3

467 29 3
                                    

Ciemność. Stała na środku wrzosowiska. Czuła jak grzęźnie w mgle, a kształty dookoła niej rozmywają się.
- Hermiona...
Odwróciła się na dźwięk swojego imienia. Harry stał obok niej. Miał poszarzałą, zapadniętą twarz i ciemno-zielone oczy.
- Wracaj - powtórzyła, ale poczuła że mówienie sprawia jej wielką trudność - Wracaj, proszę.
Uśmiechnął się smutno.
- Nie umiem.
- Nie chcesz.
- Nie chcę...
Hermiona wyciągnęła w jego kierunku ręce, ale okazało się że nie może go sięgnąć. Poruszała ustami, ale nie dała rady wykrztusić słów.
- Potrzebujemy cię - wychrypiała w końcu.
Znowu uśmiechnął się. Na krótko.
- Tak ci się tylko wydaje - odpowiedział, a ona poczuła jak nagle brakuje jej tchu.


Hermiona zerwała się z łóżka próbując złapać oddech. Sypialnia spowita była w szarości wczesnego jesiennego świtu. Ron przewrócił się na drugi bok. Spojrzała na niego, jakby próbowała oszacować, która rzeczywistość jest tą prawdziwą.
W łazience odkręciła kran płucząc ręce w lodowatej wodzie. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Na twarzy widziała swoje pierwsze maleńkie zmarszczki, jakie pojawiają się tuż przed trzydziestką i wszystkie nieregularne godziny pracy, które wykwitały pod jej oczami z każdym nocnym dyżurem. Umyła twarz i długo wycierała ją szorstkim ręcznikiem zanim wróciła do łóżka. Kiedy kładła się Ron otworzył oczy.
- Co jest? - zapytał zaspanym głosem.
W odpowiedzi pocałowała go w usta. Mruknął z zadowoleniem.


- Weasley, znowu wyglądasz jakbyś nie spała - Matthew minął ją w korytarzu. Podał jej kilka kart pacjentów.
- Madliner, wyglądasz jakbyś spał za dużo - odpowiedziała mu uśmiechając się - Czy nie miałeś nocnego dyżuru.
- Miałem, ale mogę się jeszcze z tobą napić kawy...


- Dzisiaj nie masz zbyt wielu na stanie - powiedział podając jej kubek z kawą - Ta aurorka ze złamaną ręką dostanie wypis. Tak samo ten chłopak z siódemki... Theodor. John zostanie jeszcze kilka dni... Ponoć dzisiaj ma przyjść szef Biura Aurorów...
Hermiona kiwnęła głową. Usiadła na kanapie w pokoju lekarskim.
- A... mój pacjent... Black?
- Niewielka aktywność mózgu. Może to i lepiej, jego ciało musi się zregenerować. Byłem u niego kilka razy w nocy, pilnowałem...
- Dzięki - uśmiechnęła się - To już czwarta doba, powinno zacząć coś się dziać.
- Będzie dobrze - Matthew zdjął swój biały kitel i odwiesił na wieszaku - Głowa do góry Weasley. Cierpliwość...
- I pokora - dodała - Wiem. Masz rację.

Hermiona zajrzała do sali, gdzie leżał Harry. Przystanęła na chwilę przy łóżku, próbując zauważyć jakąkolwiek zmianę w jego twarzy czy sylwetce.
Harry nigdy się jej nie śnił. W sumie nie przywiązywała też zbyt wielkiej wagi do snów, ale tym razem obraz drugiego człowieka był na tyle wyraźny i na tyle realistyczny, że nie potrafiła pozbyć się go ze swojej głowy.


- Hermiona? - Marcus Hall, szef oddziału ratunkowego szpitala św. Munga zaczepił ją przy rejestracji - Pozwolisz na chwilę?
Hermiona kiwnęła głową. Ruszyła w jego kierunku.
- Wiem, że ty i Madliner przyjmowaliście tamtej nocy tych aurorów.
- To prawda - kiwnęła głową.
- Jest u mnie Shacklebolt, szef biur aurorów, a Madliner skończył już dyżur. Czy mogłabyś powiedzieć mu kilka słów... na uspokojenie?
- Tylko, ja nie będę miała dla niego dobrych wiadomości.
Hall położył dłoń na klamce swojego gabinetu.
- Domyślam się... - westchnął.


- Panie Shacklebolt, to jedna z naszych uzdrowicielek, Hermiona Weasley. Tamtej nocy przyjmowała...
- Hermiona - Kingsley uśmiechnął się w jej stronę wstając ze swojego miejsca - Zapomniałem, że tu pracujesz.
Wyczuła kłamstwo w jego głosie. Podali sobie ręce.
- Znamy się... z dawnych lat - wytłumaczyła Hermiona szybko.
- Sporo naszych wspólnych przyjaciół zginęło w drugiej wojnie....
Hall usiadł za biurkiem. Wskazał Hermionie miejsce na przeciwko siebie.
- Hermiona zajmuje się częścią aurorów...
- Tak, to prawda - wpadła mu w słowo Hermiona wpatrując się w dawnego znajomego - Ale nie mam zbyt wielu dobrych wieści.
- Dostałem raport - Shacklebolt wytrzymał jej spojrzenie - Powiadomiliśmy już bliskich...
- Dużym problemem jest to, że zaklęcia którymi dostali są nam całkowicie nieznane - Hermiona powiedziała szybko - W przypadku niektórych rozpoczęliśmy znane i sprawdzone procedury, ale nie przynoszą żadnych skutków.
- Od dawna podejrzewaliśmy, że magia jaką używają nasi przeciwnicy nie jest jeszcze do końca znana.
- Mogę jednak zapewnić, że aurorzy otrzymują tu najlepszą opiekę - wtrącił Hall - Będziemy raportować na bieżąco.
- Obecnie na oddziale znajdują się cztery osoby. Dwóch z nich niebawem dostanie wypis, a ich stan polepsza się z godziny na godzinę - ciągnęła Hermiona - Myślę, że mimo wszystko powinien pan do nich zajrzeć.
Kingsley pokiwał głową. Podniósł się z krzesła.
- Czy wskażesz mi sale? - zwrócił się do Hermiony.
- Nie wiem czy to dobry moment na odwiedziny... - zaczął Hall
- Jeden z aurorów jest nadal nieprzytomny - dodała Hermiona nie ruszając się z miejsca - Aurorka z grupy podała jego dane, jednak myślę, że warto powiadomić jego bliskich i uzupełnić akta. Jego stan jest krytyczny.
- Jak się nazywa?
- Syriusz Black. Nic więcej nie wiemy.
Kingsley spojrzał na nią. Zorientował się, że wie.
  - Panie dyrektorze - Shacklebolt zwrócił się do Halla - mimo wszystko chciałbym się zobaczyć z aurorami...
Hall westchnął. Również podniósł się zza biurka.
- Zapraszam - wskazał drzwi.


Hermiona została sama na korytarzu. Szukała sobie pretekstu, aby odciągnąć Shacklebolta od dyrektora oddziału, ale nie potrafiła nic wymyślić żeby nie wzbudzać zbyt dużego zainteresowania. Zza przymkniętych drzwi dochodziły głosy Kingsleya i Stevensa - młodego chłopaka, który kilka dni temu w walce stracił nogę. Wciąż miała przed oczami jego zmasakrowaną twarz kiedy przywieźli go tamtej nocy na oddział.
- Wskażę salę gdzie jest Syriusz Black, pana podwładny - powiedziała kiedy tylko Kingsley wyszedł z sali.
- Nie chcę... - zaczął Shacklebolt rozglądając się po korytarzu.
- Jest nieprzytomny, a stan jest ciężki...
- Hermiono - przerwał jej spokojnie - oboje wiemy jak naprawdę nazywa się twój pacjent. Bardzo mi przykro, że ucierpiał...
- Żartujesz! - przerwała mu głośno. Na tyle głośno, że pielęgniarki z rejestracji spojrzały w ich stronę.
- Bardzo mi przykro, że ucierpiał... - powtórzył naciskając na każdą sylabę - I chociaż wiem, że jesteś wspaniałą uzdrowicielką powinnaś rozważyć przekazanie go komuś innemu.
Hermiona prychnęła z niedowierzaniem.
- Przepraszam, ale ty naprawdę żartujesz.
Kingsley schował dłonie w kieszeniach szaty.
- Ufam, że będziesz mnie powiadamiała o dalszym stanie pacjentów... - powiedział i odsunął się na kilka kroków.
- Poczekaj - dodała ciszej - czy możemy porozmawiać chociaż przez chwilę?
- Nie powiem ci zbyt wiele.
- Wiedziałeś, że Harry zmienił... tożsamość? Przecież rozmawiałam... byłam u ciebie...
Shacklebolt westchnął.
- Wiedziałem od miesięcy. Jest moim pracownikiem.
- I nic? - wypaliła
- Syriusz Black jest jednym z moich aurorów - Shacklebolt znowu użył wypracowanego, spokojnego tonu - jest moim aurorem i chcę żeby tak zostało. A teraz wybacz. Wzywają mnie obowiązki.
Odszedł na kilka kroków.
- A co jeśli powiem prawdę?
Kingsley odwrócił się w jej stronę.
- Prawdę? Na razie zrób wszystko żeby się wybudził.


Było tuż przed północą kiedy Hermiona weszła do domu. Ron siedział w fotelu w salonie przekładając papiery i licząc rachunki ze sklepu. Przyglądała się jego pochylonej sylwetce i skupieniu w jakim spisywał kolejne cyferki w kolumnach. Oświetlały go płomienie z kominka, wokół którego kiedyś ustawili trzy, lekko podniszczone fotele. Ron podniósł głowę czując widocznie jej wzrok na sobie.
- Co? - uśmiechnął się.
Pokręciła głową. Próbowała odwzajemnić uśmiech.
- Patrzysz się na mnie - bąknął cicho i znowu wrócił do cyfr w kolumnach - A ja muszę jutro zamówić dostawę...
Podeszła do niego cicho i wyjęła mu z rąk kartki papieru. Nachyliła się i pocałowała go w usta.
- Coś się dzieje? - zapytał odgarniając jej włosy z twarzy.
W odpowiedzi pocałowała go jeszcze raz. Usiadła mu na kolanach.
- Dawno się nie widzieliśmy - powiedziała cicho - Bardzo dawno.
- Dużo pracujesz.
Kiwnęła głową.
- Wiesz jak jest... - powiedziała nie bardzo wiedząc co innego może mu przekazać.
- Jak aurorzy? Ginny mówiła...
Hermiona znowu pocałowała Rona. Tym razem jednocześnie sięgnęła do paska jego spodni.
- Ginny jest w swoim pokoju - odpowiedział szybko chwytając ją za nadgarstki - James śpi.
Wstała. Spojrzała jeszcze na niego, ale Ron szybko odwrócił wzrok. Westchnęła lekko i bez słowa wyszła z salonu.

Jednorożce [HP, dorosłe życie, +18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz