Gdyby nie rytmicznie unosząca się klatka piersiowa, można byłoby pomyśleć, że życie uleciało z Norberta już dawno temu.
Leżał w poprzek łóżka, na wznak, i tylko nogi dyndały mu nad podłogą. Oczy miał szeroko otwarte, lecz emocji było w nich tyle, co u śniętej ryby. Nawet muchy kłębiące się pod sufitem, zdawały się mu nie przeszkadzać. Bzyczały głośno, syte, zadowolone i przez nikogo nieodpędzane.
Mimo wszystko, Norbert żył. Na złość samemu sobie, nie mógł umrzeć, choć niczego innego nie pragnął. Leżał w tym barłogu od bardzo wielu dni, wegetując w smrodzie własnych odchodów, lecz jego serce nie zamierzało się poddawać. Biło, na przekór wszystkim i wszystkiemu.
Gdy Maria zdołała dostać się do mieszkania, musiała pobiec do łazienki. Wymiotowała. Pogotowie wezwał brat Norberta. Sądził, że przyjadą, by stwierdzić zgon. Sam nie mógł znaleźć w sobie odwagi, która pozwoliłaby mu zbliżyć się do łóżka. Gdy był dzieckiem, zaciągnięto go na pogrzeb ciotki. Robił wówczas wszystko, by nie zajrzeć do otwartej trumny. Choć zdążyło upłynąć wiele lat, umarli nie przestawali go przerażać.
15 sierpnia
Minął tydzień, nim Norbert opuścił szpital i kolejne dwa, nim odważył odezwać się do Marii. Przeprosił ją i podziękował. Zapewniła go, że ma za co.
– Głupio mi – rzekł Norbert. – Naprawdę, nie zasłużyłaś, by zobaczyć coś tak... odrażającego.
Maria machnęła ręką. Zupełnie nie wiedziała, co powinna w tej sytuacji powiedzieć.
– Dobrze, że przypomniało mi się, że mam numer do twojego brata. Wiesz, chciałam, by otworzył twoje mieszkanie... Bo jednak uznałam, że wzywanie policji to zły pomysł. To znaczy... było na to za wcześnie i... – zamilkła, czując, że z każdym słowem pogrąża się coraz bardziej.
–Dziękuję. Zasługujesz na jakieś wyjaśnienia. Chodzi o to, że straciłem kogoś bardzo bliskiego. Rozstałem się z kobietą, którą kochałem. – Ostatnie słowa wypowiedział szeptem. – To mnie przerosło... Ja...
Głos mu zadrżał. Maria zbliżyła się nieśmiało, by poklepać Norberta po ramieniu, lecz ten cofnął się o krok.
– Przepraszam... – szepnęła, patrząc na swoją wyciągniętą rękę.
– Nie ma za co.
Milczeli przez chwilę. Norbert zawahał się, nim przemówił.
– Miała na imię Kaja. – Pociągnął nosem. – Poznaliśmy się w szkole muzycznej...
Nic więcej nie zdołał powiedzieć. Jęknął cicho, a jego ciało przeszył dreszcz. Maria znów wyciągnęła rękę. Tym razem Norbert pozwolił się objąć.
***
Maria nie pamiętała równie gorącego i suchego lata. Ludzie, którzy wyjechali na wakacje w poszukiwaniu słońca, równie dobrze mogli zostać w domach. Temperatura rzadko spadała poniżej dwudziestu pięciu stopni. Rolnicy skarżyli się na nieustanną suszę, a prognozy pogody nie pozostawiały im większych nadziei. Piekielny upał miał trwać jeszcze przez co najmniej kilka tygodni.
Zawsze, gdy Maria wychodziła przed sklepik, by wystawić miskę z wodą dla spragnionych zwierząt, zerkała na okna mieszkania Norberta. Z ulgą odnotowała, że mężczyzna zaczął podnosić rolety o nieco normalniejszych porach. Od czasu ich ostatniej rozmowy, kilka razy zrobił u niej drobne zakupy. Wyglądał znacznie lepiej i Maria miała nadzieję, że uczęszcza na jakąś terapię. Bardzo lubiła swojego sąsiada. Był wyjątkowo uprzejmy i, mimo tego, że w przeciwieństwie do niej nie musiał martwić się o pieniądze, nigdy się nie wywyższał. Sprawiał wrażenie dobrego człowieka, lecz los nie był dla niego zbyt łaskawy.
CZYTASZ
Dziewięć żyć (zbiór opowiadań)
TerrorMiłość potrafi być zabójcza. Obsesja na punkcie drugiego człowieka może odebrać twarz. Bajki kłamią. Dziewięć żyć, dziewięć opowiadań. Dziewięć niezależnych historii o najciemniejszych stronach ludzkiej natury. Okładka autorstwa niezawodnej @Valix...