1

899 35 6
                                    

 - Hermiona, przywieźli nowych!
Matthew Madliner zapalił nagle światło w pokoju uzdrowicieli Szpitala św. Munga. Hermiona brutalnie wybudzona z drzemki, usiadła nagle na kanapie.
- Nie śpię - wymamrotała mrużąc zmęczone oczy.
- Pośpiesz się.
Nie zawsze pozwalała sobie na sen podczas nocnych dyżurów. Uważała, że jej zadaniem i powinnością jako uzdrowiciela jest stać na straży i zachować czujność.
Matthew zniknął na korytarzu. Hermiona wstała powoli z kanapy spoglądając na zegarek. Dochodziła trzecia w nocy.


W korytarzu rozległ się huk. W kominku, który był przeznaczony do transportu nagłych przypadków pojawiło się zakrwawione ciało. Uzdrowiciele natychmiast przenieśli je na jedno z łóżek. Hermiona dopadła do ledwie oddychającego czarodzieja.
- Akcja aurorów. Cała jednostka uderzeniowa została rozbita. Będzie ich za chwilę więcej - rzucił Matthew w jej kierunku. W tym samym czasie w kominku wylądował kolejny. Tym razem porwana i nadpalona szata nie miała aż tylu śladów krwi.
- Jak się nazywasz? - Hermiona podniosła powiekę mężczyzny, który wylądował na noszach. Jego twarz pokryta była strupami, a oderwany płat skóry na policzku odkrywał nadpalone mięśnie.
- John. John Stevens.
- Potrzebujemy wywaru z heliotropu i eliksiru na zatrzymanie krwawienia. Wiesz czym dostałeś John?
- Nie do końca - wychrypiał mężczyzna - Nogi...Nie czuję nogi.
Hermiona spojrzała na nogi mężczyzny. Jego lewa kończyna kończyła się na wysokości kolana.
- Matt! - Hermiona krzyknęła w kierunku kolegi - może uda się rekonstrukcja!
W korytarzu pojawiło się więcej uzdrowicieli i pielęgniarek. Pięć noszy lewitowało przy ścianie, a nerwowy hałas przerywany był kolejnym hukiem z kominka.
- Zamieńmy się! - krzyknął Matt.
- Będzie dobrze John.

Hermiona wyminęła nosze z nieprzytomnym mężczyzną. W zaciśniętej dłoni ściskał różdżkę i wyglądał jakby została zamrożony.

- Nic mi nie jest, nic mi nie jest - powtarzała jasnowłosa kobieta siedząca na jednych z lewitujących noszy - Naprawdę. Zajmijcie się innymi.
Hermiona dopadła do niej i poświeciła jej w oczy strumieniem światła ze swojej różdżki. Kobieta miała sporo zadrapań na twarzy, a jej lewa ręka wisiała bezwładnie pod dziwnym kątem.
- Jak się nazywasz?
- Jennifer Rose. Naprawdę, zajmijcie się innymi.
Hermiona zignorowała jej zapewnienia i dotknęła lewego ramienia Jennifer. Kobieta natychmiast syknęła z bólu.
- Nic ci nie jest, tak?
- To tylko złamanie. Są w gorszym stanie. Zaraz zobaczysz.
Kolejny huk z kominka wywołał krzyk przerażenia jednej z pielęgniarek. Zakrwawiony mężczyzna był przepołowiony w poprzek ciała, a z jego czaszki sączyła się czarna maź.
- Zabierzcie go! - krzyknął Matthew z drugiego końca korytarza. Prowadząc nosze z rannym mężczyzną, razem z dwoma sanitariuszami zniknął za drzwiami jednej z sal.
- Co się wydarzyło?
- Słyszałaś o "Latających Szkotach"? Młodych, gniewnych z przedmieść Aberdeen?
Hermiona kiwnęła głową.
- Potrzebuję tutaj maści z krwawnika. To złamanie jest tak podłe, że mogło uszkodzić naczynia i żyły.
- Nic mi nie jest - kobieta powtórzyła po raz kolejny do pielęgniarki, która natychmiast podeszła do noszy.
Kolejny huk z kominka. W palenisku zdematerializował się sanitariusz z rannym na noszach.
- Będzie jeszcze trzech - sanitariusz rzucił w kierunku Hermiony - Nieprzytomny, brak kontaktu, źrenice nie reagują, ale oddycha.
Hermiona dopadła do noszy z zakrwawionym ciałem. Skórzana kurtka mężczyzny była pełna wypalonych dziur. Na klatce piersiowej z ogromnej rany sączyła się brudna krew. Człowiek, który rzucił to zaklęcie życzył drugiemu bardzo bolesnej śmierci.
Hermiona poświeciła różdżką i wraz z pierwszym promieniem światła całkowicie zamarła.
- Próbowałem oczyścić ranę, ale nic z tego. - powiedział sanitariusz - Nie znam tego zaklęcia.
Kolejny huk z kominka.
- Pani doktor?
Hermiona spojrzała na sanitariusza.
- Słyszałam - wychrypiała. Dotknęła twarzy mężczyzny i podniosła jego powiekę odsłaniając oczy, które tak dobrze znała. Źrenice nie zareagowały na światło.
- Ekstrakt z męczennicy cielistej, srebro koloidalne i złoty płyn oczyszczający - Hermiona rzuciła w kierunku pielęgniarki obok. Zabierzmy go na trójkę. Szybko, póki jeszcze oddycha.
- Zajmij się nim - jasnowłosa kobieta ze złamaną ręką wstała ze swojego miejsca - Błagam, zajmijcie się nim! - krzyknęła w kierunku lekarki.
Hermiona zniknęła za drzwiami sali numer trzy.

Jednorożce [HP, dorosłe życie, +18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz