Królowa Serena Stark część 2

10 3 0
                                    

Gdy ogłoszono wybór króla, Serena roześmiała się. Mina Namiestnika była bezcenna, a dziewczęta wydawały się na skraju rozpaczy. Barba Bolton robiła wszystko, aby zachować powagę. Dopiero po chwili Serena zdołała się uspokoić i uświadomiła sobie, co to znaczy. Musiała zostać żoną króla. Królową.

To otwierało tyle możliwości! Wcześniej nawet sobie tego nie wyobrażała, ale nagle zrozumiała, że mogła w końcu wpłynąć na władzę. Już wyobraziła sobie tysiące wozów ciągnących z Reach na Północ, radość mieszkańców i ulgę lordów. Uśmiech Cregana...

Wystąpiła przed tłum już z poważną miną, nie myśląc wcale o chuderlawym królu. Patrząc na nią, nikt nie widział królowej. Ubrana w prostą, białą suknię z ciemnymi lokami i poważną, pociągłą twarzą nie potrafiła zachwycać urodą. Nie potrafiła zdobyć się na uprzejmości, pobłażliwie traktowała andalskie tradycje i walczyła mieczem. Nie tak wyobrażano sobie królową. Ale zamierzała udowodnić swoją wartość.

Już kolejnego dnia doszły do niej plotki o próbach sprzeciwu Namiestnika. Serena była zbyt dzika, zbyt północna, czciła niewłaściwych bogów, nie zachowywała się jak kobieta, była siostrą barbarzyńskiego Cregana, całe królestwo widziało jak własnoręcznie obcięła dorosłemu mężczyźnie głowę... Ale regenci przegłosowali go jednogłośnie.

Wysłano kruki do wszystkich lordów z zaproszeniami na ślub. Nawet Cregan miał przybyć, aby poprowadzić ją do ołtarza. Ale mały Rickon zapewne zostanie. W Winterfell zawsze musiał być Stark.

Jej dwa kochane wilki nie były szczęśliwe. Kolejni ludzie ciągle odwiedzali Serenę w komnatach i musiała je upiąć na łańcuchu. Alternatywą była psiarnia, ale Fenrir i Lupa na to nie zasługiwały.

Rhaena Corbray i Baela Velaryon jako pierwsze zawitały do jej komnat. Serena nie mogła ich nie podziwiać. Ostatnia władczyni smoków i słynna wojowniczka, córki samego Daemona Targaryena... Obydwie miały znacznie większe jaja niż jej nowy narzeczony.

– Witaj, Serno! – Rhaena uśmiechnęła się słodko. – Nie miałyśmy jeszcze okazji porozmawiać, a chciałybyśmy poznać naszą dobrą siostrę.

– Cieszę się. Wiele o was słyszałam. Cregan podziwia was – powiedziała szczerze.

– Jako miło – rzekła Baela.

– Rozmawiałaś już z naszym bratem? Cieszysz się, że cię wybrał?

– Nie, nie miałam okazji. Ale cieszę się. Mam szansę na poprawienie bytu ludzi z Północy. To jest dla mnie najważniejsze – odparła poważnie.

Baela uniosła brew, a jej siostra skinęła głową z widoczną aprobatą.

– Słyszałyśmy, że nie dogadujesz się z Namiestnikiem. Ponoć obraziłaś go na oczach dworu.

Smok ześlizgnął się z szyi Rhaeny i przeniósł się na podłogę. Spoglądał ostrożnie na wilki. Cała trójka podążyła za nim spojrzeniem.

– Mówiłam prawdę i przypomniałam o prawach Północy. Nie uważam, abym zrobiła coś niewłaściwego. Po prostu chciałam, aby ten człowiek zginął godnie, a nie od katowskiego topora... I przypomniałam o problemach naszego ludu. Myślę, że nic z tego nie można uznać za złe.

– Oczywiście masz rację...

Serena nie rozumiała, do czego zmierzała ta rozmowa. Fenrir wyciągnął łapę do Poranka. Smok syknął i odsunął się, ale po chwili również się zbliżył, wpatrując się w szare oczy wilka.

– Osobiście wykonałaś wyrok?

– Jako reprezentantka Północy i siostra lorda Winterfell mam prawo do wydania wyroku na swojego poddanego. A ten, kto wydaje wyrok, ma obowiązek go wykonać. Chociaż oczywiście lepiej byłoby, gdyby uczynił to król bądź Namiestnik.

– Masz w sobie nietypową dla stolicy prawość. To może nie wyjść ci na dobre – stwierdziła Rhaena.

– Podobnie jak manipulacje innych. – Wzruszyła ramionami. – Staram się postępować zgodnie z sumieniem.

Lupa liznęła pyszczek smoka, a Poranek wtulił się pomiędzy obydwa wilki. Mogłyby z łatwością przegryźć szyję gada, zabijając ostatniego przedstawiciela tego wspaniałego gatunku. Fenrir spojrzał na Serenę z inteligencją, jakby zdawał sobie sprawę z sytuacji.

– Ooo, lubią się – rozczuliła się Rhaena i spojrzała z sympatią na narzeczoną brata.

Baela również złagodniała.

– Skąd je masz?

– Lord Umber znalazł je na swoich ziemiach zaledwie kilka tygodni przed naszym jedenastym Dniem Imienia... znaczy moimi i Aryi. Dał nam je w prezencie – odpowiedziała krótko Serena, mrugając, aby odgonić łzy.

– Nie wiedziałam, że masz siostrę – zdziwiła się Rhaena.

– Miałam. Dezerter zabił ją zaledwie dwa miesiące później – odparła Serena. Nie zamierzała mówić więcej. – Bardzo miło było mi was poznać, ale już późno. Chciałabym odpocząć, jeśli nie macie nic przeciwko.

Nie siliła się na miły ton, ale starsze dziewczyny zrozumiały i odeszły grzecznie, zabierając małego smoka. Zza drzwi Serena słyszała ich szepty.

Kolejna w jej pokoju zjawiła się Barba Bolton. Do tego czasu emocje zdążyły opaść i wróciła chociaż odrobina humoru.

– Ten smok jest tak mały, że Lupa dałaby radę przegryźć mu szyję. Fenrir wyglądał, jakby miał na to ochotę... – opowiadała. – Naprawdę, jeśli to jest dziedzictwo Targaryenów, moi potomkowie skończą marnie!

– Hej, masz w sobie krew Północy. Starkowie nie potrzebują smoków, aby wzbudzać strach! – zganiła ją kuzynka. – To dodatkowy element, który może być przydatny. Ale tobie jest niepotrzebny. Namiestnik już szcza na twój widok, podporządkujesz sobie całe Siedem Królestw wyłącznie dzięki własnej sile, a nie smokom.

Blade oczy Barby zwęziły się niebezpiecznie. Serena wiedziała, że lepiej jej nie zaprzeczać. Szaleństwo i okrucieństwo jej rodu było wręcz legendarne. A teraz wszystkie nadzieje Boltonów spoczywały na ich krewnej od strony siostry lorda Fynela.

Pragnęli władzy. A krew Starków nie mogła całkowicie wymazać tego z Sereny. Była zima, Starkowie potrzebowali pomocy korony.

Wilkory i inne potworyWhere stories live. Discover now