Rankiem obudziło mnie uderzanie naczyń o siebie nawzajem. Zrozumiałem że to Bunke pewnie ustawia stół, albo robi śniadanie. Założyłem szlafrok i poszedłem się przywitać.
-Dzień dobry! Przepraszam, ale nawet nie wiem kiedy wczoraj zasnąłem, więc nawet nie wiem czy coś się ze mną nie działo... Wszystko ok?
-Raczej tak, ale strasznie Tobą rzucało. Gdy chciałem pomóc, ustało. Więc sądzę, że wszystko ok.
-Huh? Cokolwiek by to nie było, dziękuję.
-Nie ma za co, twoja kawa... -Wskazał na blat.
Spojrzałem na niego z podziwem i spróbowałem. Nie była zła, chociaż tego się spodziewałem.
-Bardzo dziękuję. Świetnie wyglądasz, też powinienem się sobą zająć. Przyszykuj proszę mieszkanie przed rodzicami. Wszystko czego nie wiesz, połóż na fortepianie, potem zabiorę. Ja za godzinkę wrócę.
Gdy byłem z powrotem, wszystko zaczynało powoli wyglądać przyzwoicie. Chłopak zauważywszy, że już jestem, odwrócił się do mnie jakby czegoś chciał.
-Coś nie tak?
-No tak jakby...
-Mów zatem!
-Z ciekawości zajrzałem do torby, z którą ona wczoraj przyszła no i...
-Kto pozwolił Ci tam zaglądać? -Przerwałem mu.
-Nikt, przepraszam najmocniej. Chodzi mi po prostu o jej zawartość.
-No dobrze, to pierwszy i ostatni raz. A teraz, co jest w tej torbie?
Młody nic nie mówiąc poszedł po nią i roztwarwszy suwak, rzucił mi ją pod nogi. Gdy z czystej ciekawości rzuciłem okiem do środka, zamarłem na chwilę. Była ona wypełniona ogromną ilością zabawek erotycznych. Spojrzałem na niego mocno starając się zachować kamienną twarz, by w końcu powiedzieć:
-Nie mam pojęcia, po co to tu zostawiła. Póki co schowaj to gdzieś, a potem pomyślę co z tym zrobić.
-Dobrze, jeszcze raz przepraszam i widzę że raczej nie masz z tym nic wspólnego.
-Sądzę że nie, no chyba że o czymś nie wiem. Wykonać, a potem rób co jeszcze masz do zrobienia.
-Dobrze tatuś... -Powiedział bardzo cicho.
-Jak mnie nazwałeś? Przesłyszałem się?
-Nie... Miałem nadzieję że albo Ci się to spodoba, albo chociaż rozbawi.
-No to się nie udało. Nie rób tak więcej i do roboty.
Zabierając i porządkując rzeczy, z którymi sobie nie poradził, dalej myślałem o tym co zaszło. Po jakimś czasie, cisza zaczęła się robić irytująca. Zerknąłem na zegarek i okazało się, że mamy dość mało czasu. Trzeba było się rozliczyć, ze wszystkiego co było nam potrzebne, więc zacząłem go wypytywać.
-Stół?
-Wszystko jak trzeba. -Odpowiadał.
-Wszechobecnie zalegający pierdolnik?
-Już nie ma.
-Ruszałeś coś w swojej sypialni? Ewentualnie będzie trzeba im ją oddać.
-Nieee, przecież od początku śpimy razem... -Mówiąc to lekko się zarumienił i speszył.
-No racja. Otwórz wino, to co stoi na blacie. Mam nadzieję, że umiesz.
-Oczywiście Senpai.
-Znów zaczynasz? Prosisz się o karę. -Powiedziałem zażenowany.
-To ją wykonaj! -Powiedział prowokująco.
-Żebyś się nie zdziwił... -Zapadła martwa cisza, którą przerwał dzwonek.
Wprowadziłem moich rodziców, przywitaliśmy się, oraz przedstawiłem im młodego, wraz z towarzyszącą temu sytuacją. Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy przy winie i rozmawialiśmy. Panowała raczej wesoło-melancholijna atmosfera. Po jeszcze jednej butelce i może z 3 godzinach, uznali, że pora się zbierać. Pożegnaliśmy się, życzyliśmy nawzajem wesołych świąt i nowego roku, a także obowiązkowo szerokiej drogi. Kiedy zamknęły się drzwi usłyszałem za sobą:
-No to co teraz Senpai???
Odwróciłem się i zobaczyłem chłopaka w trakcie zdejmowania koszuli. Kiedy spostrzegł że na niego patrzę, podniósł wzrok i zaczął na mnie prowokacyjnie patrzeć. Zbliżyłem się i spojrzałem mu głeboko w oczy.
-Masz ostatnią szansę, przecież wiesz, że tego nie lubię.
-Dziękuję Senpai, ale nie skorzystam.
-Tego już za wiele... -Podniosłem chłopaka i zawiązałem mu na głowie jego krawat, tak, aby zasłaniał mu oczy. W drugą rękę, wziąłem sławetną torbę i zszedłem z nim do piwnicy.
CZYTASZ
Ciągnąc za krawat /yaoi/
RomanceBogacz, który ma wszystko, odnajduje ostatni, brakujący element swojego życia-miłość. Jego obiektem zainteresowań okazuje się być młody chłopak z ubogiej rodziny.