Nigdy nie mam pojęcia jak zaczynać opowieści, więc zazwyczaj zaczynam je od informacji mówiącej, że nie wiem jak je zacząć. No i znowu to zrobiłam, ehh muszę nad tym poważnie popracować.
Pierwszy dzień na uniwersytecie jest zawsze bardzo stresujący. Zwłaszcza jeśli zaczynasz w kompletnie nowym mieście. Dodatkowo w nowym państwie.
Moje myśli krążą bez celu w mojej głowie, jest ich za dużo. To dlatego, że jestem tak zdenerwowana pierwszym dniem. Potrzebuję miejsca, gdzie będę mogła je uporządkować i spisać moje wspomnienia, z tego, podobno najlepszego okresu w moim życiu. Dlatego właśnie postanowiłam założyć pamiętnik, to już moje ente podejście do prowadzenia tego typu kronik w tym dziewiętnastoletnim życiu. Tym razem się uda, obiecuję sobie, że nie zapomnę tutaj pisać.
Jest 9:47 powinnam już wychodzić z akademika jeżeli nie chcę się spóźnić na immartykulację. Spóźnienie raczej nie przysporzy mi sympatii przyszłych prowadzących. Jestem już prawie gotowa, mam na sobie czarną spódnicę do pół łydki, białą bluzkę z ażurowym dekoltem, czarne baleriny i czarną marynarkę. Nie chciałam żeby włosy wpadały mi do oczu więc przewiązałam je granatową wstążką. Mam nadzieję, że podkreśli to przywiązanie do szkoły, granat to przecież jeden z kolorów St Andrews.
-Mary! Musisz już wychodzić.- to moja przyjaciółka z akademika, Emma, ona też chce żebym zrobiła dobre pierwsze wrażenie.
-Już lecę, musiałam się tylko upewnić że wyglądam odpowiednio, jeszcze nie znam wszystkich waszych zwyczajów, będę musiała nadrobić wyglądem.
-Jak zawsze perfekcyjna w każdym calu, kiedyś Cię to zniszczy- upomniała mnie.
-Nie mam teraz czasu na przekomarzanki, naprawdę muszę już lecieć.Hol główny był wypełniony ludźmi, starałam się nie rzucać w oczy. Gdy już mieliśmy wchodzić na uroczystość w tłumie dojrzała mnie jakaś dziewczyna, podeszła do mnie i się przywitała, wyglądała całkiem przyjaźnie, dodało mi to otuchy, zawsze lepiej jest mieć kogoś do kogo można się doczepić. Miała na imię Margaret, a jej znakiem charakterystycznym były orzechowo-brązowe włosy ścięte w bardzo symetrycznego boba. Znalazłyśmy miejsce w środku sali, po naszej lewej siedziała grupka dziewczyn w bardzo obcisłych spódnicach, co wydało mi się lekką przesadą zważywszy na historię tego miejsca. Nie żebym je podsłuchiwała ale udało mi się usłyszeć szczęp ich rozmowy, który, nie powiem, trochę mnie zaciekawił:
-Słyszałam że w tym roku miał się tutaj zapisać książę William- szepnęła ta z czerwoną szminką na ustach.
-To nie możliwe, ojciec mówił mi, że razem z bratem chcieli wyjechać na szkolenie wojskowe do Afganistanu- odpowiedziała brunetka w skórzanej mini.
-Oh Christy! ty zawsze musisz mieć stare informacje- zganiła ją ta pierwsza- ta opcja już dawno została skreślona, ich babka nie pozwoliła im jechać razem z obawy o dziedziczenie, gdyby oboje zginęli musieli by szukać potomka w bocznej linii, a przecież wszyscy wiedzą, że książę Yorku kompletnie się do tego nie nadaje. - zaskoczyła mnie jej wiedza na temat monarchii. Musi być z tym na bieżąco, ciekawe czy to porostu ich mentalność, czy właśnie siedzę obok jakiejś grubej ryby, która ma informacje z pierwszej ręki. Muszę zapoznać się z drzewem genealogicznym dynastii.
-No tak Liz, ty zawsze masz świeże plotki, gdyby mój ojciec był w parlamencie, też wiedziałabym o wszystkim co dzieje się w rodzinie- niejaka Christy rozwiała tym moje wątpliwości. Właśnie mam obok siebie jakieś dwie dobrze położone dziewczyny, które pewnie w przyszłości znajdą jakiś lodrów i dostaną tytuł lady. A ja wciąż będę tylko zwykłą dziewczyną z Polski. Na dodatek jestem tu tylko chwilę a już dowiaduję się że prawdopodobnie będzie tutaj książę William. Chyba spalę się ze wstydu gdy tylko go zobaczę. Ilość tak ważnych osobistości mnie onieśmiela. Co mnie podkusiło żeby tutaj przyjechać. W życiu się tutaj nie odnajdę!-Hej Mary o czym tak myślisz? Wyglądasz bardzo blado. Stresujesz się?- nowo poznana Margaret już zauważyła że coś ze mną nie tak, pewnie ma mnie za wariatkę. Ale chwila... czy ja właśnie teraz nie zachowuję się jak wariatka? Musze wziąć się w garść! Przyjechałam tutaj żeby wyjść ze swojej strefy komfortu, z czymś się zmierzyć, poczuć jak wygląda życie. Muszę stawić czoło wyzwaniu jakie sobie zadałam.
-Tak, wszystko w porządku, troszkę się zamyśliłam. Tutaj jest po prostu duszno. Może to tak na mnie zadziałało- szybko ucięłam jej obawy- ale dziękuję, że pytasz, to bardzo miłe.
-Uff, to dobrze, tylko omdlenia nam brakowało w tym tłoku- powiedziała swoim żartobliwym tonem. Chyba postaram się z nią zaprzyjaźnić, wydaje się być bardzo miła- o właśnie się zaczyna, rektorzy wchodzą aby przemówić.
W momencie w którym skończyła na salę wbiegł jakiś chłopak, czyli jednak ktoś odważył się spóźnić, ale chwila... Kojarzę go, czy te plotki to prawda? Nie możliwe, rodzina królewska się nie spóźnia. A jednak... Wszystko wskazuje, że w tym przypadku zasady rodziny są łamane. Jest wysoki, nawet bardzo wysoki, ma rozwiane kasztanowe włosy, musiał biec już jakiś czas, ubrany był w granatową marynarkę i bordowy krawat, kolory St Andrews. Cieszę się, że nie tylko ja wpadłam na ten myk. Udało mi się uchwycić w locie jego spojrzenie, wydawało się że jego niebieskie oczy mogą dostrzec każdą emocję kryjącą się w duszy. Czyli nawet jego spojrzenie miało zdolności każdego prawdziwego przywódcy.
Jestem w szoku, gdy wysyłałam tutaj podanie nawet mi się nie sniło, że spotkam tutaj członka rodziny królewskiej, jestem zdumiona i zaszczycona jednocześnie. Ciekawe jaki ma charakter, czy będzie normalnie uczęszczał z nami na zajęcia? Dla Christy i Liz to pewnie nic nowego, wydaje sie jakby już od przedszkola zadawały się ze śmietanką towarzyską Anglii, ale ja? Pewnie nawet nie zwrócą na mnie uwagi. A szkoda, spojrzenie Williama mówiło mi, że kryje się za nim coś więcej niż tylko kukiełka na tronie...

CZYTASZ
Lady M.
Teen FictionMarie właśnie zaczyna studia w zupełnie nowym miejscu. Wszystko jest dla niej nowe, ona sama zamierza stać się nową wersją siebie. Czy znajdzie ludzi którzy jej w tym pomogą? Czy nieśmiała dziewczyna będzie mogła stać się silną i wpływową kobietą? C...