Prolog

385 22 50
                                    

          Morskie fale uderzały z całą mocą o kamienne wybrzeże Nowej Szkocji. Z lubością sunęły wokół statków zacumowanych w porcie. Po wilgotnych deskach pomostu smętnie przesuwali się rybacy w przemoczonych butach. Zachmurzone niebo nie dawało nadziei na najmniejszy nawet promień słońca. Wszystko w zasięgu wzroku było szare. Ścieżki wydeptane w trawie, kamienne chatki, a nawet drzewa. 

          W Charlesfort, szkockiej dzielnicy Port Royal, nie zawsze było tak smutno. Rozbrzmiewał w niej gwar rozmów, do portu przypływały statki wypełnione po brzegi świeżymi rybami, zaś w przydomowych ogródkach, wśród ukwieconych krzewów, dało się czasem spotkać niewielką gromadkę bawiących się dzieci. Niestety, sytuacja polityczna sprawiła, że teraz już nikomu nie było do śmiechu. Po odbyciu dyżuru na morzu, mężczyźni wracali prosto do swoich rodzin, zaś kobiety wyczulone na każdy niepokojący dźwięk, pilnowały, aby ich pociechy nie opuszczały domu. Wszyscy niechętnie zerkali w stronę rozwijającego się miasta, uwikłanego w liczne konflikty.

          W tamtej chwili na zewnątrz znajdował się tylko jeden człowiek. Jego przyprószone siwizną włosy związane były w kucyk opadający mu na kołnierz. Pokryta bujnym zarostem twarz zdradzała oznaki głębokiego niezadowolenia a zmęczone oczy wyczekująco lustrowały horyzont. Mężczyzna opierał się o drewniane ogrodzenie największego domu w Charlesfort. Mistrz Szkockiej Gildii Rybaków miał najlepiej prezentujące się lokum w okolicy. Znajdowało się na wzniesieniu i widać z niego było zarówno port, jak i te najbardziej oddalone od brzegu chaty. Wokół domu rosły gęste krzewy, a szczególną uwagę zwracała pojedyncza, trzymetrowa sosna, zasadzona przez samego właściciela.*

          Mężczyzna dostrzegł dobijający do portu statek, którego wyczekiwał. Łajba była dość spora i nie tylko wielkością wyróżniała się od innych zacumowanych przy brzegu. W oczy rzucała się przede wszystkim bandera przedstawiająca czaszkę i skrzyżowane piszczele.

          Trzy postacie szły do domu Mistrza Gildii Rybaków. Jednym z nich był barczysty mężczyzna, będący mieszkańcem osady. Towarzyszyli mu piraci i mało kto mógłby przypuszczać, że przybyli tutaj na spotkanie dyplomatyczne. A jednak tak było. Mistrz Gildii wyszedł przed bramę.

          — Dylan Jones. Witajcie.

          Niższy pirat został zepchnięty na drugi plan, przez znacznie bardziej elegancko ubranego jegomościa. 

          — Kapitan William Kidd.

          Wbrew wszelkim legendom, jakie krążyły wokół tej persony, wcale nie wyglądał na postrach mórz i oceanów. Nosił mundur admirała brytyjskiej marynarki z poprzedniej epoki, wyblakły i postrzępiony w kilku miejscach. Jego głowę zdobiła masywna peruka niegdyś białych, a teraz szarawych już pukli włosów, zaś nasadzony na niej kapelusz z wielkim rondem rzucał cień na nieciekawą twarz pełną zmarszczek i drobnych blizn.

          Mistrz Gildii zaprowadził gości do niewielkiego, przytulnego salonu. Mężczyźni zajęli miejsca w krzesłach obitych wzorzystym materiałem. Propozycję filiżanki herbaty William zbył zaprezentowaniem trzymanej w ręce butelki rumu. Dylan Jones rozpoczął rozmowę.

          — Nasza Gildia powstała, by zjednoczyć rybaków szkockiego pochodzenia pływających po tutejszych wodach. Przodkowie niemal wszystkich mieszkańców dzielnicy Charlesfort przybyli tu ze Szkocji, aby rozpocząć nowe życie w Nowym Świecie. Nikt nie myślał o tym, że Szkocja może stać się w przyszłości częścią Imperium Brytyjskiego. Nie interesują nas konflikty Anglii i Francji o całą Nową Szkocję, mające miejsce na naszych oczach. Chcemy żyć w spokoju tu, gdzie żyjemy, na ziemi zajętej przez naszych ojców. Odkąd kilka lat temu Szkocja włączyła się do Imperium Brytyjskiego, Anglicy zaczęli rościć sobie prawa także do nas. Ich żołnierze częściej przybywają do Charlesfort i zabierają wszystkie owoce naszych połowów, jakby to było coś, co się im należy, zaś Francuzi uznali nas nagle za swych wrogów, chociaż współżyjemy w zgodzie, odkąd otrzymali te tereny w ramach paktu z 1632 roku.

Mariaż z córką rybakaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz