Rozdział 2

25 6 4
                                    

Immartykulacja przebiegła bez dalszych problemów. Jednakże spóźniony książę był małą sensacją. Jestem ciekawa czy będą o tym pisać tutejsze brukowce. A może jednak to nic takiego i tylko ja to tak przeżywam. Muszę podchodzić to tego bardziej na spokojnie. Ale po prostu to wszystko tutaj jest takie nowe, nieznane inne. Jest mi ciężko przyzwyczaić się do lewostronnego ruchu drogowego a co dopiero do tego, że razem ze mną na uniwersytet chodzi członek rodziny królewskiej. Swoją drogą jestem zdumiona, że udało im się to utrzymać w tajemnicy, pogłoski było słychać tylko w wyższych sferach, nikt z niższej warstwy o tym nie słyszał.

-I jak ci się podobało?- wesoło zagadnęła do mnie Margaret.
-Cieszę się, że to już się skończyło, przemówienie profesora Richmonda było odrobinę za długie
-Słyszałam od starszych roczników, że lubi sobie trochę pogawędzić, będzie nas uczył historii malarstwa średniowiecznego.
-Już widzę że będę umierać, niestety nie z ciekawości- wtrąciłam jej się w słowo- a skąd znasz tyle ciekawostek o prowadzących?
-Od starszych roczników, też powinnaś poznać kilka osób stamtąd, będzie nam łatwiej- to była cenna uwaga, ale niby jak mam to zrobić...
-Chciałabym, ale jestem tutaj sama i jeszcze nikogo nie znam- kurde nie musiałam tego mówić, znowu wyjdę na niedorajdę.
-Dziś wieczorem w pubie Vic urządzamy małą imprezkę, będą też starsi, może wpadniesz i poznasz trochę osób?- to całkiem rozsądna opcja, mogłabym w końcu trochę ogarnąć tych ludzi.
-Jasne! Bardzo chętnie, o której mam być? I jaki jest dress code? Nie chcę się wygłupić przy pierwszym spotkaniu-  poza tym nie wiem czy mam odpowiedni strój i czy zdążę coś kupić.
-Przyjdź o 20 i bądź casualowa, to zwykłe spotkanko przy piwie- i właśnie uzmysłowiła mi bardzo ważną rzecz. Nienawidzę piwa, jego smak, zapach, wszystko mnie odrzuca. Jak ja sobie poradzę w kraju gdzie puby urastają do rangi świątyni. Nie będę całe życie piła tam coli i jadła frytek. Dziś się przełamię i coś wypiję. Trzeba się otwierać na nową kulturę prawda? Muszę być twarda.
-Ymm okej, dzięki wielkie za zaproszenie, będę na czas.

Punktualnie o 20 stanęłam przed pubem. Ostatni moment żeby odwrócić się na pięcie i odejść. Mogłabym wrócić do pokoju i poczytać. Ale nie nie nie, tak zrobiłaby dawna Maria, teraz jestem tutaj po to aby poznać jak najwięcej interesujących ludzi i nadać swojemu życiu trochę emocji. Przekraczam próg baru z myślą "Witaj przygodo!". Już od wejścia uderza mnie zapach chmielu, papierosów i taniej frytury. Idealne miejsce dla studentów. Podchodzę do baru i zamawiam kufelek piwa na rozgrzewkę. Mam nadzieję, że alkohol doda mi odwagi. Biorę pierwszy łyk i jestem w szoku. Tutejsze piwo jest całkowicie inne od polskiego. Nie śmierdzi tak bardzo, ma lekko orzechowy posmak i tak przyjemnie ogrzewa od środka. Teraz już wiem dlaczego puby są tak popularne. Sącząc trunek wypatruję Margaret, niestety nie mogę jej dojrzeć w tym tłumie. Już chcę do niej dzwonić ale akurat dosiada się do mnie pewien chłopak.
-Hej, jestem Mark- szczerzy się na przywitanie.
-Hej, jestem... Marie, chodzisz do St Andrews?- spróbowałam jakoś zagaić rozmowę.
-Jestem na trzecim roku architektury, miło cię poznać, jesteś chyba nowa? I nie jesteś przypadkiem z zagranicy?
-Aż tak łatwo mnie przejrzeć?- postanowiłam się z nim trochę poprzekomarzać, wydaje się być uroczy. Ma słodkie dołeczki i rozczochrane brązowe włosy.
-Obserwowałem cię kiedy wchodziłaś, wydawałaś się być zagubiona, wzięłaś piwo polecane przez barmana zamiast swojego sprawdzonego typy i zrobiłaś przerwę przed wypowiedzeniem imienia, tak jakbyś musiała się nad nim zastanowić- wow jest spostrzegawczy.
-Naprawdę dużo możesz powiedzieć o człowieku po pięciu minutach znajomości, czy wy tutaj wszyscy jesteście jak Sherlock?
-Tak, szkolą nas do tej roli w podstawówce- widzę, że on także się ze mną bawi- to jakie jest twoje prawdziwe imię i skąd jesteś?
-Maria, ale wolę Marysia. Wiem, że jest wam to ciężko wypowiedzieć więc przedstawiam się tutaj jako Marie. Jestem z Polski, przyjechałam tu studiować historię sztuki.
-Nie macie tego w Polsce, Maryshu?- ojeju starał się wypowiedzieć moje imię, to słodkie.
-Mamy, mamy... Ja po prostu chciałam zwiedzić trochę świata i trochę się przetestować. Studia tutaj to moje małe wyzwanie.
-Wow, nie wiem czy ja poradziłbym sobie w innym kraju. Jestem ciekawy jak pójdzie tobie. Może spotkamy się tutaj w przyszły piątek i zdasz mi relację z twojego pierwszego tygodnia?- czy on właśnie mnie podrywa czy kumpelko zaprasza na piwo? Chyba chodzi tylko o piwo, w sumie trochę szkoda, jest naprawdę uroczy.
-Chętnie, dziękuję za zaproszenie, do zobaczenia, lecę szukać mojej znajomej, szukałam jej zanim zaczęliśmy rozmowę.

Trochę speszyłam się tym zaproszeniem, dlatego wolałam się od niego trochę oddalić, żebym mogła się trochę uspokoić. Szłam z moim półpełnym piwem i właśnie dostrzegłam Margaret, stała przy grupce chłopców, to pewnie ci jej koledzy, czy powinnam do nich podejść czy czekać jak mnie zauważy?

-O! Hey Mary!- wykrzyknęła, problem sam się rozwiązał. Pomachałam jej i zaczęłam iść w ich stronę, było tam 7 facetów. Każdy miał ponad metr osiemdziesiąt wzrostu. Jeden szczególnie się wyróżniał, był najwyższy i miał złote blond włosy, dzięki nim wyróżniał się z tłumu. Chwilę... to znów on. To książę William. 


Lady M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz