babcię bo jak sobota to mnie kuzwa budzi nawet o 9.! A jak mam do szkoły to flądra specjalnie mnie nie obudzi. Ubierając vansy wybiegłam z domu. Jezuu zostało mi jakieś 5 minut do pierwszej lekcji i co ja ter..przerwało mi w moim myśleniu jakieś auto które omal mnie nie potrąciło wyjeżdżając z swojej posesji. Isaac no tak zapomniałam wspomnieć, że to coś mieszka obok mnie.
-Wsiadaj.!-czej co czy on serio chce mnie podrzucić? Ja prędzej w latające świnie uwierzę!
-Nie, nie będę jak jedna z twoich panienek na jedną noc które podrzucisz do szkoły a potem,żegnaj.- odpowiedziałam i ruszyłam dalej
-Nie bądź śmieszna.- Serio chcesz już na samym początku podpaść Pchle ?- zapytał z rozbawieniem. Pchła to nasza nauczycielka od matematyki. Jest niska gruba i majta swoją dupa na wszystkie strony.
-Od kiedy ty się tak o mnie martwisz?
-Nie martwię się o ciebie zgłupiałaś?- odpowiedział z obrzydzeniem w oczach. Aha.?
-Dziś jest dzień zwierząt więc postanowiłem być miły dla świnki.-Dopowiedziała ja aby prychnęłam na jego odpowiedzieć.
-Dobra! Wsiądę tylko dlatego,że zostały jakieś 3 minuty do rozpoczęcia lekcji więc radzę ci się nie spóźnić.-powiedziałam wsiadając do jego BMW? Chuj wie nie znam się.
-Zapnij pas,księżniczko- powiedział puszczając mi perskie oko. Żeby już się więcej nie odzywał zapięłam je.
-Ronald wrócił.-powiedziałam żeby jakoś rozpocząć rozmowę. Zauważyłam jak zacisnął palce na kierownicy więc już się nie odzywałam. O co mu chodzi przecież to był jego przyjaciel. Nie powiem Isaac strasznie się zmienił. Jest wredny,zadaje się z ludźmi z którymi raczej nikt by nie chciał mieć styczności, ponoć nawet bierze udziały w nielegalnych walkach,nikt nie wie są to tylko plotki ale jak to mówią z czegoś zawsze musiały się wziąć. Pod szkołą nie było nikogo, wiec od razu wyszłam z samochodu nawet nie dziękując bo błagam mu? Nigdy. Biegiem ruszyłam do klasy w której miałam zajęcia a za mną ten kretyn. Czemu muszę być z nim w jednej klasie? ahh.
-Przepraszam za spóźnienie ale strusia miałam w domu!-powiedziałam wymówkę która przyszła mi do głowy ale zaraz po śmiechu klasy uznałam,że najlepsza to ona nie jest. Pchła aby pokręciłam głową i usiadła zrezygnowana przy biurku. A ja udałam się do Am.
-Co ty na to aby udać się dziś na zakupy do galerii? Ploseeeee!- zapytała słodkim głosikiem i tymi oczami jak kot ze shreka.
-Nie..niee.. Am błagam cię odpuść mi.-nienawidzę chodzić na zakupy! Rozumiem jak wiem co chce kupić to idę wchodzę kupuje wychodzę ale z Am.? To będzie istna katorga. Ubierz to. A jeszcze to i to. No maskara.
-Ugh dobra ale stawiasz mi Mc.! -no co ? Jak mogłam się nie zgodzić. To moja niebiologiczna siostra. Resztę lekcji można powiedzieć,że przeżyłam po za tym ze dostałam jedynkę z historii. Jak nauczyciel robi kartkówki ma pierwszej lekcji?! I jak można lubić ten przedmiot? Pewnie w domu mi się oberwie, Ughh.
Powiedzcie mi czemu ja.!?
W galerii. Chodzimy już jakieś 2 godziny po sklepach a ja tylko kupiłam sobie jedną pare spodenek. No co? Wole wydać hajs na jedzenie. Idąc tak obok sklepu jubilerskiego przez szybę na manekinie zobaczyłam piękny wisiorek z diamencikiem. Nigdy nie będzie mnie na coś takiego stać. Szkoda jest naprawdę piękny. Idąc dalej udałyśmy się do Starbucks'a. Speszył mnie dzwonek mojego telefonu szybko odebrałam nawet nie patrząc kto dzwoni.
-Czego?-powiedziałam zirytowana.
-W tej chwili do domu i ni..- nie dałam jej dokończyć szybko się rozłączyłam, pewnie dowiedziała się o tej jedynce. To mam przesrane.
-Amanda wybacz mi muszę lecieć, znasz moja babcie wiesz,że jeśli się nie pojawię za pół godziny to dostanę.- powiedziałam ze smutkiem w głosie. Am jako jedyna wie o moim życiu wszytko. Nawet Ron nie wie wszystkiego bo wiem,że powiedział by o tym mojej babci aby się jej podlizać. Ale jednak jest moim przyjacielem. Do tego jeszcze wrócił. Może się zmienił na lepsze? Zobaczymy.
-Twoja babcia Rose jest chora psychicznie!. Już za 6 miesięcy będziesz mieć 18,zrób sobie prawo jazdy i uwolnij się od tej jędzy.! -powiedziała z nadzieją w głosie,że w końcu się postawie swojej babci. Choćbym chciała to nie mogę jednak to ta jędza mnie wychowała cieszę się , że mnie nie oddała do bidula. Kilka razy mi rym groziła ale tylko na szczęście na groźbach się skończyło.
-Am to nie jest takie proste.!-powiedziałam i ruszyłam do wyjścia.

-Jestem..-powiedziałam spokojnie.Nie chce mi się z nią kłócić i tak jestem dobita.
-Co ty sobie do jasnej cholery wyobrażasz!?-zaczyna się.
-Jeszcze mogę znieść tą jedynkę z historii.! Ale jak mi sąsiadki powiedziały,że widziały cię jak wsiadasz do samochodu tego bandyty! To myślałam,że się ze wstydu spalę! Nie docenisz tego co masz ty śmieciu.!!- błagam nie niech ona nie zaczyna. Czuje łzy pod powiekami ale nie daje im szansy wypłynąć nie bo czuła by satysfakcję. Nie dam jej,jej!
-Jesteś żałosna! Twoi rodzice mają szczęście,że nie żyją i nie zajmują się takim czymś!!-czuje jej rękę na moim policzku. Szybko wybiegam z domu i pozwalam łzom wypłynąć. Jak ona może mnie tam traktować? Własną wnuczkę! Dlaczego to dziadkowie taty nie chcieli się mną zająć?! Dlatego,że jestem beznadziejna? Może babcia ma racje i nie powinno mnie być na tym świcie ? Idąc przewróciłam się o nie równą kostkę co mnie jeszcze bardziej dobiło.
-Rose?-znam ten głos. Odwracam głowę i widzę Ronalda.
-Rose co się stało.? Czemu płaczesz ? -podaje mi rękę i podnosi mnie od razu się w niego wtulam. Ronald, że też akurat go spotkałam. Nie powiem nie jest jakiś przystojny ale brzydki tez nie jest. Za to jest mega chudy i nie ma mięśni. Ale ma ten urok w sobie.
-Ron..tęskniłam.-Rozpłakałam się jeszcze bardziej.
-Nic... nie..wszystko dobrze. Po prostu się potknęłam a mam uszkodzone kolano...ból wiesz o co chodzi.-mam nadzieje,że nie wyczuje kłamstwa.
-Ahh tak rozumiem.-uff łatwo było.
-Dobra po pierwsze... czemu mi nie napisałeś że wracasz?! Po drugie...tęskniłam... po trzecie co miało oznaczać „twój:(„ ?! -
-Chciałem ci robić niespodziankę..ja za tobą też..yyy co niee po prostu wiesz..pogodziliście się?-gdy usłyszałam to trzecie chciałam zacząć się śmiać ale nie mogłam.. bo serio boli mnie ta noga. A po drugie byłam zmęczona tym wszystkim.
-Co,że my..że ja i on co..!!?-tylko tyle zdołałam z siebie wypowiedzieć.
-A tak ogólnie. Nie powinieneś być na kolacji z rodzinami i moją Babcią.?-zapytałam bo całkiem o tym zapomniałam.
-Właśnie tam się kierowałem..chodź pewnie twoja babcia się o ciebie martwi.-Taaak ona już to kurwa widzę. Ale nic nie odpowiedziałam tylko pokiwałam głową. Gdy już weszliśmy do mojego domu. Zdjęłam buty i odwróciłam się do Ronalda .
-Ja idę do pokoju wybacz mi ale nie mam siły na dziś. Pozdrów rodziców..-po schodach udałam się do mojego pokoju. Przez moje okno widziałam dobrze co się dzieje w pokoju Isaaca. Aktualnie stał na środku pokoju bez koszulki..nie powiem miły dla oka widok, pod warunkiem ,że się nie odzywa. Ughh co ja robię? Wstałam zasłoniłam żaluzje.Po umyciu się wyszłam z łazienki w samej bieliźnie. Leżałam na swoim łóżku jak zwykle oglądając różne strony. Do póki nie wyskoczył mi dymek z czatem od..Isaaca?
Frajer:^
Co robisz.?
Ja
Co cię to obchodzi.?
Frajer:^
Zawsze mnie obchodziłaś..
Ja
Prima aprilis 2 kwietnia:))
Frajer:^
Chcę pogadać otwórz okno!
Ja
Co?
Usłyszałam jak coś albo raczej ktoś wali mi w okno otworzyłam je i zobaczyłam Isaaca który wpakował mi się do pokoju.! Stoję w samej kuzwa bieliźnie ale jestem idiotką. W sumie widział mnie w stroju kąpielowym a to niczym się nie różni. Jego wzrok bacznie mierzył moje ciało.
-Błagam ubierz się jeśli nie chcesz żebym cię zgwałcił.-prawie zadławiłam się powietrzem jak zobaczyłam jego wybrzuszenie w spodniach.
-Nie mam w co..-serio piżamę w praniu mam.
-Masz..- rzucił mi swoją bluzkę.. wooaa jak by weszła tu moja babcia było by po mnie. Ubrałam jego koszulkę która pachniała nim. Przyjemny zapach szkoda,że jego.
-To rozmawiajmy?- zapytałam...







Kochani...będę wam wdzięczna jeśli będziecie polecali opowieść innym..będzie to dla mnie motywacja aby rozdziały powstawały bardzo szybko...Do następnego. ❤️

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 20, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nie znasz mnie!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz