Miała wrażenie, że ten poranek jest całkowicie inny niż każde inne w jej życiu. Oczywiście, że dzisiaj była w pracy znacznie wcześniej niż powinna. Wymknęła się z domu kiedy jeszcze wszyscy spali. Ron nawet się nie poruszył kiedy wychodziła z sypialni.
Zaraz po siódmej rano stała w progu jednej z sal w szpitalu św. Munga. Leżał na tym samym łóżku co zwykle. Oddychał powoli i miarowo. Spał. Poczuła jak cały ciężar, jaki zbierał się przez ostatnie tygodnie w jej organizmie, zaczął spływać po kręgosłupie prosto do ziemi.
Na karcie wpisane zostały jej wczorajsze zalecenia, dodatkowe eliksiry i zmiana opatrunku.
Jak się rozmawia z kimś kogo się tak dawno nie widziało?
- Pani Weasley? - Hall minął ją na korytarzu przed dziewiątą - Słyszałem, że Black wczoraj się wybudził.
- Tak, to prawda - bąknęła cicho.
- Zajrzę do niego później. Jak się czuje?
- Jest słaby. Spał gdy byłam u niego rano. Ale dobrze, że odzyskał świadomość.
- No cóż - Hall uśmiechając się sam do siebie - Myślę, że zmiana kierunku leczenia odniosła dobry skutek.
Hermiona bezgłośnie przytaknęła. Kierunku leczenia?
- Warto powiadomić Shacklebolta - dodał bardziej do siebie niż w kierunku Hermiony - Ucieszy się na taką wiadomość.
Spojrzała na niego lekko nieprzytomnym wzrokiem kiedy oddalał się powoli w kierunku swojego gabinetu.
Hermiona usiadła przy swoim biurku. W pokoju uzdrowicieli panowała cisza i słychać było jedynie jak pielęgniarki z sali obok śmieją się głośno wymieniając między sobą skrawki z najświeższych plotek.
Na blacie znalazła pudełko imbirowych ciasteczek i lukrecjowe cukierki. Z kartek płynęły życzenia wesołych świąt. Zerknęła na stosik dokumentów, ale szare teczki przypomniały jej jedynie o innych dokumentach, które spoczywały w zamkniętej szafce jej biurka.
Nie widziała ostatnio Jennifer, choć bardzo chciała z nią porozmawiać. Teczka, którą aurorka podrzuciła jej na biurko nieustannie wywoływała w jej głowie masę pytań bez odpowiedzi.
Może nie powinna się tym zajmować? Tylko, że to wszystko po części dotyczyło też Harry'ego.
Hermiona otworzyła pudełko imbirowych ciasteczek. Z życzeniami "od Lindy z rodziną". Linda była starszą panią, która tydzień temu wyszła ze szpitala. Spędziła tu trochę czasu po paskudnym incydencie z eliksirem formującym jakim eksperymentowała w swoim ogrodzie.
Hermiona pomyślała, że w innej czasoprzestrzeni zapewne ona i Jennifer mogłyby być przyjaciółkami. Takimi jak Linda i jej lekko otyła przyjaciółka Ana, która co drugi dzień przynosiła najlepszej koleżance drobne słodkości. Plotkowały i zaśmiewały się do łez w szpitalnej sali budząc oburzenie niektórych pielęgniarek.
W tej czasoprzestrzeni jednak Jennifer jest aurorką, byłą pacjentką i niczym nieświadomym jedynym łącznikiem nowej tożsamości Harry'ego.
- Z dobrych informacji, mamy znaczący postęp u pana Blacka - powiedział Hall chrapliwym głosem opierając się ciężko o krzesło.
Na dzisiejszym obchodzie było pusto - jedynie kilku stażystów gorliwie notowało słowa ordynatora. Świąteczne dyżury należały raczej do przykrych obowiązków.
- Utrzymujemy przemywanie ran, zmiany opatrunków... - wtrąciła Hermiona.
Hall pokiwał głową.
- Widzę, widzę... - powiedział Hall zaglądając do dokumentów - Utrzymałbym niskie stężenie jeżówki, srebro... Wywar z kadzidłowca?
- Pacjent skarżył się na ból - dodała Hermiona - po wybudzeniu się podaliśmy wyższe stężenie, aby ulżyć jego cierpieniu.
Hall spojrzał na nią srogo.
- Ktoś mi powie, dlaczego wolałbym unikać kadzidłowca?
Stażyści popatrzyli po sobie.
- Kadzidłowiec jest przeciwbólowy i chroni układ kostny. Trucizna próbowała dostać się do... -wyrzuciła z siebie Hermiona, ale Hall uciszył ją machnięciem ręki.
- Ktokolwiek?
W pokoju panowała cisza.
- Nikt? - zapytał ponownie Hall.
- W wysokim stężeniu Kadzidłowiec może uzależniać? - dodała nieśmiało Lisa Kramer.
Hall pokiwał głową.
- Cieszę się, że pani powiedziała to głośno.
- Nie korzystaliśmy do tej pory z tego eliksiru w tym stężeniu, a ze względu na reakcję krzyżową nie chciałam wprowadzić eliksiru na bazie skoczka. Doraźne stosowanie kadzidłowca nie uzależnia - skwitowała Hermiona kąśliwie. Odzyskała uwagę Halla. - Pacjent wczoraj się wybudził ze śpiączki... Dodatkowo ze względu na wczorajsze problemy z oddychaniem postanowiłam wprowadzić wywar z lakrycji. Oczywiście mamy cały czas na uwadze oczyszczanie krwi, ale powinniśmy zacząć stawiać...
- Przepraszam, że przerywam - w pokoju uzdrowicieli pojawiła się jedna z pielęgniarek - Panie Hall, pan Shacklebolt do pana.
- No tak... - Hall westchnął - I tak już kończyliśmy... Eee... W każdym razie... pani Weasley.... utrzymujemy leczenie.
Hall podał Hermionie teczkę z dokumentami i nieporadnie zrobił kilka kroków w stronę drzwi.
- I gdybyśmy się nie widzieli z państwem... - zwrócił się w stronę stażystów - życzę Wesołych Świąt.
Hermiona spojrzała ze zdziwieniem na Halla, który poczłapał w głąb korytarza. Wychyliła się delikatnie widząc, że Shacklebolt stoi kilkanaście metrów dalej.
- Ja zdecydowałabym się na eliksir ze skoczka - powiedziała nagle Lisa. Hermiona zerknęła na nią.
- Tak, tak - mruknęła obserwując jak Hall i Shacklebolt witają się - No cóż drodzy państwo... Wesołych Świąt.
Wyszła szybko na korytarz, jak gdyby nigdy nic podchodząc do stanowiska pielęgniarek. W tym samym momencie Shacklebolt i Hall zniknęli za drzwiami gabinetu ordynatora.
- Pani Weasley? - jedna z pielęgniarek minęła ją z zestawem dwóch lewitujących obok tac z pustymi fiolkami - Pan Black o panią pytał.
CZYTASZ
Jednorożce [HP, dorosłe życie, +18]
FanfictionHermiona Weasley jest uzdrowicielem w Szpitalu św. Munga. Pewnej nocy po nieudanej akcji aurorów do szpitala trafiają ranni czarodzieje. Wśród nich Hermiona rozpoznaje przyjaciela, który ponad dwa lata wcześniej zniknął zostawiając narzeczoną i trzy...