Jak ściąć brata?

21 3 0
                                    

– Wasza Miłość – zaczął Theon, gdy lordowie Północy i Dorzecza opuścili salę obrad.

– Nie mów do mnie „Wasza Miłość", gdy jesteśmy sami. Czuję się głupio – stwierdził Robb.

– Nie ma sprawy, już przywykłem.

– Przynajmniej ty jeden...

Lady Catelyn poruszyła się na ławie, z jej zazwyczaj idealnej fryzury wypadło kilka kasztanowych kosmyków.

– Słyszałem, że Jason Mallister pragnie powrócić do zamku – rzekł Robb. – Nasze armie topnieją, zresztą podobnie jak zapasy...

– Tchórz! – Theon skrzywił się. – Jego ziemie są daleko poza zasięgiem Lanniserów, chce się bezpiecznie ukryć w Seagardzie, w czasie gdy my będziemy walczyć o całe Dorzecze?!

– Niestety... Za długo już pozostajemy w impasie. Ludzie potrzebują dobrego zwycięstwa. To przywróci im wiarę.

– Bitwy możesz wygrywać, ale aby wygrać wojnę trzeba zająć stolicę. Nie damy radę bez floty statków. Mój ojciec ma okręty i ludzi...

– Którzy walczyli z moim ojcem – wciął się Robb.

– Żelaźni ludzie walczyli z Robertem, aby wyzwolić się z zależności od Królewskiej Przystani. Jak ty teraz.

– Balonowi Greyjoyowi nie można ufać. – Catelyn odezwała się po raz pierwszy. Siedziała tyłem do paleniska, więc jej twarz spowijał cień. – Nie zapomninaj, że kiedyś sam nosił koronę i może pragnąć ją odzyskać.

– Akurat nie miałbym nic przeciwko temu. Jeśli ja jestem królem północy, niech on zostanie królem Żelaznych Wysp, jeśli tego właśnie pragnie. Z chęcią zaoferuję mu koronę, jeśli pomoże nam obalić Lannisterów.

– W takim razie wyślij kogoś innego. Jason Mallister niech zrobi coś dla korony i popłynie tam. Nie zapominaj, że Theon jest zakładnikiem. Jeśli będziesz mieć go przy sobie, Balon chętniej zgodzi się pomóc. – Lady Stark zdawała się całkowicie zapomnieć o obecności Greyjoya, którego oczy rozszerzyły się, a usta rozwarły w lekko rybim wyrazie.

– Nie jestem Starkiem. Wiem o tym. Ale lord Stark dobrze mnie wychował. Chcę go pomścić razem z tobą, Robb. – Zacisnął pięci, wypowiadając ostatnią część.

– Theonie, nie bierz tego do siebie, ale nie ufam twojemu ojcu – powiedziała lady Catelyn, wracając do uprzejmości sprzed wojny. – Nie bez powodu zostałeś wzięty do Winterfell. Przykro mi. Wiem, że biłeś się za nasz ród dzielnie i z honorem. Wiem też, że uratowałeś Brana i jestem ci za to dozgonnie wdzięczna. Ale syn nie jest ojcem. Nie zaufam Balonowi Greyjoyowi aż do śmierci.

Theon wyglądał na przybitego. Spuścił wzrok, a jego twarz opadła. Był przystojnym młodzieńcem, ale zawsze chował się za maską aroganta, którą bardzo rzadko spuszczał.

– Masz rację, pani. Lepiej wysłać lorda Mallistera – rzekł i skinął Robbowi. – Mogę odejść? – zapytał.

– Oczywiście – odparł ten bezbarwnie.

Balon Greyjoy był człowiekiem chudym jak kość, z obwisłą skórą, a jego twarz była toporna, sprawiała wrażenie wyżłobionej w kamieniu. Cienkie, biało-szare włosy opadały mu luźno na plecy, jednak czarne niczym krzemienie oczy zachowały dawną bystrość.

U jego boku stało szczupłe, długonogie dziewczę ubrane po męsku niczym Maege Mormont. Krótko obcięte, czarne włosy, ogorzała od wiatru skóra, silne dłonie i sztylet za pasem mówiły, że to wojowniczka. Wąska twarz nie wyglądała pięknie, szpecił ją za duży i zbyt ostry nos. Podobieństwo do ojca było jednak widoczne przede wszystkim w twardych rysach.

Wilkory i inne potworyWhere stories live. Discover now